Weronika Nowakowska, Łukasz Kadziewicz oraz Adrian Miedziński byli gośćmi Marcina Ramsa w programie "Sportowy top tygodnia" na antenie TVP Sport. Torunianin zmierzył się z różnymi pytaniami dotyczącymi czarnego sportu. Choćby tymi dotyczącymi adrenaliny i niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą żużel.
- Nie może być strachu. Jeśli o nim myślisz i o tym, że coś się może zdarzyć, to z góry jesteś przegrany - przyznał Miedziński.
Zagadnięty przez Kadziewicza o analizę na torze i podejmowanie decyzji w ułamku sekundy, odpowiedział: - Wiadomo, że człowiek patrzy na to, co się dzieje i czasem odpuści. Nie rozmyśla jednak nad tym, bo to są odruchowe sytuacje. To jak z jazdą samochodem. Wymijasz kogoś i się zastanawiasz, czy dam radę, bo jedzie auto z naprzeciwka. Oceniasz sytuację i przekładasz na rzeczywistość.
ZOBACZ WIDEO: Ogromne wsparcie miasta dla Stali. Gorzów pójdzie śladem Zielonej Góry?
Jednym z punktów programu było przytaczanie wpisów, które prowadzący programu znalazł w serwisie "X" (dawniej Twitter). Miedziński został skonfrontowany z postem krytykującym speedway, w którym jeden z użytkowników uznał, że żużel jest gorszy od skoków, bo uprawia go "pięć narodów na krzyż, a na poważnie jeden, w porywach do dwóch".
- Na pewno w Polsce jest popularny, ale uprawiany na całym świecie. Myślę, że żużel nie jest sportem niszowym. Gdyby tak było, to w Grand Prix mielibyśmy 10 Polaków, a tak to jest wymieszane i trudno było zdobywać nam mistrzostwa świata, bo przed Zmarzlikiem był dopiero Tomasz Gollob. Po prostu w Polsce najbardziej się ten sport rozwinął i pozostaje nam się z tego cieszyć - powiedział Miedziński.
Rams przypomniał historię byłego reprezentanta Polski i jego walki o powrót do zdrowia, a następnie do rywalizacji sportowej. Miedziński przyznał, że sama chęć ponownej jazdy mocno go mobilizowała do cięższej pracy i może się cieszyć, że udało mu się wyjść z sytuacji na tyle, by znów przywdzieć kevlar i ścigać się w PGE Ekstralidze.
- Była możliwość występowania w Unii. Chciałem wrócić i to było fajne dla mojej głowy, bo się odbudowywałem. Bardzo mi to pomogło i fajnie, że była taka możliwość. W sezonie 2024 powiedziałem, że to była fajna lekcja, ale jeśli mam wrócić, to zrobię to dobrze. A do tego potrzeba przepracowanej zimy, zbudowanego teamu, a ja nie po to tyle lat pracowałem, by na koniec to roztrwonić - mówił 39-latek.
Adrian Miedziński pod pewnymi względami jest jedynym takim wychowankiem Apatora. Więcej o tym TUTAJ.