Żużel. Janowski powinien trzymać kciuki za... rywali Polaków? "Ofiara sukcesu własnego kraju"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Na początku października czterech Polaków weźmie udział w GP Challenge. Jeśli przynajmniej dwóch z nich awansuje do przyszłorocznego cyklu, znów może w nim zabraknąć Macieja Janowskiego. - Marnujemy kolejnych zawodników - mówi Krzysztof Cegielski.

4 października w czeskich Pardubicach odbędzie się Grand Prix Challenge, z którego czterech najlepszych zawodników awansuje do cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata w 2025 roku. W zawodach weźmie udział czterech Biało-Czerwonych - Patryk Dudek, Dominik Kubera, Kacper Woryna oraz Przemysław Pawlicki.

- Polacy muszą wykorzystać tę sytuację. Tor w Pardubicach jest znany naszym żużlowcom. Mam nadzieję, że co najmniej jeden, ponieważ to i tak będzie sukces, a może nawet dwóch naszych zawodników awansuje do Speedway Grand Prix - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski.

Warto zaznaczyć, że w tej chwili na liście startowej znajduje się kilku czołowych żużlowców świata na czele z Robertem Lambertem. Brytyjczyk jednak jest już pewny utrzymania się w cyklu, podobnie Daniel Bewley, a krok od tego jest Jack Holder. Wówczas ich miejsce w Czechach zajmą Frederik Jakobsen, Jaimon Lidsey i Tom Brennan.

ZOBACZ WIDEO: Przyjemski nie poradzi sobie na bydgoskim torze? Jasna odpowiedź Bajerskiego

TAURON Speedway Euro Championship może wygrać z kolei Andrzej Lebiediew. Łotysz w takiej sytuacji także nie będzie musiał wystąpić w Pardubicach. Za niego powinien wskoczyć Martin Vaculik, ale 34-latek też zapewnił sobie już udział w SGP w 2025 roku. Dlatego w turnieju pojedzie Jacob Thorssell. To oznacza, że przynajmniej na papierze, najgroźniejszymi rywalami Polaków powinni być: Kai Huckenbeck, Jan Kvech, Anders Thomsen, Rasmus Jensen, Brady Kurtz oraz Max Fricke.

Cegielski podkreśla, że dla Kacpra Woryny czy Przemysława Pawlickiego Grand Prix Challenge to jedyna szansa na wywalczenie awansu do Indywidualnych Mistrzostw Świata, gdyż nie mają co liczyć na stałą "dziką kartę", mimo że nie są gorsi od zawodników z niektórych krajów.

- Jak widać, z przyznawaniem tych przepustek dla Polaków idzie organizatorom trudno, chociaż sportowo mamy wielu dobrych żużlowców. Ucierpiał na tym, chociażby Maciej Janowski. Moim zdaniem to był ogromny błąd. Szkoda, że nie walczymy bardziej o naszych zawodników, ponieważ wrocławianin jest jedynym z Biało-Czerwonych obok Bartosza Zmarzlika, który jest w stanie zdobyć medal GP - twierdzi nasz rozmówca.

Co więcej, według niego, jeśli dwóch naszych reprezentantów zapewni sobie promocję do cyklu, kłopot będzie miał wcześniej wspomniany wrocławianin. Ten może liczyć wyłącznie na przychylność organizatorów. O to jednakże może być wówczas trudno. - Nie powinno to wyglądać tak, że ktoś jest ofiarą sukcesu własnego kraju. Szczególnie że wiele osób narzeka na poziom Grand Prix - zwraca uwagę Cegielski.

- Patryk Dudek, podobnie jak Maciej Janowski, powinien być w IMŚ. Kilka miesięcy słabszej formy nic nie znaczy. Nie powinniśmy pozwalać, żeby ich "wyrzucano" z SGP, jeśli sportowo im się nie ułoży i zamieniano na żużlowców, którzy nie pasują do Grand Prix. Jak widać, kierowanie się nacjami nic nie daje. Jesteśmy najsilniejszym krajem i najwięcej wnosimy w ten cykl. Marnujemy kolejnych zawodników, którzy powinni być w mistrzostwach świata - podsumowuje ekspert.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty