Żużel. Półtora okrążenia: Czy Doyle ma rację? Polska nie ma się czego wstydzić [FELIETON]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jason Doyle
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jason Doyle

Jason Doyle zasugerował, że młodzi Australijczycy powinni wybierać jazdę na Wyspach Brytyjskich kosztem Polski. Jednak u nas powoli też zyskujemy tory, na których można się szkolić pod względem techniki - pisze Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

- To wielki błąd, kiedy te dzieciaki jadą prosto do Polski i próbują się tam ścigać zamiast spróbować swoich sił w Wielkiej Brytanii - powiedział Jason Doyle w rozmowie z fimspeedway.com, zarzucając rodakom wybór pieniądza kosztem szkolenia. Słowa Australijczyka wywołały oburzenie, bo przecież minionej jesieni podpisał on kontrakt w Cellfast Wilkach Krosno, choć wcześniej dał słowo działaczom Fogo Unii Leszno. Warto się zatem dłużej zastanowić nad wypowiedzią byłego mistrza świata.

Przyznajmy wprost, że zawodnicy zawsze wybiorą lepszą ofertę i trudno, aby było inaczej, skoro to ich zawód. W przypadku Wielkiej Brytanii na pewno warto brać pod uwagę aspekt szkoleniowy. Tamtejsze tory są krótkie, techniczne. Za to nikt nie dostanie tam dużych pieniędzy, zwłaszcza na starcie.

Wyspy Brytyjskie zawsze były dobrą szkołą żużla. Specyficzne warunki, do tego częste starty ze względu na ogromną liczbę meczów, pozwalały oszlifować niejeden diament. Tyle że w Polsce też coraz mocniej stawia się na szkolenie. Dotyczy to nie tylko pracy u podstaw z młodymi Polakami, ale też sięgania po gotowych zawodników i kontraktowania ich m.in. pod kątem U24 Ekstraligi.

Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia

W przypadku Australijczyków dochodzi jeszcze kwestia, że w Anglii nie mają problemu z językiem, co na początku kariery jest niezwykle ważne. To wszystko młodzi zawodnicy muszą mieć na uwadze, gdy wybierają nad ofertą jazdy w Polsce, kosztem Wielkiej Brytanii.

Oceniając słowa Doyle'a należy też pamiętać, że on sam jako młodzieżowiec nie miał lukratywnych ofert z Polski, więc nie stanął przed tak trudnym wyborem. Jego kariera rozwinęła się tak naprawdę w momencie, gdy osiągnął 30. rok życia. Nie wiemy, czy wybrałby jazdę w niższej lidze brytyjskiej przed laty, gdyby od początku był chciany w Polsce i był kuszony lukratywnymi ofertami.

To nie jest też tak, że polskie kluby oferują fortunę młodym Australijczykom. Na ciekawe propozycje mogą liczyć tylko ci, którzy prezentują wysoką formę i mają spory potencjał. Jeśli wybierają Polskę kosztem Wielkiej Brytanii, to nie należy im się dziwić, bo uprawiają drogi sport. Nie każdego stać na to, by na początku kariery finansować sport ze środków własnych czy pieniędzy rodziców.

Najważniejsze pytanie, to czy Wielka Brytania nadal jest szkołą żużla? W ostatnich latach mistrzostwa świata zdobywali Bartosz Zmarzlik i Artiom Łaguta, a więc zawodnicy, którzy nie mieli zbyt wielu okazji do jazdy na Wyspach. Musimy też odnotować, że sama dyscyplina mocno się zmieniła na przestrzeni lat.

Owszem, polski żużel wciąż ma takie tory jak w Rzeszowie, który można porównać do lotniska, ale też przybywa krótkich i technicznych obiektów. Mamy też dobrze przygotowane nawierzchnie i często turnieje międzynarodowe odbywają się na podobnie przyszykowanych torach.

Ostatnia dekada w światowym żużlu odbywała się pod dyktando Polski. Za to Wielka Brytania została zepchnięta do defensywy, co widać m.in. spoglądając na opustoszałe trybuny stadionu w Cardiff podczas turnieju Grand Prix. Dlatego Doyle nie powinien się dziwić, że sytuacja wygląda jak wygląda i jego młodzi rodacy coraz częściej wybierają nasz kraj.

Marta Półtorak

Czytaj także:
- Tak Janowski skomentował wygraną z Fajdkiem
- Wpłynął akt oskarżenia. Byłemu mistrzowi Polski grozi dożywocie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty