Duńczyk pod koniec czerwca zaliczył groźny upadek w meczu polskiej ligi. Po kolizji z klubowym partnerem złamał rękę, ale również doznał pęknięcia kręgu szyjnego C5. Dodatkowe badania wykazały, że wystąpiło ono blisko nerwu, przez co zalecana była większa ostrożność, a więc także dłuższa przerwa od startów. Zapowiadało się, że to koniec sezonu dla Nicolaia Klindta.
"Minęło bardzo dużo czasu, zanim mogłem się podzielić jakimikolwiek informacjami na temat mojego stanu zdrowia. Przez jakiś czas było wiele niewiadomych, choć rozmawiałem z wieloma lekarzami i specjalistami. Konsultowałem wszystko również z neurologiem, który obejrzał wszystkie skany i stwierdził, że z szyją jest w porządku, goi się i tworzy wzrost kości wokół złamania, co jest świetną wiadomością. Dawno nie byłem tak szczęśliwy" - napisał Klindt w social mediach.
Lekarz dał już Duńczykowi zielone światło na powrót do normalnej aktywności, także tej sportowej. To oznacza, że po dwunastu tygodniach żużlowiec może znów przywdziać kevlar i wsiąść na motocykl. Pierwsze jazdy już udało mu się zaliczyć.
"Mogę pokazać wszystkim, którzy we mnie zwątpili, że jestem gotowy i będę też należycie przygotowany do jazdy w sezonie 2025" - dodał zawodnik, który zapowiedział występ w 72. turnieju o Łańcuch Herbowy miasta Ostrowa Wielkopolskiego.
ZOBACZ WIDEO: Finansowe eldorado? Gwiazda ligi wprost o swoich zarobkach