W polskim żużlu już dawno nie było takiej afery. W piątek za pośrednictwem strony kadry dowiedzieliśmy się, że Maciej Janowski opuścił obóz na Malcie, za co grożą mu surowe konsekwencje. Powodem decyzji zawodnika miał być ślub sponsora i zarazem bliskiego znajomego oraz sprawy formalne związane z wizą pracowniczą w Anglii.
Żużlowiec następnego dnia nagrał na media społecznościowe oświadczenie, w którym zdradził, że o swoich zamiarach poinformował trenera kadry Rafała Dobruckiego. Ten jednak miał odpowiedzieć mu, że lepiej by było, gdyby go okłamał i przedstawił inne powody (więcej TUTAJ). 33-latek jednakże powrócił na Maltę, ponieważ nie chciał stracić miejsca w reprezentacji oraz możliwości startu w ważnych imprezach. Mimo wszystko w niedzielę poinformowano, że Janowskiego i tak postanowiono z niej usunąć.
Wizerunkowa klapa reprezentacji Polski
Zdegustowany całą sytuacją jest Zbigniew Fiałkowski, który przez wiele lat działał we władzach Głównej Komisji Sportu Żużlowego, odpowiedzialnej między innymi za reprezentację Polski. - Najlepiej byłoby skomentować ten cały epizod dwoma słowami - "no comment". Na pewno ta sytuacja wpłynęła na klapę wizerunkową kadry, GKSŻ, PZM i nowego sponsora reprezentacji - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Ogromne zarobki Thomsena. Tak zareagował na tę kwotę Pedersen
Podkreśla, że takie zdarzenie w ogóle nie powinno mieć miejsca, a sam trener kadry jest od gaszenia, a nie wzniecania pożarów. To właśnie Rafał Dobrucki za pośrednictwem portalu polskizuzel.pl przekazał, że indywidualny mistrz Polski opuścił zgrupowanie. Przez zdecydowaną większość kibiców został on jednak uznany za winnego całej sytuacji, a w naszej ankiecie aż 83 procent ankietowanych stanęło po stronie Macieja Janowskiego. Dodatkowo zdaniem naszego rozmówcy wstawienie zdjęcia z 33-latkiem przez innych kadrowiczów: Patryka Dudka czy Bartłomieja Kowalskiego mówi wszystko.
Fiałkowski zaznacza również, że sam obóz dałoby radę zorganizować w taki sposób, aby obie strony były zadowolone. - Najpewniej to zgrupowanie nie było załatwiane tydzień czy dwa przed wyjazdem, lecz w grudniu i można było termin tak dopasować, żeby każdemu odpowiadał, omawiając wszelkie szczegóły - komentuje.
Czy zostały spełnione kwestie formalne?
Co więcej, wskazuje on, że usunięcie żużlowca z kadry trzeba także załatwić w sposób formalny. W obecnej chwili trudno jednak dokładnie zweryfikować, jak przebiegała cała sprawa, gdyż do opinii publicznej docierają jedynie pojedyncze informacje, tworzące jeszcze większy chaos.
- Trener najpierw musiał się zwrócić z wnioskiem do Ireneusza Igielskiego, Dariusza Cieślaka oraz Leszka Demskiego. Pytanie, czy byli oni obecni na Malcie? GKSŻ, czyli wcześniej wspomniana trójka, powinna się nad tym wnioskiem pochylić i wysłuchać wszystkich stron. Jeżeli to zrobiła, musi wysłać wniosek do Zarządu Głównego PZM, w którym opisze całą sytuację i przedstawi, jakie ma żądania. To nie Zarząd Główny podejmuje decyzję. On tylko przychyla się lub nie do tego, o co poproszono w piśmie. Jest wiele nieścisłości i trudno powiedzieć w tej sprawie coś więcej - tłumaczy Zbigniew Fiałkowski.
- Jeśli już doszło do takiego stanu rzeczy, to ta sytuacja powinna zostać rozwiązana w ścisłym gronie, bez niepotrzebnego szumu medialnego, jeszcze tam na obozie, bądź po powrocie do Polski. A tu informacja wyszła bezpośrednio z GKSŻ w piątek, w czasie trwania zgrupowania, i to był pierwszy strzał w stopę. W niedzielę, też w czasie trwania obozu, poszła wiadomość na temat usunięcia Janowskiego z kadry. To według mnie był strzał w druga stopę - dodaje.
"To jeszcze nie koniec"
Fiałkowski nie ukrywa także, że osobiście był przeciwny zagranicznym zgrupowaniom. Dla niego najlepszą opcją byłoby zorganizowanie go w Polsce. W pierwszym dniu zawodnicy spotkaliby się ze sztabem szkoleniowym oraz działaczami i spokojnie porozmawiali. W kolejnym zaproszono dziennikarzy, aby to oni mogli spędzić kilka godzin z żużlowcami. W trzecim dniu z kolei kadrowicze rozjechaliby się do swoich domów.
- Nie chcę stawać po żadnej ze stron, bo posiadam wiedzę o tym wszystkim tylko z doniesień medialnych. Pewnie prawdę znają Rafał Dobrucki i Maciej Janowski i to oni powinni w ciszy oraz spokoju wyjaśnić całą sytuację z władzami. Uważam również, że to jeszcze nie koniec tego zamieszania. Ciąg dalszy będzie miał miejsce podczas sezonu i będziemy do tego wracać - podsumowuje Zbigniew Fiałkowski.
Co prawda nie rozwinął, co dokładnie miał na myśli, ale można sobie wyobrazić, że Janowski będzie jednym z najskuteczniejszych jeźdźców w PGE Ekstralidze. Wówczas powstanie dyskusja, czy 33-latek powinien jednak wrócić do reprezentacji na Speedway of Nations. Tym bardziej, jeśli drużynie nie uda się wywalczyć złotego medalu. Ponownie przywołać aferę z początku lutego może odmowa jazdy niektórych zawodników na według nich źle przygotowanym torze czy jakieś inne zamieszanie. A takie sytuacje zdarzają się praktycznie w każdym sezonie.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty