Senator ogłosił, że rozmawia z PGE i zaczęła się awantura. "Ludzie nie rozumieją"

PAP / Albert Zawada / Marta Mróz / Budynek PGE i Władysław Komarnicki
PAP / Albert Zawada / Marta Mróz / Budynek PGE i Władysław Komarnicki

Kiedy Władysław Komarnicki ogłosił, że prowadzi rozmowy z PGE w sprawie zakupu praw do nazwy gorzowskiego stadionu, kibice zarzucili mu hipokryzję. To ten senator krytykował bowiem państwowe spółki za wspieranie klubów. Teraz odpowiedział na zarzuty.

Jeszcze niedawno ebut.pl Stal Gorzów miała 13 mln zobowiązań i wydawało się, że nie przetrwa. Klub otrzymał jednak licencję nadzorowaną i realizuje plan naprawczy. Kilka milionów złotych pożyczyli mu lokalni biznesmeni, a później na wykupienie 23 proc. akcji w spółce zdecydowało się miasto. To sprawi również, że udzielone przez sponsorów pożyczki zostaną zamienione na akcje. Dzięki temu gorzowianie mają szanse, żeby wkrótce wyjść na prostą.

W ratowanie Stali angażował się też były prezes klubu Władysław Komarnicki, który w pewnym momencie ogłosił, że prowadzi rozmowy ze spółką PGE na temat sprzedaży praw do nazwy gorzowskiego stadionu. Gdy ta informacja ujrzała światło dzienne, to na senatora wylała się fala krytyka. Kibice pisali o jego hipokryzji, bo wcześniej Komarnicki ostro krytykował angażowanie się państwowych spółek w finansowanie działalności poszczególnych klubów. - To dwie różne rzeczy. Ludzie nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, o czym od dawna mówię - odpowiada polityk w rozmowie z WP SportoweFakty.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Stal Gorzów jeszcze niedawno miała 13 mln zobowiązań. Klub ma jednak licencję i zapowiada, że będzie realizować plan naprawczy. Czy wierzy pan w jego powodzenie?

Władysław Komarnicki, senator RP, były prezes Stali Gorzów: Wierzę, bo doszło do wielkiej mobilizacji ludzi biznesu, których doskonale znam. Każdy z nich wyłożył niemałe pieniądze. W trzy tygodnie udało się zebrać 4,5 mln złotych. Zaangażowanie tych biznesmenów to najlepsze, co mogło spotkać klub w tej trudnej sytuacji, choć oczywiście doceniam też ruch radnych, a w szczególności prezydenta Jacka Wójcickiego i przewodniczącego rady miasta Roberta Surowca. Gdyby miasto nie weszło do spółki, to dziś Stali by na pewno nie było albo byłaby pod wodą. Zamiast tego musielibyśmy zmierzyć się z wielką traumą.

ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada

Miasto wyłoży 2,5 mln na zakup akcji. Do tego klub ma otrzymać 2,2 mln na sport profesjonalny, a także 2,5 mln na promocję miasta poprzez sport, czyli w tym przypadku chodzi o pieniądze na organizację Grand Prix. Razem mamy zatem ponad siedem milionów złotych. Nie uważa pan, że to przesada?

Przecież to nie jest pierwszy taki przypadek. Przyznam szczerze, że nie rozumiem ani zdziwienia, ani tej narracji. Chciałbym panu grzecznie przypomnieć, w jakim stopniu miasto finansuje klub z Grudziądza. Tymczasem nikt o tym nie rozmawia. Poza tym Falubaz niedawno ratował nie kto inny jak prezydent Janusz Kubicki. Tam też nastąpiło "wejście" miasta w trudnym okresie. Stal ma wielkie tradycje i osiągnięcia, więc nie widzę nic szczególnego tym, że w trudnym czasie został uratowany przez lokalny biznes i prezydenta. Dla mnie to właściwa postawa.

Problem polega na czymś innym. To pan mówił, że kluby powinny opierać się w jak największym stopniu na prywatnym biznesie.

