Jeszcze w maju wydawało się, że Sławomir K. musi szykować się na długie miesiące spędzone w areszcie. Były działacz Kolejarza Rawicz trafił za kratki w listopadzie 2023 roku, a później sąd kilkukrotnie wydłużał jego tymczasowy areszt. Zgodnie z ostatnim postanowieniem, K. miał siedzieć w celi co najmniej do 31 sierpnia.
Sławomir K. na wolności
Tymczasem, jak dowiedziały się WP SportoweFakty, niedawno K. opuścił areszt. Potwierdził nam to Krzysztof Bukowiecki, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Łodzi. - Wobec Sławomira K. nie jest już stosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania z uwagi na jego uchylenie i zastosowanie w jego miejsce dozoru policji, poręczenia majątkowego raz zakazu opuszczania kraju połączonego z zatrzymaniem paszportu - informuje nas prokurator.
Wielomiesięczne dochodzenie pozwoliło śledczym udokumentować aż 1211 czynów zabronionych, jakie K. miał popełnić jako kluczowa osoba w firmie Metalika Recycling sp. z o.o. Były prezes rawickiego Kolejarza będzie odpowiadał przed sądem m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich
- Aktualnie w sprawie status podejrzanego posiada 79 osób - podkreśla prokurator Bukowiecki. W areszcie nadal przebywa Stephan A., jeden z biznesowych partnerów Sławomira K. Obaj wspólnie działali w żużlowym Kolejarzu Rawicz, w którym mężczyzna pochodzący z Francji był członkiem Komisji Rewizyjnej. W ostatnich tygodniach przed zatrzymaniem A. był też formalnie prezesem firmy Metalika Recycling sp. z o.o.
Śledczy muszą wyjaśnić, jaka była rola A. w mafii śmieciowej, bo postanowienie o jego zatrzymaniu obejmuje aż 4316 czynów zabronionych.
Wcześniej zarzuty usłyszeli też Przemysław R. ps. Baranina (przedstawiciel handlowy oraz osoba odpowiedzialna z ramienia Metalika Recycling sp. z o.o. za kontakty z kontrahentami), a także pracownice biurowe firmy - Magdalena P. oraz Anna S.
Chociaż śledztwo prowadzone jest przez łódzką prokuraturę od kilkunastu miesięcy, to na razie daleka jest ona od złożenia do aktu oskarżenia przeciwko członkom tzw. mafii śmieciowej. - Aktualnie prowadzone są czynności procesowe w postaci przesłuchań świadków, uzyskiwaniu dokumentacji, a także wykonywanie czynności z udziałem podejrzanych. Z uwagi na nowe wątki prowadzonego postępowania czynności koncentrują się w dalszym ciągu na ustalaniu zakresu działalności osób i podmiotów objętych śledztwem - relacjonuje rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi.
Mafia śmieciowa pod lupą śledczych
Prokuratura Regionalna w Łodzi wzięła pod lupę działalność ok. 700 firm zajmujących się gospodarowaniem odpadami. To jedno z największych śledztw prowadzonych obecnie w naszym kraju.
Prokurator Bukowiecki już wcześniej przyznał nam, że "w przeciwieństwie do spraw dotyczących wyłudzeń VAT-u, w tym przypadku nie mówimy o skomplikowanym łańcuszku podmiotów, a o mafijnej pajęczynie, gdzie relacje pomiędzy poszczególnymi podmiotami i osobami są bardziej skomplikowane".
Na czym polegał proceder, w który zaangażowany był m.in. Sławomir K.? Okazuje się, że bardzo często, już na etapie odbioru odpadów przez pośrednika od producenta, zmieniały one swoją kategorię. Śmieci zarejestrowane jako komunalne nagle stawały się mineralnymi, dzięki czemu można było je np. wsypać do żwirowisk. W ten sposób firmy inkasowały fortunę za odpady, a pozbywały się ich za darmo.
- Firmy prowadzące legalną działalność były wykorzystywane do tego, by przyjmować odpady, które nie powinny się tam znaleźć. Mieliśmy do czynienia z bombą ekologiczną i protestami lokalnej społeczności - opowiada prokurator Bukowiecki.
Członkowie mafii śmieciowej wykorzystywali też tzw. słupy, które tylko na papierze zajmowały się segregacją odpadów. Dotyczyło to materiałów niebezpiecznych, takich jak lakiery czy farby. W tym celu wynajmowano opuszczone hale czy wyrobiska, gdzie nielegalnie składowano śmieci.
Sławomir K. porzucił żużel
Sławomir K. jeszcze kilkanaście miesięcy temu kreślił ambitne plany jako prezes II-ligowego Kolejarza Rawicz. W klub zainwestował kilka milionów złotych. Działacz liczył na rychły awans na wyższy szczebel rozgrywek. Z czasem okazało się, że "Niedźwiadki" stały się kolosem na glinianych nogach. Żużlowcy nie otrzymali pieniędzy zarobionych na torze, a sam K. zniknął w lipcu 2023 roku za granicą.
Już wtedy plotkowano, że K. trafił za kratki. W klubie nikt nie był w stanie powiedzieć, co dzieje się z prezesem. Aż sam zainteresowany przemówił po kilku kolejnych tygodniach. Skontaktował się wtedy z redakcją WP SportoweFakty.
- Byłem zmęczony tym wszystkim, dlatego postanowiłem pojechać na urlop do Hiszpanii. Wyłączyłem telefon, aby zupełnie się od tego odciąć. Tylko tak człowiek może naprawdę odpocząć. Ja zawsze tak robię i przy okazji urlopu wyłączam telefon - przekonywał K. w sierpniu 2023 roku, a już trzy miesiące później siedział w areszcie.
Problemy K. doprowadziły do upadku żużla w Rawiczu. Jeszcze w zeszłym roku kibice Kolejarza organizowali zbiórkę środków na potrzeby ukochanego klubu, czym sam prezes był... zaskoczony. Długo przekonywał, że sytuacja finansowa "Niedźwiadków" nie jest najgorsza. W tym roku klub nie otrzymał jednak licencji na starty w rozgrywkach i niewiele wskazuje na to, aby "czarny sport" miał powrócić do tego niewielkiego miasta.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kapitan Unii opowiada o sytuacji z kibicami. "Dobrze, że wiedział co zaśpiewać"
- Zbudowali już trzon i mają dwie niewiadome. Rusiecki mówi, z kim odbył rozmowy