Żużel. Wielki powrót Mariusza Staszewskiego do Włókniarza. "Odejście było błędem i żałuję tego ruchu"

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski w środku
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski w środku

Mariusz Staszewski został nowym trenerem częstochowskiego Włókniarza i tym samym wraca do zespołu, którego barw bronił ponad dwadzieścia lat temu. Jego przygoda z klubem z północy województwa śląskiego była kluczowa dla kariery.

Mariusz Staszewski obecnie jest doświadczonym trenerem, ale w przeszłości sam ścigał się w lewo. Licencję uzyskał w 1991 roku, a w kolejnym sezonie zadebiutował w rozgrywkach ligowych. Po sześciu latach w Stali Gorzów i nieudanym debiucie w gronie seniorów zdecydował się na zmianę. Trafił do Włókniarza Częstochowa, gdzie doszło do sporego przemeblowania po spadku do 2. Ligi.

Choć sezon 1997 był nieudany dla Staszewskiego, to jeden z dwóch najlepszych występów zaliczył właśnie w Częstochowie. I przyczynił się do tego, że Włókniarz został... zdegradowany o szczebel niżej. Szybko mu to jednak wybaczono, a kilka tygodni później wychowanek Stali miał być jednym z tych ogniw, które pozwolą na szybki powrót do 1. Ligi.

- Oferta z Częstochowy nie była jedyną, którą wtedy dostałem. Było jeszcze kilka innych opcji. Prezesem Włókniarza był wówczas Roman Makowski i dosyć długo rozmawialiśmy na temat moich startów we Włókniarzu. W pewnym momencie jeszcze Grudziądz włączył się w te rozmowy, ale ostatecznie wybrałem Częstochowę. Trudno powiedzieć, co zaważyło na tym, że trafiłem do Włókniarza - mówił Mariusz Staszewski w rozmowie dla oficjalnego magazynu klubu z północy województwa śląskiego - "W Paszczy Lwa".

ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Betard Spartę

Transfer Staszewskiego do Częstochowy był dla niego strzałem w dziesiątkę. Na niższym szczeblu radził sobie bardzo dobrze - w 1998 roku zakończył zmagania ze średnią biegową 2,269. W kolejnym sezonie poprawił swój rezultat i zapisał przy swoim nazwisku wynik 2,359. Ponadto w Bydgoszczy mógł wywalczyć medal Indywidualnych Mistrzostw Polski, jednakże brązowy krążek przegrał po biegu dodatkowym z Wiesławem Jagusiem.

Włókniarz awansował do nowo powstałem Ekstraligi, a Staszewski podjął się walki o skład z nowymi nabytkami - Tomaszem Jędrzejakiem, Adamem Skórnickim i Grzegorzem Walaskiem. Jak sam wspominał, gdyby nie wierzył w swoje możliwości, to zmieniłby pracodawcę. Regularnie jeździł w Ekstralidze, ale jego wyniki już nie były tak imponujące, bo zdobywał średnio półtora punktu na wyścig. Dorzucił do tego brązowy medal Mistrzostw Polski Par Klubowych, który wywalczył ze Sławomirem Drabikiem.

Staszewski we Włókniarzu spędził trzy sezony (1998-2000). Z lwem na plastronie wziął udział w 52 meczach, w których wystartował w 242 wyścigach i wywalczył 448 punktów i 57 bonusów. - Bardzo dobrze oceniam okres moich startów we Włókniarzu. Szczególnie ten pierwszy rok w Częstochowie, spędzony po zupełnie nieudanym debiutanckim sezonie jako senior, był dla mnie przełomowy. Zresztą w ogóle te trzy lata miały duży wpływ na tę moją przygodę z żużlem - wspominał wychowanek Stali Gorzów na łamach "W Paszczy Lwa".

Następnym przystankiem dla Mariusza Staszewskiego była Stal Gorzów. W kolejnych sezonach startował również w zespołach z: Rybnika (2003-2004), Zielonej Góry (2005-2006), Bydgoszczy (2007), Ostrowa Wielkopolskiego (2009-2013), Kolejarza Opole (2014) i Kolejarza Rawicz (2015).

- Teraz, z perspektywy czasu mógłbym powiedzieć, że popełniłem błąd. Powinienem wtedy zostać w Częstochowie. Wróciłem do Gorzowa, bo wiadomo, że prędzej czy później zawsze wraca się do siebie, taka jest kolej rzeczy. Trafiłem jednak na chudsze lata dla Stali. [...] Zaliczyłem dwa nieudane sezony i musiałem się ewakuować do Rybnika. Dziś mogę powiedzieć, że odejście z Włókniarza było błędem i żałuję tego ruchu - przyznał były żużlowiec, który w swoim CV ma m.in. dwa srebrne medale Drużynowych Mistrzostw Polski (1992, 1997).

Komentarze (1)
avatar
Konrad Kokot
5.01.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak żałował że szok i oddany jest jak nikt...