Żużel. Miał złe wspomnienia z Zielonej Góry. Otwarte złamanie przez rozpylony gaz łzawiący

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Dariusz Łowicki
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Dariusz Łowicki

Dariusz Łowicki przez większą część swojej kariery startował w Unii Leszno. Był solidnym ligowcem, bez większych sukcesów indywidualnych. Skromny, ambitny i nękany przez kontuzję. Właśnie obchodzi 56. urodziny.

W tym artykule dowiesz się o:

17 lutego 1967 roku w Lesznie urodził się Dariusz Łowicki. Pochodził z podleszczyńskich Pawłowic. Jako dziecko - tak jak większość jego rówieśników - uwielbiał żużel. Kibicował miejscowej Unii, marzył o tym, by zostać żużlowcem. Do szkółki trafił jednak dopiero w wieku 18 lat. Wcześniej zgody na to nie chcieli wyrazić rodzice. Łowicki dopiął jednak swego.

Wzorem dla nastoletniego wtedy chłopaka był Roman Jankowski. Był on idolem wielu dzieciaków, liderem Unii Leszno, który odnosił sukcesy nie tylko w drużynie, ale też indywidualnie. Wszyscy chcieli być tacy, jak on. - Roman Jankowski jest bardzo dobrym kolegą i wzorem sportowca, a osiągnął w sporcie tak dużo, że trudno będzie mu dorównać - mówił po latach w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".

Łowickiego cechowała ambicja. Robił wszystko, by spisywać się jeszcze lepiej. Doskonale wiedział, że to przełoży się na pieniądze. Miał jednak pecha, bo jego rozwój zatrzymywały kontuzje. Tych miał sporo i to już w wieku juniora. Dramat przeżył w 1991 roku, gdy brał udział w wypadku samochodowym w drodze na zawody do Czech. Zginął wtedy jeden z mechaników Unii.

Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia

Pechowa była dla niego Zielona Góra. W 1994 roku zaliczył tam groźny wypadek na turnieju par, a w kolejnym sezonie podczas ligowych rozgrywek. Wtedy też doszło do skandalicznych zachowań z udziałem kibiców gospodarzy. Ci wtargnęli nie tylko na tor, ale i do parku maszyn, gdzie zaatakowali zawodników Unii. Interweniowała policja, która użyła gazu łzawiącego. To później miało wpływ na jazdę Łowickiego.

"Bezpośrednią przyczyną wypadku, w którym ucierpiał Dariusz Łowicki była niemożność opanowania motocykla na nagannie przygotowanym torze przez organizatora, zwiększająca możliwość upadku, a w szczególności fakt wylania dużej ilości wody po próbie toru. Wpływ na stan przygotowania fizycznego do biegu miało także użycie przez policję gazu łzawiącego - na kilka minut przed biegiem z udziałem Łowickiego i fakt, że w/w zawodnik podczas prezentacji znalazł się w obłoku dymu z gazem łzawiącym" - przekazał w pomeczowym oświadczeniu ówczesny prezes Unii Rufin Sokołowski. Dodajmy, że Łowicki doznał otwartego złamania nogi i długo leczył kontuzję.

Unię reprezentował do 1998 roku, z jednoroczną przerwą na starty w Ostrowie. Doceniano to, co robił dla drużyny, ale oczekiwano też wyników. Gdy dostawał szansę, to z reguły nie zawodził. Był solidnym ligowcem, zawodnikiem drugiej linii.

- Ciesze się, że w opiniach kibiców nie słyszę już pretensji. Jeżdżę głównie dla drużyny i kibiców właśnie. Ich spontaniczne reakcje, gdy po meczu biją brawo, oblegają parking, proszą o autografy i wspólne zdjęcia, dają nam wszystkim bardzo dużo. Jeszcze nie mam sponsora. Trudno jest znaleźć kogoś, kto zainwestuje pieniądze w zawodnika bez "nazwiska". Jaką będzie miał gwarancję dobrej reklamy? Dlatego chciałbym jeździć lepiej i lepiej. Po to uprawiam żużel, żeby osiągać coraz lepsze wyniki - mówił Łowicki jeszcze za czasów startów w Lesznie.

Po odejściu z Unii startował dla klubów z Opola, Lublina, Warszawy i Rawicza. Miał też epizody w lidze niemieckiej, a na sam koniec kariery ścigał się regularnie w Czechach. Ostatnie zawody pojechał w 2009 roku w mistrzostwach par w Libercu. Zakończył je dwoma groźnymi upadkami.

Z Unią został trzykrotnie Drużynowym Mistrzem Polski. Był dumny ze swoich osiągnięć, ale do wszystkiego pochodził ze skromnością. Fani do dziś o nim pamiętają. Po zakończeniu kariery pozostał przy żużlu. Dostał pracę w firmie zajmującej się szyciem kombinezonów żużlowych, Maliniak Speedway.

Czytaj także:
Marzy mu się, by wychowankowie stanowili o sile klubu. Dziś byłoby o to ciężko

Komentarze (5)
avatar
Nick Login
18.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To były czasy... I komu to przeszkadzało...? 
avatar
LBNLubartowska
18.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A potwierdzają to poniższe wpisy. 
avatar
LBNLubartowska
18.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
W tym miasteczku potomków zabugolskich przesiedlencow nic się nie zmieniło. Tam dalej patologia rządzi na tych śmiesznych trybunach. 
avatar
Synek.
17.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
ach ta Zielona Góra.Zawsze tam była patologia.