Być może gdyby nie David Hancock, to jego młodszy brat Greg nie zostałby czterokrotnym mistrzem świata w jeździe na żużlu. Starszy z Amerykanów nie zrobił oszałamiającej kariery, ale to on pierwszy spróbował jazdy "w lewo". Pod koniec lat 80. porzucił jednak żużel, skupiając się na nauce i wybierając studia w Chicago.
Przed kilkoma laty starszy z braci Hancocków powrócił rekreacyjnie na motocykl żużlowy. W ostatni wtorek środowiskiem żużlowym wstrząsnęła natomiast wiadomość o śmierci 59-latka. Teraz pięknymi słowami pożegnał go bardziej utytułowany brat.
"Starszy brat ma ogromny wpływ na dorastanie. Nauczył mnie dobra i zła w życiu, zachęcał do bycia twardym i tego, abym nigdy się nie poddawał. Był bratem, który nauczył mnie jeździć na motocyklu, pokazał mi żużel, nauczył mnie jazdy na jednym kole. Był też jednym z najbardziej dumnych moich fanów" - napisał Greg Hancock w mediach społecznościowych.
"Zakończył swoją życiową podróż i już nie cierpi, ale zostawia nam wiele wspomnień, dobrych czasów, a także wiele pytań na temat ostatnich dni. Współczuję jego trzem synom. Z ciężkim sercem, nie żegnam się, ale mówię 'do zobaczenia'. Kocham cię bracie, spoczywaj w pokoju" - dodał były mistrz świata.
Oficjalna przyczyna śmierci Davida Hancocka nie została podana do wiadomości publicznej.
Czytaj także:
- Oficjalna inauguracja sezonu w Polsce. Sprawdź rozkład jazdy
- Zmiana u beniaminka PGE Ekstraligi. Cellfast Wilki z nowym trenerem