John Titman urodził się 26 stycznia 1951 roku w Brisbane. Jako dziecko często podróżował z rodzicami do oddalonego o prawie 700 kilometrów Rockhampton, gdzie spędzali oni święta Bożego Narodzenia. To tam, kiedy miał siedem lat, po raz pierwszy poszedł na lokalny tor żużlowy. Kiedy stał się nastolatkiem, to kupił sobie pierwszy motocykl - Matchless 350cc na którym uczył się pierwszych ślizgów.
- Wraz z kolegami udawaliśmy się nad rzekę, gdzie trenowaliśmy na podmokłych terenach. Zacząłem się uczyć ślizgu i pokonywania łuków, na torze, który sami rysowaliśmy. Później dostałem pracę w sklepie motoryzacyjnym. Przyuczałem się na mechanika. Jeździłem swoim starym motocyklem, na prowizorycznym torze, gdzie organizowaliśmy zawody klubowe, ale problem był taki, że nie dawano tam żadnych nagród pieniężnych - przyznał w Titman w rozmowie z WP SportoweFakty.
Początki nie należały do najłatwiejszych. - Nie mieliśmy stalowych butów, więc kupowaliśmy wojskowe obuwie za kilka funtów i świetnie się bawiliśmy - wspomina na łamach serwisu amcn.com.au. Aby rozpocząć treningi musiał... skłamać. 16-letni wówczas kandydat na żużlowca musiał być nieco starszy, więc drobne zakłamanie rzeczywistości otworzyło mu bramę do wielkiego świata.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Goliński, Vaculik, Cegielski i Kędzierski
- W tamtych czasach w Queensland żużel był wszędzie. Na południu zawody odbywały się regularnie latem, a na północy zimą, więc można było się ścigać przez cały rok. Patrzyłem na gości, którzy płacili za starty w zawodach, podczas gdy żużel zapewniał niewielkie pieniądze startowe, ale i przyzwoite nagrody. Jako praktykant mechanik zarabiałem cztery i pół funta tygodniowo, więc to nie było takie złe - skomentował swoją późniejszą przygodę z czarnym sportem.
Titman wspomina swoje przeboje związane z transportem motocykli. Kiedy zdecydował się ożenić - mógł pozwolić sobie na posiadanie wyłącznie jednego samochodu. Oprócz tego miał także Yamahę SR500 z bocznym wózkiem i to tam wkładał swoje narzędzia, strój oraz... motocykl żużlowy.
Australijczyk miał okazję zasmakować speedwaya w angielskim wydaniu, kiedy to w 1972 roku dołączył do drużyny z Halifax. Spędził w niej tylko dwa sezony i w 1975 roku związał się już z Exeter, gdzie przejeździł z kolei trzy lata (1975-1977). W tym okresie będąc klubowym kolegą m.in. Ivana Maugera sięgnął po mistrzostwo ligi brytyjskiej, a po powrocie do ojczyzny Titman zdobył złoty medal w krajowym czempionacie.
Kolejne lata to przygody z Leicester (1978-1981), Hackney (1982-83), a karierę z brytyjskim żużlem kończył w teamie z Wimbledonu (1984). Dwukrotnie gościł w finałach mistrzostw świata - w 1978 roku (8. miejsce) oraz w 1979 roku (12. miejsce).
- W latach 80. zaangażowałem się w wyścigi na trawie i długim torze, a w 1983 roku zakwalifikowałem się do finałów mistrzostw świata na długim torze, zanim przeszedłem na emeryturę w 1986 roku - wspominał Titman, który po zakończeniu kariery na brak zajęć nie mógł narzekać.
Zanim podjął decyzję o odwieszeniu kevlaru na kołek założył firmę John Titman Racing, która do dziś zajmuje się sprzedażą akcesoriów i części potrzebnych do jazdy na wszelkiego rodzaju motocyklach - nie tylko tych żużlowych. Jest dostarczycielem kół JTR Speedway Wheels, na których zdobywali mistrzostwo świata Jason Doyle i Bartosz Zmarzlik.
W 2022 roku został przyjęty do Galerii Sław australijskiego żużla. Po latach spędzonych już poza torem, kiedy został zapytany przez "Speedway Star" o powody dla których nie udało mu się zrobić takiej kariery, jak chociażby Ivanowi Maugerowi czy innym zawodnikom, na których wzorował się Titman, odpowiedział:
- W tym czasie ścigałem się więcej na długich torach we Francji i Niemczech. Sporo pracy przy sprzęcie wykonywałem sam, zajmowałem się przygotowaniem motocykli, jazdą, czyszczeniem sprzętu i serwisem motocykli. Z perspektywy czasu powinienem po prostu komuś za to płacić, żebym ja mógł się skupiać na regeneracji i dbaniu o kondycję. Bywały dni, że wstawałem wcześnie rano, jechałem pięć godzin do Hackney, brałem udział w zawodach, a potem pędziłem na prom do Dover, bo czekały mnie zawody na trawie w Bordeaux. To był czas, kiedy mogłem się wyspać, ale niedziela znów cały dzień na nogach i powrót na kołach do domu.
Nazwisko Titman nadal jest obecne w australijskich wyścigach, choć nie żużlowych. Syn Johna bierze udział w wydarzeniach w ramach Sprintcar, z kolei jego wnukowie zdecydowali się na kartingi.