Z naszych informacji wynika, że spotkanie w sprawie przyznania dzikich kart na przyszłoroczny sezon ma odbyć się już w niedzielę w Toruniu. O dokładnej obsadzie przyszłorocznego cyklu Grand Prix zdecyduje kilku najważniejszych przedstawicieli FIM i Discovery Sport Events.
Całkiem możliwe, że tuż po sobotniej rundzie Grand Prix, dyrektor cyklu Phil Morris przypadkowo ujawnił nazwisko pierwszego z wyróżnionych zawodników. Tuż po zawodach Brytyjczyk miał podejść do Andrzeja Lebiediewa i dziękując mu za tegoroczne występy z uśmiechem radził, by następnego dnia odebrał telefon. Zdarzenie widziało co najmniej kilku świadków. Oczywiście to zachowanie można potraktować jako żart, ale wiele wskazuje, że w ten sposób działacz chciał dać żużlowcowi do zrozumienia, że jest poważnym kandydatem do dzikiej karty.
To zresztą potwierdzenie wcześniejszych informacji. Promotor Grand Prix jest bardzo zadowolony z organizacji tegorocznej rundy GP Łotwy w Rydze i ma plany rozwoju dyscypliny w tym kraju. W najbliższych latach stadion w Rydze ma zostać powiększony, a zawody mistrzostw świata mają tam trafić na stałe. Aby jeszcze mocniej promować żużel potrzebny jest jednak reprezentant Łotwy wśród stałych uczestników zawodów. Lebiediew w tym roku wystartował w pięciu turniejach i udowodnił, że nadaje się do tej roli.
ZOBACZ WIDEO: Czy kluby płacą zawodnikom? Krzysztof Cegielski zabrał głos
Poza Łotyszem pewniakami do dzikiej karty są Daniel Bewley, Tai Woffinden, Max Fricke. Dużo wskazuje na to, że jedynym Polakiem który otrzyma to wyróżnienie będzie Maciej Janowski. Jego kontrkandydatem będzie Dominik Kubera.
Przypomnijmy, że już teraz pewni udziału w przyszłorocznym cyklu są: Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren, Martin Vaculik, Jack Holder, Leon Madsen, Robert Lambert, Jason Doyle, Mikkel Michelsen, Szymon Woźniak, Jan Kvech.
Jeśli zrealizowałby się taki scenariusz, to jedynymi stałymi uczestnikami GP 2023, którzy nie wystąpią w mistrzostwach świata za rok będą: Patryk Dudek, Kim Nilsson i Anders Thomsen.
Czytaj więcej:
Zmarzlik jest niesamowity. Został mistrzem świata po raz czwarty
"Miałem obawy". Cieślak nie był pewny sukcesu Zmarzlika