Po dość trudnej przeprawie Bartosz Zmarzlik zameldował się w gronie ośmiu najlepszych zawodników Grand Prix Łotwy w Rydze. Początek zawodów nie zwiastował niczego dobrego - upadek i zaledwie cztery oczka po trzech seriach. Ostatecznie Polak jednak wykonał plan minimum, a kiedy był już w półfinale, to poczuł, że może więcej.
Po awansie do finału 9. rundy mistrzostw świata od krawężnika ustawili się w nim: Daniel Bewley, Zmarzlik, Max Fricke i Fredrik Lindgren. Polak nie wyszedł jednak dobrze spod taśmy, a dodatkowo na dojeździe do pierwszego wirażu pociągnęło go, co wydawałoby się, że wpędzi naszego żużlowca w jeszcze większe tarapaty.
Jednak nic bardziej mylnego! Zmarzlik wjechał w idealny tor i przemknął obok rywali, obejmując prowadzenie, którego nie oddał już do samego końca. - Jak sobie poradzi Bartosz z pogonią Fredrika? W półfinale też był przed nim. Trzymaj "Bartula" mocno kierownicę, bo tu może być dziś przepięknie - relacjonował Michał Korościel na antenie Eurosportu.
I choć Zmarzlika raz pociągnęło, to nie stracił tego, po co przyjechał na Łotwę, czyli zwycięstwa w Rydze.
-> RELACJA Z ZAWODÓW W RYDZE
-> KLASYFIKACJA GENERALNA SGP 2024
Czytaj także:
- Maciej Janowski może opuścić Betard Spartę?!
- Polak uda się do Australii. Sprawdzi się na tle byłych mistrzów świata
ZOBACZ WIDEO: Ogromny budżet Texom Stali. "Jak będzie trzeba, to go podwoimy"