Żużel. "To nie ma nic wspólnego ze sportem". Cegielski grzmi po przyznaniu "dzikich kart"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski

Organizatorzy Grand Prix postarali się i zamiast cyklu z najlepszymi zawodnika świata, zrobili sobie Speedway of Nations. Bartosz Zmarzlik może usiąść wygodnie w fotelu i się uśmiechnąć - powiedział Krzysztof Cegielski, oceniając stawkę cyklu.

Przyznawanie stałych "dzikich kart" w Speedway Grand Prix od dawna budzi wiele emocji. Przez lata można było usłyszeć, że tak naprawdę niczego one nie zmieniają i nie wprowadzają nowych twarzy do cyklu. To się zmieniło we wtorek.

Zaproszenie do startu w Indywidualnych Mistrzostwach Świata otrzymali: Daniel Bewley, Tai Woffinden, Kai Huckenbeck, Andrzej Lebiediew i Dominik Kubera. To oznacza, że w ostatecznej stawce zabraknie, chociażby Maxa Fricke'a oraz Macieja Janowskiego.

Takie wybory wywołały wiele kontrowersji. Jeśli chodzi o Brytyjczyków, to nie było żadnych zaskoczeń, gdyż młodszy z nich jest uznawany za wielką nadzieję żużla, a starszy to legenda tego sportu, a dodatkowo końcówkę sezonu stracił przez kontuzję. O wiele większym zaskoczeniem są Niemiec i Łotysz, którzy w pewnym sensie zajęli miejsce Australijczyka oraz kapitana Betard Sparty Wrocław.

ZOBACZ WIDEO: Emil Sajfutdinow o problemie z oponami. To dlatego jest więcej wypadków?

- Jako kibic polskich żużlowców, trudno mi się zgodzić z takim wyborem. Kierowano się tym, aby było jak najwięcej nacji. To nie ma nic wspólnego ze sportem. Organizatorzy Grand Prix postarali się i zamiast cyklu z najlepszymi zawodnikami świata, zrobili sobie Speedway of Nations, ponieważ to jest taki Puchar Narodów - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski.

- Przyznawanie na siłę miejsc innym krajom nic nie daje, co pokazała przeszłość. W 2014 roku startował Martin Smolinski, który reprezentuje Niemcy. Czy to spowodowało jakiś wielki rozwój żużla w tym kraju? Tam kibice zawsze byli. Każdy powinien znać swoją pozycję. Są mistrzostwa Europy, w których stawka jest trochę gorsza i tam jest miejsca dla tego typu zawodników - dodał.

Warto jednakże zaznaczyć, że 38-latek sezon wcześniej sam sobie wywalczył awans do Indywidualnych Mistrzostw Świata, zajmując czwartą lokatę w GP Challenge. Za to na inauguracje cyklu w 2014 roku odniósł sensacyjny tryumf w Auckland, czym zszokował wielu kibiców. Później nie radził sobie już tak dobrze i ostatecznie zajął 12. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Zdaniem eksperta żużlowego największym nieporozumieniem jest nieobecność Janowskiego, który nie potrzebuje żadnej przerwy i w przyszłym sezonie mógłby znów walczyć o najwyższe cele. Co więcej, mało jest żużlowców, którzy przez tak długi okres klasyfikowali się w czołówce. 32-latek to także brązowy medalista GP z 2022 roku. Według niego są jeszcze inni, którzy swoim poziomem sportowym pasują do cyklu. Kimś takim jest m.in. Janusz Kołodziej, który zdobył kolejny krążek w SEC, a w PGE Ekstralidze był trzecim najskuteczniejszym żużlowcem.

Aczkolwiek nie wszystkie "dzikie karty" to zły wybór. Na plus Cegielski wymienia wybór Kubery. - Musi podejść do tego spokojnie i być dobrze przygotowany. Jego celem numer jeden powinno być teraz dojście do formy sprzed kontuzji. Jeśli to mu się uda, to w GP sobie poradzi. To jest dla niego dobry moment na jazdę w cyklu, ponieważ nie ma tam wielu zawodników, którym nie mógłby dorównać. Na pewno kilka razy może stanąć na podium. Musi udowodnić, że należy mu się miejsce na kolejne lata - przyznał Szef Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol".

Mimo wszystko uważa on, że Polacy powinni dążyć do tego, aby posiadać w stawce mistrzostw świata minimum czterech reprezentantów. Przede wszystkim dlatego, że część Biało-Czerwonych żużlowców jest lepsza, niż wielu innych znajdujących się w Speedway Grand Prix. Aczkolwiek widzi on jeszcze jeden pozytyw i jest to związane z czterokrotnym indywidualnym mistrzem świata.

- Bartosz Zmarzlik może usiąść wygodnie w fotelu i się uśmiechnąć. On oczywiście tego nie powie głośno, ale kolejni jego przeciwnicy, którzy mogliby mu zagrozić, po prostu się wykruszają lub są eliminowani. To tylko zwiększa szanse na kolejne tytuły dla niego. To jest w pewnym sensie plus, gdyż jako kraj, możemy zdobyć kolejne mistrzostwo świata i to w jeszcze łatwiejszy sposób - podsumował Krzysztof Cegielski.

Czytaj także:
Żużel. Błyskawiczna akcja PSŻ Poznań. Mają już zastępcę za lidera
Żużel. Duża niespodzianka w Falubazie. Dopięli kolejny ważny transfer!

Komentarze (48)
avatar
DumnyPolak
5.10.2023
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Do kibic 1000 Zgodzę się z Tobą że byłoby ciekawiej gdyby w GP startowali Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow. Zresztą oni kilka lat wspólnie startowali jednocześnie z naszym Bartkiem i w tym czas Czytaj całość
avatar
tomas68
5.10.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
cegła sam nie wie komu ma .,tak was będą traktować jak sobie pozwoliliście wejść na głowę. 
avatar
pz00
5.10.2023
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Tak, jak najbardziej popieram Emil i Artiom do GP. Ostatnie tytuły Zmarzlika są takie niepełne. Nie powinno się mieszać polityki do sportu, ani sportu do polityki. Hitler zrobił z igrzysk w Ber Czytaj całość
avatar
Vlod
5.10.2023
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Tak trzymać, precz z ruskami! 
avatar
Tommy DeVito
4.10.2023
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Miszcz Cegielski i jego teorie :D Kołodziej do SGP? No przecież już był i co jechał? Wielkie gówno, poczekajcie jak będzie jechał Kubera, czybciutko zejdzie na ziemię....