Dziś trener jest już jedynie obserwatorem zmagań polskich żużlowców na arenie międzynarodowej, dlatego bez problemu może mówić o swoich odczuciach. Jego opinie nie mają żadnego wpływu na ostateczne decyzje selekcjonera Rafała Dobruckiego.
Już za dwa tygodnie obecny trener kadry będzie musiał podać nazwiska 10 zawodników, z których później wyłoni pięcioosobową reprezentację na finał na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu.
- Wbrew pozorom czasu jest jeszcze sporo, a przy powołaniach kluczowe znaczenie będzie miała aktualna dyspozycja każdego z żużlowców. Poziom zawodników dość mocno się wyrównał, dlatego dyskusji na ten temat będzie pewnie sporo. Jeśli jednak dzisiaj mielibyśmy wybierać podstawowy skład, to ja ostatecznej selekcji dokonałbym z grona sześciu zawodników. W tym momencie gotowi do jazdy w DPŚ są: Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Szymon Woźniak, Przemysław Pawlicki, Piotr Pawlicki i Janusz Kołodziej - przyznaje Marek Cieślak, który wspólnie z reprezentacją wywalczył siedem złotych medali w czasie 13 lat pracy na stanowisku trenera reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO: Motor Lublin po sezonie wymieni nawierzchnię?
Największą niespodzianką w tym gronie jest oczywiście obecność Przemysława Pawlickiego. Zawodnik w tym roku jeździ w 1. LŻ i choć radzi sobie zaskakująco dobrze, to do tej pory rzadko był wskazywany jako kandydat do występu w DPŚ. Rok temu zupełnie zawodził w PGE Ekstralidze, a we wcześniejszych latach też nie pokazał, że stać go na równą walkę z najlepszymi.
- Dobra forma Przemka Pawlickiego w 1. LŻ, to nie jest przypadek. Świetna forma w barwach Falubazu to jedno, ale jeszcze ważniejsze jest to, że on fenomenie prezentuje się praktycznie we wszystkich zawodach, w których startuje. W lidze szwedzkiej ma trzecią średnią, dobrze radził sobie także w kwalifikacjach do Grand Prix. Widać, że jest w tym roku bardzo szybki i warto to wykorzystać. We Wrocławiu kluczowe znaczenie ma sprzęt, więc trzeba brać tych zawodników, którzy akurat są na fali - dodaje Cieślak.
Gdyby DPŚ miał odbywać się w najbliższym czasie, to Dobrucki miałby ułatwioną selekcję, bo kontuzję pęknięcia żeber leczy obecnie Janusz Kołodziej. Gdy jednak zawodnik wróci do jazdy, to trudno wyobrazić sobie, by miało go zabraknąć we wrocławskim finale. Z drugiej strony żużlowiec wielokrotnie dostawał szansę w DPŚ i zwykle spisywał się poniżej oczekiwań.
- Wydaje mi się, że na pozycji rezerwowego postawiłbym na Piotra Pawlickiego, bo to zawodnik, który znakomicie spisuje się w takiej roli i w razie kłopotów mógłby odmienić oblicze zespołu. Jeździ na co dzień we Wrocławiu, więc nie miałby wielkich problemów, by odpowiednio przygotować się do tego występu - przyznaje Cieślak.
Czytaj więcej:
Jest decyzja w sprawie Janusza Kołodzieja
Wracają na odnowiony tor