Bartosz Zmarzlik cieszył się, że po raz ósmy z rzędu znalazł się w czołowej dziesiątce Plebiscytu Przeglądu Sportowego, ale nawet on musiał zdawać sobie sprawę, że to może być pierwszy sygnał, że jego sukcesy... spowszedniały kibicom i nie robią już tak dużego wrażenia.
Młody żużlowiec przeszedł do historii, bo znów okazał się bezkonkurencyjny, a w swojej dyscyplinie jest już o krok od tytułu najwybitniejszego zawodnika w historii. W teorii brzmi jak przepis na bezgraniczną miłość kibiców żużla i docenienie ze strony fanów innych dyscyplin. Niestety tylko w teorii. W sobotę w Warszawie trudno było nie odnieść wrażenia, że sukcesy Zmarzlika mogły się fanom nieco... znudzić.
Żużlowy mistrz świata po pierwszy raz od czterech lat znalazł się poza podium. W środowisku nie było już tak dużej mobilizacji jak w poprzednich latach, a wiele wskazuje na to, że Zmarzlikowi nawet po wyrównaniu historycznych osiągnięć Tony'ego Rickardssona i Ivana Maugera może być trudno przywrócić w środowisku żużlowym taką euforię, jak w 2019 roku, gdy triumfował w Plebiscycie Przeglądu Sportowego. To zły sygnał przed kolejnymi edycjami plebiscytu.
ZOBACZ WIDEO: "To jest sygnał". Apeluje do władz żużlowych o zmianę regulaminu
Można uznać, że w roku olimpijskim Zmarzlik po prostu musiał uznać wyższość medalistów olimpijskich. I tak, i nie, bo przecież w 2021 roku Polacy przywieźli z Tokio trzy złote medale, a Zmarzlik przegrał jedynie z Anitą Włodarczyk i Robertem Lewandowskim. Wtedy jednak emocji wokół niego było znacznie więcej.
Obecnie jest inaczej, ale trudno się temu dziwić, skoro rywalizacja Polaka w Grand Prix nie budzi już wielkich emocji nawet wśród najbardziej fanatycznych kibiców tej dyscypliny. Zmarzlik wciąż błyszczy, ale kolejnym jego tytułom trudno przypisać jakąś historię. Nie ma nieprawdopodobnych mijanek, walki do ostatniego wyścigu. Rywale są tak słabi, że nie ma dużych szans, by kolejne złote medale 29-latek zdobywał po heroicznej walce, która poruszy ogół kibiców. Dziś nikt spoza środowiska żużlowego nie ma szczególnego powodu, by śledzić rywalizację w GP, bo emocji jest tam jak na lekarstwo, a role w cyklu przydzielone są praktycznie od samego początku.
Jeszcze mocniej może martwić to, że poza Zmarzlikiem trudno mówić o docenieniu środowiska żużlowego. Choć jego reprezentant od lat znajduje się w czołówce Plebiscytu na Najlepszego Sportowca Polski, to trudno nie odnieść wrażenia, że z roku na rok reprezentacja tego środowiska jest na Balu Mistrzów Sportu coraz mniejsza.
Polscy żużlowcy od 2010 roku nawet nie byli blisko wyróżnienia dla najlepszej drużyny roku, skończyły się też lata, gdy regularnie na uroczystą galę zapraszany był selekcjoner żużlowej reprezentacji, a cały stolik zajmowali oficjele PZM i PGE Ekstraligi. Bartosza Zmarzlika na Gali Mistrzów Sportu wspierał prezes Orlen Oil Motoru Lublin, Jakub Kępa i były to jedyne osoby kojarzone z żużlem podczas całej uroczystości. Słabo jak na jedną z najbogatszych lig zawodowych w Polsce i dyscyplinę, która od ośmiu lat ma swojego reprezentanta w czołówce polskich sportowców.
Mateusz Puka
Tak jak i w skokach,od kilku lat te same twarze,może w skokach o Czytaj całość