Żużel. Śmieją się z ich "wpadki", ale nie mają racji. "Sędzia zwrócił honor"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jarosław Dymek, w tle Marcin Sekula
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jarosław Dymek, w tle Marcin Sekula

To nie był szczęśliwy dzień dla OK Kolejarza Opole. Nie dość, że zespół gładko przegrał kolejny mecz ze Startem Gniezno i odpadł z walki o awans do Metalkas 2. Ekstraligi, to sztab szkoleniowy tej drużyny niesłusznie stał się obiektem kpin kibiców.

OK Kolejarz Opole uległ w niedzielę Ultrapur Startowi Gniezno 37:53. Gospodarze od początku mieli kontrolę nad meczem i nawet przez moment nie mieli powodu, by denerwować się o losy rywalizacji. Nie ma się więc co dziwić, że po meczu głównym tematem rozmów stała się rzekoma wpadka opolskiego sztabu szkoleniowego.

Fani żartują sobie z menedżera opolskiego zespołu Jarosław Dymek, że tak mocno się pogubił, że chciał dwukrotnie wystawiać tego samego żużlowca w ramach zastępstwa zawodnika. Okazuje się jednak, że to nie menedżer, a sędzia Tomasz Fiałkowski nie znał regulaminu.

Chodzi o sytuację przed 10. biegiem, gdy goście chcieli desygnować w miejsce kontuzjowanego Stanisława Melnyczuka ustawionego pod numerem 8 Kevina Juhl Pedersena. Zmianę zablokował sędzia, ponieważ uznał, że Duńczyk występował już za tego zawodnika w ramach zastępstwa zawodnika w biegu siódmym, a proponowana zmiana nie jest zgodna z regulaminem.

ZOBACZ WIDEO: Nazywają go następcą Bartosza Zmarzlika. Niektórzy mówią o zbyt małym progresie

- To miała być rezerwa zwykła, do której przecież zawodnik startujący jako rezerwowy ma praktycznie zawsze prawo. Arbiter się pogubił i mocno skomplikował nasz plan taktyczny. Zresztą dość szybko zdał sobie sprawę ze swojego błędu, bo jeszcze w trakcie meczu miałem okazję z nim rozmawiać i sam zwrócił honor, że niesłusznie zablokował zmianę. Jako rezerwa zwykła Juhl Pedersen mógł wystąpić w tym biegu bez problemu - tłumaczy całe zamieszanie menedżer Kolejarza, Jarosław Dymek.

Kibice już zdążyli prześmiewczo komentować całą sytuację, a winę za zamieszanie niesłusznie obarczyli menedżera. Choć mowa o ewidentnym błędzie arbitra, to już teraz jest jednak pewne, że sprawa nie będzie miała dalszego ciągu. Przedstawiciele Kolejarza nie zamierzają bowiem składać skargi do GKSŻ.

- Przegraliśmy dość wysoko, więc ten błąd nie miał wielkiego wpływu na to, czy awansujemy do finału. Trzeba jednak uczulać arbitrów, bo gdyby podobna sytuacja zdarzyła się w rywalizacji na styku, to mielibyśmy gigantyczny skandal - dodaje Dymek.

Czytaj więcej:
Lampart skomentował swoją przyszłość klubową
Nokaut w ostatnich biegach. Losy awansu blisko rozstrzygnięcia

Źródło artykułu: WP SportoweFakty