Niedawno za pośrednictwem WP Sportowefakty współwłaściciel rywalizującego na zapleczu PGE Ekstraligi klubu, a jednocześnie senator RP, Robert Dowhan zadeklarował, że jest gotowy pomóc żużlowemu ośrodkowi w negocjacjach z przedstawicielami Falubaz SA. To właśnie ta spółka od ponad miesiąca ma pełnię praw do posługiwania się nazwą Falubaz i to od woli jej przedstawicieli zależeć będzie nazwa żużlowego klubu.
Biznesmeni z przedsiębiorstwa produkującego maszyny włókiennicze mogą zażądać pieniędzy za użyczenie nazwy, pozwolić na bezpłatne korzystanie z znaku towarowego "Falubaz", ale także bezwarunkowo zakazać posługiwania się dotychczasową nazwą drużyny.
Problem jednak w tym, że sam Dowhan jest od kilku lat skonfliktowany z przedstawicielami żużlowej spółki i zgodził się pomóc tylko pod pewnymi warunkami.
ZOBACZ Żużel. Piotr Pawlicki grzmi po słowach tunera. "Nie zachował się wobec mnie fair!"
- Klub nie kontaktuje się ze mną od kilku lat. Nie jestem nigdzie zapraszany, ale wcale się nie obrażam. Sprawa jest teraz ważna dla całej Zielonej Góry, więc jestem gotowy do działania. Piłka jest jednak po stronie klubu - deklaruje Dowhan, dając jasno do zrozumienia, że czeka na to aż przedstawiciele żużlowej spółki poproszą go o pomoc.
To sprytny zabieg, ponieważ wyciągnięcie ręki do Dowhana może oznaczać zakończenie trwającego od dawna konfliktu pomiędzy sprawującym kontrolę nad klubem (miasto jest większościowym udziałowcem) prezydentem Zielonej Góry Januszem Kubickim, a byłym prezesem Falubazu i senatorem RP, Robertem Dowhanem. Obaj panowie walczą o wpływy w mieście, w ostatnim czasie nie szczędzili sobie złośliwości. O reakcję na słowa Dowhana spytaliśmy samego Kubickiego.
- Z tego co wiem, to w ostatnim czasie pełniący obowiązki prezesa Falubazu Wojciech Domagała kontaktował się z Robertem Dowhanem. Cieszę się z deklaracji Dowhana i mam nadzieję, że to nie próba zabłyśnięcia, a realna chęć pomocy klubowi, którego jest udziałowcem. Nie zawsze zachowywał się właściwie wobec klubu, ale ja nie czuję urazy i liczę, że faktycznie uda mu się rozwiązać ten problem - odpowiada prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki, który jeszcze niedawno oskarżał swojego oponenta o to, że zostawił klub z ogromnymi długami i nie poczuwał się do odpowiedzialności za przyszłość żużla w tym mieście.
Takie stanowisko sprawia, że wokół całej sprawy jest znacznie więcej optymizmu. Jednolite stanowisko przedstawicieli żużlowej spółki może pomóc w rozmowach, zwłaszcza że Falubaz SA też nie wydaje się być nastawione na kontynuowanie konfliktu o nazwę.
- Pieniądze nigdy nie były osią problemu, kwestią zasadniczą było przywrócenie stanu zgodnego z prawem - powiedział dla Radia Zielona Góra Jarosław Kurzawski, prawnik reprezentujący Falubaz SA w sporze przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. - Jesteśmy gotowi do rozmów. Oczekiwanie spółki jest takie, że jeżeli ma być kontynuowanie marki Falubaz w żużlu, to z poszanowaniem naszych praw. Pieniądze nigdy nie były istotnym elementem. Nie sądzę żeby to się zmieniło. Ale to pozostawiam już na bezpośrednie rozmowy klub-spółka - dodał.
Przypomnijmy, że awantura rozpoczęła się w 2015 roku, kiedy to przedstawiciele żużlowego klubu uzyskali w Alicante na własność prawa do używania nazwy Falubaz w zakresie sportu, marketingu i organizacji imprez. Takie podejście bardzo nie spodobało się władzom spółki produkującej sprzęt używany w przemyśle, które uznają się za spadkobierców założonej w 1947 roku fabryki "Polmatex-Falubaz". Zakład produkcyjny był jednym z symboli Zielonej Góry, a od 1961 do 1991 roku wspierał zielonogórski klub żużlowy.
Władze Falubaz S.A wystąpiły do urzędu w Alicante o unieważnienie znaku towarowego udzielonego klubowi żużlowemu, a Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej dwukrotnie przyznał im rację. Teraz tę decyzję utrzymał w mocy Trybunał Sprawiedliwości UE. W wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE ogłoszonym 25 stycznia czytamy, że Trybunał w całość oddalił skargę żużlowego Stelmet Falubazu Zielona Góra, a dodatkowo obciążył klub kosztami procesu. Od wyroku nie ma już ścieżki odwoławczej, więc sprawa jest już definitywnie zamknięta.
Dla sędziów nie miała znaczenia gigantyczna popularność klubu i jego rozpoznawalność nie tylko na terenie Zielonej Góry, ale także w całej Polsce, a także fakt, że klub domagał się praw do nazwy tylko do celów marketingowych i rywalizacji sportowej.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Unia Leszno musi zapłacić gigantyczną karę za brak szkolenia
Będzie ważna zmiana w Grand Prix?!