Oczywiście, że tak mówiłem. Niech pan tylko nie zapomina, że Gorzów nie stoi biznesem tak jak Wrocław, Toruń czy jeszcze kilka innych ośrodków. Nie mamy też obecnie takiego mecenasa jak Falubaz w osobie Stanisława Bieńkowskiego, który jest multimiliarderem. Gdybyśmy mieli, to jasne, że wolałbym klub, który jeszcze mocniej opiera się na prywatnych środkach. Uważam jednak, że w Gorzowie rzeczywistość jest inna, więc decyzję radnych i prezydenta uważam za racjonalną.

Wielu kibiców zarzuciło panu hipokryzję. Namawiał pan radnych do głosowania za wykupieniem akcji Stali, a wcześniej prowadził pan działania przeciwko finansowaniu klubów przez spółki Skarbu Państwa.

Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Atakowali mnie ci, którzy obłowili się dzięki pieniądzom ze Skarbu Państwa i do dziś mają z tego tytułu wielką kasę. Cieszę się, że minister sportu dostrzegł, że takie finansowanie jest głupotą.

Pragnę tylko przypomnieć, że prowadził pan rozmowy z PGE, żeby ta spółka wykupiła prawa do nazwy stadionu w Gorzowie.

To znowu dwie różne rzeczy.

Może pan rozwinąć myśl?

Stadion a klub to dwie różne rzeczy. Poza tym PGE w Gorzowie jest znaczącą firmą, związaną z tym miastem. Jest u nas wielka elektrociepłownia. Na tej samej zasadzie nigdy nie negowałem wsparcia, którego Motorowi Lublin od lat udziela Bogdanka. Nigdy ich za to nie zaatakowałem. Mówiłem wręcz, że to zupełnie normalne! Dobrze, że pan o to pyta, bo dochodzimy do sedna tej dyskusji. Problem niektórych ludzi polega na tym, że nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, co mówię i pewne sprawy upraszczają lub sprowadzają do klubu z Lublina. Poza tym akurat zarzut dotyczący mnie i PGE jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, bo to ja wprowadziłem ich do Ekstraligi, a nie do Stali Gorzów.

Dlaczego PGE nie wykupiło ostatecznie praw do nazwy stadionu w Gorzowie? Nie zdołał pan ich przekonać?

Znam dobrze prezesa PGE Dariusza Marca. Oni mają wystarczająco duży wkład w PGE Ekstralidze. Rozmawialiśmy, ale specjalnie nie nalegałem. Chciałem się dowiedzieć, jakie są możliwości. Tak naprawdę doszło tylko do rozeznania tematu.

Wróćmy do Stali. Niedawno klub tonął w długach. Tymczasem prezes Andrzej Rusko w rozmowie z WP SportoweFakty wyjawił, że na przełomie sierpnia i września to właśnie gorzowski klub złożył nierynkową propozycję Maciejowi Janowskiemu. Jest pan zszokowany?

Szczerze? Dziwię się, że prezes Andrzej Rusko się dziwi. Jest przecież bardzo doświadczonym działaczem. A już na pewno nigdy nie powiedziałbym o nim, że jest naiwny. Uważam, że to twardy i mądry człowiek, a w dodatku pracowity. Takie opowiadania wywołują u mnie jednak śmiech.

Z relacji prezesa Andrzeja Rusko wynika, że klub, który tonął po uszy w długach, zabiegał jeszcze o gwiazdę innej drużyny. Przyznam szczerze, że nie widzę w tym niczego śmiesznego.

Wszyscy wiedzą, że zawodnicy i menedżerowie podpuszczają poszczególne kluby. O rozmowach Macieja Janowskiego ze Stalą rzeczywiście słyszałem, ale dotarły do mnie informacje, że sygnał wyszedł z teamu zawodnika, który miał przekazać, że chętnie by zmienił pracodawcę. Pan Rusko doskonale wie, że topowi żużlowcy grają i czasami traktują prezesów jak piłeczkę. Nakręcenie spirali zarobków w polskim żużlu nie wzięło się z niczego. Uważam, że inicjatywa wyszła od zawodnika, a wrocławianie dali się podpuścić. Tak dzieje się jednak w przypadku wielu innych klubów. Wszyscy prezesi walczą o zawodników i często są przez nich sterowani. Jestem przekonany, że część z nich już ma plan, kim będzie pogrywać. Nie bądźmy naiwni. Zgadzam się jednak z prezesem Sparty w innej kwestii, o której panowie rozmawialiście. Z pewnością należy zrobić coś w kwestii audytów.

