Marcel Kowolik jest jedną z nadziei polskiego żużla, która rozwija się w barwach Betard Sparty Wrocław. Zawodnik do "czarnego sportu" trafił za sprawą swojego ojca Szymona i wujka Sebastiana, którzy w przeszłości ścigali się na żużlu. Ten drugi uchodził nawet za talent, ale na przeszkodzie w rozwoju stawały kontuzje. Po jednej z nich musiał przejść aż sześć operacji.
Sebastian Kowolik przez siedem sezonów (1994-1996, 1999-2002) związany był ze swoim macierzystym klubem, którym jest Śląsk Świętochłowice. Oprócz tego ścigał się w częstochowskim Włókniarzu, rybnickim ROW-ie, a także w zespołach z Łodzi i Opola. Szymon, ojciec Marcela, licencję natomiast uzyskał w barwach Kolejarza Opole. Kariera ta trwała jednak tylko dwa lata, a później próbował swoich sił wśród amatorów.
Kowolikowie jednak cały czas związani są ze Świętochłowicami. To właśnie tam trenował Marcel Kowolik w trakcie, kiedy oczekiwał na transfer do Sparty. Przy ulicy Bytomskiej jest traktowany jak swój.
ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"
- Słyszałem o tym i kibicuję, żeby to się udało - mówił Marcel Kowolik w rozmowie z ekstraliga.pl, kiedy został poruszony wątek powrotu Śląska na ligową mapę (więcej o tym TUTAJ).
Nastolatek z Rudy Śląskiej wystartował w Świętochłowicach w zawodach o Puchar MACEC. To właśnie on otrzymał największą owację podczas prezentacji i czuł spory niedosyt, kiedy przegrał w biegu dodatkowym z Andrijem Karpowem.
- Naprawdę fajna sprawa, że mogłem się tu pokazać. Można powiedzieć, że jechałem u siebie, przed swoimi kibicami. To była wielka przyjemność - skomentował żużlowiec.