KS Apator Toruń poniósł kolejną w tym sezonie porażkę w meczu wyjazdowym. Tym razem uległ Betard Sparcie Wrocław 42:48. Mimo wszystko ekipa z województwa kujawsko-pomorskiego może być zadowolona z takiego rezultatu.
Ten spowodował, że wywalczyła ona punkt bonusowy, który może być niezwykle istotny w kontekście walki o jak najlepsze miejsce po rundzie zasadniczej w PGE Ekstralidze. Zresztą torunianie obecnie nie są jeszcze nawet pewni utrzymania w najlepszej żużlowej lidze świata.
Przyzwoity wynik na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu to zasługa między innymi Emila Sajfutdinowa, który obok swojego nazwiska zapisał 12 punktów oraz dwa bonusy w sześciu biegach. Szczególnie szybki był po swoim upadku w drugim starcie, po którym został wykluczony. W następnych czterech gonitwach nie uległ żadnemu rywalowi. Wcześniej za to przegrał z Maciejem Janowskim.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje
- Przed upadkiem też byłem szybki. Mieliśmy ciekawe zawody. Dobrze, że wyciągnęliśmy ten rezultat na punkt bonusowy. Szkoda, że nie wygraliśmy. Musimy przyjąć, że jechaliśmy na fajnym, ale trudnym oraz specyficznym torze. Rywalizowaliśmy na wyjeździe i nie wszyscy byliśmy w dobrej dyspozycji - powiedział po meczu w rozmowie z mediami klubowymi 34-latek.
Faktycznie pretensji, oprócz niego, można nie mieć wyłącznie do Patryka Dudka i Roberta Lamberta. Ta trójka wywalczyła łącznie 35 "oczek". Punkcik zdobył Antoni Kawczyński, ale ten tak naprawdę dopiero uczy się żużla w PGE Ekstralidze. Ponownie za to zawiedli Wiktor Lampart, Paweł Przedpełski oraz Krzysztof Lewandowski. Każdy z nich zainkasował po dwa punkty.
Czytaj także:
- Skandal na meczu polskiej ligi. Senator mówi o hołocie i prostactwie
- Żużel. Betard Sparta z kolejnym zwycięstwem. Niedosyt jednakże pozostał