Przed ostatnim finałem Indywidualnych Mistrzostw Australii w najlepszej sytuacji znajdował się Max Fricke, który miał na swoim koncie 59 punktów, co dawało mu pięć "oczek" przewagi nad Rohanem Tungate'em. Wydawało się, że kwestia złotego medalu jest już rozstrzygnięta.
Finałowa rywalizacja przyniosła nam jednak kilka niespodzianek. Największą był fatalny występ Fricke'a, który przy swoim nazwisku zapisał tylko 8 punktów, co w ostatecznej klasyfikacji dawało mu ich 67. Tungate robił wszystko, co w jego mocy, aby wykorzystać wpadkę rywala.
I to mu się udało. 16 punktów na jego koncie podczas zawodów w Gillman sprawiło, że to właśnie Tungate został mistrzem Australii.
ZOBACZ WIDEO: Jason Doyle: Mój styl jazdy jest odpowiedni na grudziądzki tor
- Czuję się świetnie. To dla mnie ogromne osiągnięcie. Wróciłem do Australii tylko po to, żeby wziąć udział w tych mistrzostwach. Dlatego nie mógłbym być bardziej szczęśliwy, że zdobyłem mistrzostwo - przyznał Tungate w rozmowie z klubowym serwisem ROW-u Rybnik.
W całych mistrzostwach Tungate czterokrotnie stawał na podium - raz zwyciężał, dwukrotnie był drugi i raz zajął trzecią pozycję. 34-latek z Kurri Kurri nie ukrywa, że turniej w Albury i Mildurze był dla niego najtrudniejszy.
Najważniejsza jest jednak realizacja zadania, bowiem nie tylko zdobył upragniony tytuł, ale również przepustkę do eliminacji mistrzostw świata. - Zdecydowanie jest to coś, do czego chcę dążyć, ponieważ udowodniłem, że potrafię to połączyć - skomentował.
Czytaj także:
1. Ma 19 lat i dwa medale mistrzostw świata. W ojczyźnie czuje się... nikim
2. Mistrz świata idzie w ślady ojca i próbuje swoich sił na żużlu