W 2014 roku na Grand Prix Polski do miasta nad Wartą przyjechał w miejsce zawieszonego za pamiętną wpadkę alkoholową Darcy'ego Warda. Już w dwóch rundach kilka tygodni wcześniej Michael Jepsen Jensen pokazał, że ma w swojej karierze dobry czas, ponieważ w Kopenhadze i Cardiff, gdzie z kolei zastępował Chrisa Holdera, meldował się w półfinale. Tymczasem w Gorzowie Wielkopolskim przebił się do finału, gdzie zajął czwarte miejsce.
Zanim jednak indywidualny mistrz świata juniorów z sezonu 2012 mógł spróbować powalczyć w decydującym wyścigu wieczoru na Stadionie im. Edwarda Jancarza, pokazał kawał żużla w czwartej serii fazy zasadniczej. W teorii rywali miał łatwych, bo Jepsen Jensen miał do tego momentu tyle punktów, ile Andreas Jonsson, Chris Harris i Martin Smolinski razem. Tymczasem przeciwnicy zawiesili mu poprzeczkę dość wysoko.
Po starcie mogło się wydawać, że reprezentant Danii będzie na prowadzeniu, jednak na wjeździe w drugi łuk pokazał mu się Harris, a jeszcze bliżej wewnętrznej podróżował Jonsson. Całe następne kółko Jepsen Jensen tasował się ze Szwedem, ostatecznie zostawiając go za sobą na trzecim. Natomiast na czwartym Harris zaczął tracić przewagę, choć jeszcze na wjeździe w ostatni łuk wielu sądziło pewnie, że Brytyjczyk dowiezie wygraną.
Tymczasem Jepsen Jensen wyniósł się nieco szerzej, nabrał prędkości, w odpowiednim momencie odprostował maszynę i liczył, że na końcowej prostej "trzaśnie" rywala. Ta sztuka mu się udała, przez co Harris musiał czuć się zaskoczony. A powtórki pokazały, że nie trzeba było przesadnie długo też zastanawiać się nad kolejnością na mecie.
Zobacz pościg Jepsena Jensena za Harrisem w 2014 roku w Gorzowie:
CZYTAJ WIĘCEJ:
Składy drużyn - 2. Liga Żużlowa 2024
Brennan przed kluczowym sezonem. "Samym mówieniem kibiców nie przekonam"