Żużel. Greg Hancock z drugim triumfem w Australii. Finał naznaczony fatalnym wypadkiem [WIDEO]

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Greg Hancock na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Greg Hancock na prowadzeniu

W 2015 roku po trzynastu latach do kalendarza cyklu Grand Prix powróciła runda w Australii. Bohaterem zawodów na Etihad Stadium w Melbourne był Greg Hancock. Niestety, jego efektowna wygrana była poprzedzona fatalnym wypadkiem w finale.

W latach 2012-2014 odbyły się trzy rundy Grand Prix Nowej Zelandii. Były one inauguracją sezonu w Indywidualnych Mistrzostw Świata. Kiedy wygasł kontrakt firmy BSI z Auckland, do "gry" weszła Australia. W kolejnych trzech sezonach odbyły się dzięki temu turnieje na obiekcie Etihad Stadium w Melbourne. W przeciwieństwie do nowozelandzkich te za każdym razem kończyły zmagania najlepszych żużlowców globu, tj. pod koniec października.

W 2015 roku powrócili oni do Australii po trzynastu latach. W 2002 bowiem udało się przeprowadzić pierwszą w historii pozaeuropejską rundę na olimpijskim stadionie w Sydney. Triumf w tzw. formacie nokautowym (w stawce było aż 24 zawodników - red.) odniósł wówczas Greg Hancock. Z uwagi na długowieczność Amerykanina nie mogło więc dziwić to, że po kilkunastu latach był on jedynym zawodnikiem na liście startowej Melbourne, który pamiętał wspomniane premierowe ściganie w GP na Antypodach.

Już przed turniejem jasne było, że złoty medal wywalczył Tai Woffinden, za to za nim walkę o pozostałe dwa krążki toczył właśnie amerykański mistrz oraz Nicki Pedersen. Duńczyk tracił do rywala tylko 2 punkty i dodatkowo był rozochocony tym, że trzy tygodnie przed zmaganiami w Melbourne odniósł zwycięstwo w Toruniu. Walka gigantów zapowiadała się więc znakomicie.

ZOBACZ Prezes Włókniarza z aspiracjami politycznymi? Ta odpowiedź mówi wszystko

Tyle tylko, że... Hancock tą walkę "popsuł". Weteran światowego żużla wygrał w Australii wszystkie swoje wyścigi, podczas gdy Pedersen zdobył tylko 7 punktów. W drodze po wygraną Kalifornijczyk uczestniczył jednak w paskudnym upadku wraz z Jasonem Doyle'em i Maciejem Janowskim.

W finale tuż po starcie Australijczyk próbujący zakładać Amerykanina na wjeździe w pierwszy łuk sczepił się z nim motocyklem i z impetem runął na tor. Na domiar złego wpadł w niego Janowski, który nie miał możliwości, by tego uniknąć. Reprezentant gospodarzy od razu po uderzeniu stracił przytomność i na noszach opuścił stadion.

Bez wątpienia jest to jeden z najgorszych karamboli w historii GP. Z kolei w powtórce Hancock nie pokpił sprawy i dokończył dzieła, inkasując 21 punktów i niedługo potem mógł świętować srebro. Drugi na mecie był Janowski, natomiast trzecie miejsce zajął Niels Kristian Iversen.

Zobacz powtórkę finału GP Australii 2015 w Melbourne:

CZYTAJ WIĘCEJ:
Indywidualny mistrz świata zrezygnował ze startów! Powodem... brak czasu
Historyczny mecz z udziałem Polaków. Poprowadzili swój zespół do zwycięstwa

Komentarze (1)
avatar
Tomek z Bamy
21.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pamietam jak Don Bartolo i Maciek po tym wyscigu byli szczesliwi,caly team swietowal do bialego rana i troche dluzej;) Czekanski ledwo wstal w dzien odlotu;)