Kibice dali mi zdrowo popalić! - rozmowa z Tomaszem Chrzanowskim, żużlowcem Polonii Bydgoszcz

Przechodząc przed sezonem 2009 do Bydgoszczy, Tomasz Chrzanowski miał nadzieję na odbudowanie swojej dyspozycji. Niestety nie udało mu się spełnić tego założenia, a czemu tak się stało wyjaśnił w rozmowie ze znanym bydgoskim fotoreporterem Jarosławem Pabijanem.

Jarosław Pabijan: Podpisanie kontraktu z tobą było odbierane przez kibiców w kategoriach poważnego wzmocnienia. To zresztą było już kolejne podejście działaczy do rozmów z tobą i wreszcie zakończone sukcesem. Tymczasem za sezon 2009 wystawiłbyś sobie ...

Tomasz Chrzanowski: ... dwóję! Ale z dwóją ... teraz się przechodzi do następnej klasy, więc może to jest jeszcze jakaś nadzieja?

Być może, ale Twoje wyniki szybko zniwelowały kredyt zaufania, który miałeś u kibiców.

- Może z trybun patrzyli na mnie przez pryzmat mojego pochodzenia z Torunia, ale ja nie chciałbym być kojarzony w taki sposób. Na początku kibice dali mi zdrowo popalić, bo gdy nie szło odwrócili się ode mnie. Pamiętam taką sytuację, że miałem na koncie jeden i zero, i przed następnym biegiem mocno na mnie gwizdali. Po sześćdziesięciu sekundach były brawa i owacje po wygranym biegu ...

To nie jest dziwne, bo łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Nawet, gdy uporządkowałeś sprawy sprzętowe, daleko było do ustabilizowanej dyspozycji ...

- To jest kwestia pól startowych, od których się zaczyna. W meczu z Zieloną Górą przywiozłem jeden, potem zero, i widziałem już jak trener rozmawia z menedżerem Emila, że będę zastępowany! Tymczasem po starcie z wewnętrznych pól zdobyłem trzy i dwa z bonusem!

Podobno na początku sezonu chciałeś trochę oszczędzić na przygotowaniu sprzętu?

- Jak rok wcześniej na torze w Bydgoszczy pasowało mi i na lidze, i na Kryterium, to nikt nie pytał, na czym jadę. A w tym roku pojawiły się teorie, że nie zainwestowałem, że po sprawdzeniu numerów silników okazuje się, ze jeździłem na sprzętach z pierwszej ligi i tak dalej. To nie jest prawda, bo z silników kupionych i zrobionych na konkretne tory i ustawienia, które mi dotychczas pasowały, nie sprawdziło się nic! Numery silnika są nabite na karterze, a to jest tylko obudowa. Tak naprawdę nie zagrało ze sprzętem, a potem to już się sypało i brakowało wszystkiego. W pewnym momencie to najbardziej jazdy. Nie udało się załatwić kontraktu w Szwecji i brakowało mi ścigania. Zostawały mi treningi na Polonii, gdzie byłem zostawiony sam sobie. Dlaczego? Trening odbywał się najczęściej raz na tydzień, w niepełnym składzie, a koledzy z drużyny w większości przypadków jeździli na rezerwowym sprzęcie. To żadne sprawdzenie dyspozycji i motocykla ... Silniki jeździły sobie do tunera na poprawki, ale to nic nie dawało. Do tego doszły problemy z zapłonami tyrystorowymi i już nie wiedziałem, czy zawodzi mnie prąd, czy silniki. Można się pogubić! Wróciłem ze sprzętem do Ryszarda Kowalskiego, który poprawił mi silniki, później zmieniliśmy części. Wał, tłok, korbowód, wałki rozrządu, głowice ... wszystko ... Pod koniec sezonu jakoś to zaowocowało.

Jakie masz teraz plany na sezon 2010?

- Teraz zobaczymy jak się potoczą rozmowy. Wolałbym jechać w Ekstralidze, ale nie wiem czy znajdę tam miejsce. Prowadzę rozmowy, więc jakieś zainteresowanie jest. Nie ma oferty z Bydgoszczy, ale jeżeli działacze wrócą do mojej kandydatury, to rozważę ją bardzo uważnie. Czy Buczkowski, czy ja to w jakimś stopniu tor już poznaliśmy. Tor i uwarunkowania już znam ... Przejechałem rok w Ekstralidze. Wiem teraz, że trzeba jeszcze inaczej inwestować w sprzęt, bo jak się nie trafi to pogoń jest straszna ... Wiem, czym Ekstraliga smakuje i to, że nie ma miejsca na błędy i słabsze starty. Pierwsza liga to jest większy komfort psychiczny, bo zdobywa się łatwiej punkty, ale mam jeszcze ambicje!

Komentarze (0)