- Przed nami pierwszy program, a zarazem czas pierwszych analiz wyników z turniejów i sparingów. Jednak nasz główny plan, to plan widzów. To oni za pośrednictwem czatu na Youtube Canal+ Sport będą wybierali poruszane przez nas tematy i zadawali nam pytania - przyznaje prowadzący pierwszego odcinka, Tomasz Dryła.
Znany komentator poprowadzi zapewne dwa pierwsze odcinki "Żużlowego Kolegium", ale plan jest taki, by w trakcie rozgrywek prowadzący i składy w studio zmieniały się praktycznie co tydzień. Chodzi o to, by każdy program był zupełnie inny, a fani mogli "porozmawiać" ze swoimi ulubionymi ekspertami i dziennikarzami.
Zgodnie z założeniami atmosfera podczas tego programu ma odzwierciedlać tę, panującą podczas prawdziwych żużlowych kolegiów organizowanych co tydzień w Canal+, ale za zamkniętymi drzwiami. Tu także ma być burza mózgów, a każdy z zasiadających dziennikarzy będzie mógł wypowiedzieć swoją opinię na poruszane tematy. Może się więc okazać, że dyskusja będzie dotyczyła nie tylko bieżących informacji, ale także tematów ponadczasowych.
ZOBACZ WIDEO: Wraca do Ekstraligi po 7 latach. "Wtedy były duże braki, dziś jestem silniejszy"
Choć w pierwszym odcinku gościem Dryły będzie choćby Mirosław Jabłoński, to koncepcja na ten program jest jednak nieco inna niż emitowanego kilka lat temu programu R1. Tym razem mniej będzie materiałów, a cały program ma opierać się na dyskusji ekspertów na wybrane tematy. Wiele więc zależy od inwencji i zaangażowania samych słuchaczy.
To jednak wcale nie koniec niespodzianek dla kibiców żużla, bo w najbliższym czasie władze Canal+ planują także ogłosić kolejne nowe programy, które pojawią się w ofercie stacji jeszcze w tym sezonie. Pomysłów jest sporo, a większość z nich jest już na etapie budżetowania.
"Kolegium Żużlowe" - środa, 29 marca, godz. 20.00 (Youtube Canal+ Sport)
Prowadzący: Tomasz Dryła
Goście: Mirosław Jabłoński, Natalia Pietrucha, Mateusz Puka
Czytaj także:
Po uderzeniu w bandę wyleciał poza tor. To powiedział po zawodach
Wypadł z pociągu i został sparaliżowany. W Polsce nie chcieli się z nim ścigać, bo był zagrożeniem