Były opiekun reprezentacji Polski jest znany w środowisku jako wielki fan kolarstwa. W zeszłym roku Cieślak przejechał na rowerze ponad 11 tysięcy kilometrów. W trakcie sezonu dzień bez przejażdżki po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej jest dniem straconym.
Wieści o wyjątkowej pasji legendarnego trenera dotarły także do Wielkiej Brytanii. Były żużlowiec Chris Morton postanowił to wykorzystać do promocji swojego przedsięwzięcia i zaprosił Cieślaka do udziału w nim - wyprawie rowerowej z Manchesteru do Wrocławia, której towarzyszyć będzie zbiórka pieniędzy na pomoc żużlowcom poszkodowanym w wypadkach na torze.
Cieślak został zaproszony do dołączenia do peletonu na ostatnim odcinku. - Umówiliśmy się, że dołączę do ekipy na granicy polsko-niemieckiej w Zgorzelcu. Stamtąd pozostanie nam do przejechania około 130 kilometrów. Obecnie odpoczywam od jazdy ze względu na kłopoty zdrowotne z kamienicą nerkową, ale do końca sierpnia na pewno wrócę do dobrej formy i bez problemu przejadę ten odcinek. Cel jest szczytny, więc nie zastanawiałem się nawet sekundy - przyznaje Cieślak.
ZOBACZ WIDEO: "Biorę na siebie". Kacper Woryna o słabszej formie w sezonie 2023
Cieślak z Mortonem zna się już ponad 40 lat, bo wspólnie jeździli w latach 70. w lidze brytyjskiej. Morton to jeden z bardziej utytułowanych zawodników w historii ligi brytyjskiej, większość kariery występował w barwach Belle Vue Aces. W barwach reprezentacji regularnie występował w mistrzostwach świata i wiele razy rywalizował właśnie z Cieślakiem. O atmosferę w trakcie przejażdżki nie ma się co martwić, bo obaj panowie mają co wspominać.
- Nie spodziewam się zbyt wysokiego tempa, bo przecież większość uczestników wyprawy będzie miała już w nogach blisko 1,5 tysiąca kilometrów. Zgodnie z planem mają oni wyruszyć w połowie sierpnia z jednego z miast Wielkiej Brytanii, a do celu dojechać tuż przed Grand Prix Polski we Wrocławiu, 31 sierpnia. Co roku kilku zawodników ma problemy ze zdrowiem, a my będziemy zbierać pieniądze, by sfinansować im pomoc - dodaje były zawodnik i trener.
Cieślak kolarstwo trenuje minimum pięć razy w tygodniu, a jest na tyle dobry, że jeszcze niedawno dotrzymywał kroku na rowerze czołowym zawodnikom PGE Ekstraligi. Za każdym razem przejeżdża 70, a często nawet 80 kilometrów. Wybór tras ma ogromny, bo mieszka na skraju Jury Krakowsko - Częstochowskiej w niewielkim Jaskrowie. - Nigdzie nie ma takich warunków do kolarstwa jak u nas - zapewnia.
Dodajmy, że rowerową pasją Cieślak zaraził wielu żużlowców, z którymi pracował w klubach. - Powiedziałbym nawet, że wprowadziłem do wielu klubów kolarstwo jako formę treningu. Wcześniej nikt o tym nie myślał. W Tarnowie na przejażdżki ruszali ze mną Martin Vaculik i Janusz Kołodziej, którzy byli znacznie młodsi, ale i tak dawałem sobie z nimi radę. Z kolei w Częstochowie najbardziej w czasie pandemii "przeciągnęli" mnie Jason Doyle, Fredrik Lindgren i Leon Madsen. Nie dawałem się, ale było ciężko. Oni dostawali wtedy do głowy, nie mieli co robić, więc codziennie pytali, czy jeździmy. W pewnym momencie modliłem się, żeby padał deszcz, bo każdy kolejny trening to była coraz większa rzeźnia - podsumowuje Cieślak.
Czytaj więcej:
Liga 41 milionerów. To ewenement
Apator do Gorzowa z nowym zawodnikiem?