W tym przypadku trudno się z prezesem Betard Sparty nie zgodzić. 13 mln zobowiązań Stali z pewnością nie powstało w jeden sezon.

Nie chcę się wymądrzać, ale ewidentnie jest coś na rzeczy. Ten przykład powinien czegoś nauczyć Polski Związek Motorowy i zarząd PGE Ekstraligi. Trzeba bardziej wnikliwie badać finanse. Nie mam gotowego rozwiązania, ale należy coś zrobić. Sporo mówimy teraz o Stali, ale gwarantuje panu, że problemy ma większa liczba klubów ekstraligowych. Na razie jakoś się to kulało, ale Andrzej Rusko ma z pewnością rację, że zmiany są potrzebne.

Słyszał pan o planowanej rewolucji w kontraktach zawodników? Prezesi chcą odejść od kwoty za podpis lub bardzo ją ograniczyć, a zamiast tego płacić zdecydowanie więcej za punkty. Co pan na to?

Czytałem o tym pomyśle, ale nie wierzę w skuteczność tej rewolucji.

Takie rozwiązanie wydaje się sensowne, bo zawodnicy będą ponosić pieniądze głównie z toru.

Kiedy nadejdzie w polskim żużlu taki dzień, że prezesi uzgodnią, wprowadzą i będą trzymać się zasad, to będziemy mogli mówić o pierwszej jaskółce. Wtedy jako pierwszy powiem, że dzieje się coś naprawdę dobrego. Na razie mamy rządy zawodników. Pomysł oczywiście nie jest zły. Wszystko, o czym pan mówi, brzmi bardzo sensownie.

To skąd u pana wątpliwości?

Mam  dobrą pamięć i wiem, jak grają prezesi. Kiedyś jeden z działaczy próbował mnie przekonywać, że jedzie za 50 proc. kwot, które my wydajemy. Pokazał mi nawet kontrakty, ale nie wspomniał, że pozostałe 50 proc. jest w dodatkowych umowach. Uważam zatem, że topowi żużlowcy zawsze znajdą wyjście, by zaszantażować prezesów. Tak samo będzie z niższymi kwotami za podpis. Na papierze to rozwiązanie będzie funkcjonować, ale życie napisze inny scenariusz, bo któryś z działaczy nagle zapragnie mieć gwiazdę i zrobi wszystko, by ją pozyskać. W innych krajach zarządzający klubami potrafią dotrzymać danego sobie słowa. U nas jest inaczej, bo mamy w genach coś, co jest wielkim złem. Wzajemnie się nie szanujemy. Dopóki tak będzie, nie zmieni się nic.

Rozmawiał Jarosław Galewski, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (97)
avatar
RECON_1
15.01.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pge ma elektrocieplownie w Gorzowie woec kqse mozna brac...ale.jak Tarnow mial GA u siebie to bylo be...hipokryzja level hard. 
avatar
Atomic
13.01.2025
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
No przecież gdy spółki Skarbu Państwa sponsorują np. Motor Lublin to jest absolutnie niedopuszczalne, jeżeli chodzi o moją Stal Gorzów to przecież zupełnie co innego... Po-enerdowsko-lubuska cz Czytaj całość
avatar
Sandro
13.01.2025
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Panie, przecie ja mówiłem ze stane na głowie żeby inni nie kradli. Pan mnie nie rozumie, ja nic nie mówiłem że my sami mamy nie kraść, więc nam wolno, w końcu jesteśmy u wladzy... Władku, miałe Czytaj całość
avatar
janotoruń
12.01.2025
Zgłoś do moderacji
6
1
Odpowiedz
Jak czytam te wypowiedzi tego prezesa to już nic nie wiem za każdym razem mówi co innego wstyd tylko tej PGE Ekstraligi że pozwoliła im jeździć bo to jest przyzwolenie takie i będzie jeszcze ty Czytaj całość
avatar
Wschodni Płomień
12.01.2025
Zgłoś do moderacji
7
2
Odpowiedz
Waldkowi przez dwa sezony ból ściskał że Motor ma kasę ze spółek,teraz go boli że stal nie ma takiego Bieńkowskiego jak mają myszy. Wladziu jak tam rozmowy z nitrasem? Idą w dobrym kierunku? ; Czytaj całość