[b]
Konrad Mazur, WP SportoweFakty: W pana czasach dominującymi rozgrywkami była liga angielska. Teraz wszyscy emocjonujemy się tym, co działo się w PGE Ekstralidze. Śledzi pan na bieżąco? [/b]
Hans Nielsen, 4-krotny Indywidualny Mistrz Świata z Danii: Oglądałem Ekstraligę i trzeba powiedzieć, że są świetne tory, najlepsi zawodnicy na świecie, wielu kibiców, znakomite ściganie, wszystko profesjonalnie pokazane. Nie trzeba wypunktowywać, po prostu rewelacyjna dyscyplina.
Przed sezonem rozmawialiśmy o szansach pana byłego klubu, Motoru Lublin. Było wiadomo, że to główny faworyt do wygrania ligi. Co pan czuł po zwycięstwie Motoru w PGE Ekstralidze?
Sprawiło mi to wielką radość, że Kuba Kępa i jego zespół wygrali ligę. Wykonali nieprawdopodobną pracę od podstaw w tak krótkim czasie. Podziwiam to, w jakim tempie rozwinął się ten klub. Doskonale pamiętam czas, gdy debiutowałem i spędziłem w Lublinie cztery lata, stadion był wypełniony kibicami. Szkoda, że później żużel zniknął na jakiś czas. Teraz jest jak w moich czasach, a myślę, że nawet lepiej. Zdobycie tytułu w takich okolicznościach to nieprawdopodobna sprawa.
Po pierwszym starciu finałowym Motor miał dużą stratę do ebut.pl Stali Gorzów. Większość ekspertów nie wierzyła, że uda się odrobić 12 punktów.
Ten mecz był niesamowicie emocjonujący. Znając wynik pierwszego spotkania, trudno było sądzić, że uda się to wyciągnąć u siebie. Lublin jechał bardzo dobrze, ale czasami potrzeba też trochę szczęścia, a tutaj przytrafił się defekt Vaculika. To był wielki dzień dla Lublina i cieszę się, że tego doczekałem.
ZOBACZ Majewski o hejcie i kontakcie z kibicami. "Były sytuacje, w których cierpiała rodzina"
Mikkelowi Michelsenowi wiele jeszcze brakuje do pańskich osiągnięć, ale pod jednym względem pana przebił. Wygrał DMP z Motorem.
Racja, wielkie gratulacje dla niego. Zrobił i dał z siebie wszystko, pomimo że jechał z kontuzją. To na pewno nie było łatwe. Cóż, ja miałem tylko drugie miejsce, ale najważniejsze jest to, że Lublin wykonał swoje zadanie fantastycznie. Przed klubem szansa na obronę tytułu. Szkoda, że zawodnicy, którzy osiągają z klubem sukces odchodzą, co jest smutne, ale Bartosz Zmarzlik może być bardzo dobrym zastępstwem za niego.
Jakub Kępa osiągnął już bardzo dużo. Odbudował od podstaw żużel w Lublinie, wywalczył awans do PGE Ekstraligi, później dołożył do tego srebrny i historyczny, pierwszy złoty medal DMP. Ponadto zorganizował w Lublinie finał Speedway of Nations czy rundy Grand Prix. Czy pana zdaniem powinien on mieć jakiś szczególny cel na następne lata?
(śmiech) Będzie łatwiej jak go sam zapytasz. Widziałem projekty i wizualizacje stadionu. Myślę, że to będzie jego główny cel. Rozwijać żużel w Lublinie w oparciu o nowy obiekt. Dzięki swoim działaniom doprowadził do tego, że pojawił się ten projekt, że nowy stadion jest potrzebny. Trzeba będzie ten stadion zapełnić, ale przy tej pracy jaką wykonuje on i jego zespół oraz jak popularny jest żużel uda się to na pewno. Życzę mu powodzenia, aby wszystko się spełniło.
Jakie cechy pana zdaniem ma Kępa, że jest tak skutecznym prezesem? Poznaliście się jakiś czas temu. W sumie, wszystko zaczęło się od tego meczu Polska - Mistrzowie Świata w 2013 roku. To był impuls, że w Lublinie potrzeba wielkiego żużla.
Kuba wydaje się spokojny i wyluzowany, ale bardzo rozważny. Troszczy się o wiele spraw i potrafi pracować z innymi, wykonuje swoje zadania perfekcyjnie. Na pewno jest świetnym członkiem rodziny, a widzę jaki jest prywatnie. To doskonały promotor, który jest w pełni oddany tej dyscyplinie, w której odnalazł się bez problemów. Dobrze dobrał swój zespół, a to jest ważne, bo w pojedynkę nie da się zbudować sukcesu. Zdobycie sponsorów to bardzo trudna praca, a w Lublinie udaje się to bardzo dobrze. Czapki z głów w jakim stylu, wraz z jego współpracownikami wykonał pracę w tych kilka sezonów. Motor pod jego przewodnictwem będzie w stanie zdobyć kolejne tytuły.
Jakub Kępa mówi, że transfer Bartosza Zmarzlika przebija transfer Hansa Nielsena. Chyba nie czuje się pan urażony tym stwierdzeniem?
Nie, oczywiście, że nie. To zupełnie inne epoki. Byłem pierwszym obcokrajowcem i mistrzem świata, który znalazł się w polskiej lidze. Zaliczyłem kilka występów w 1990 roku. Dla ludzi to była wielka chwila. Dla Kuby, jak i całego Lublina, to wspaniała rzecz mieć w zespole polskiego mistrza świata, a ja jestem tylko tym zagranicznym (śmiech).
Zapytam o Jarosława Hampela. Przed sezonem były opinie, że to może być najsłabszy senior Motoru. Początek mógł na to wskazywać, ale potem jeździł jak za swoich najlepszych lat. Czy podoba się panu jego jazda?
Pewnie, że tak. Dalej ma ten sam, równy i elegancki sposób prowadzenia motocykla. Nadal jeździ stylowo, potrafi walczyć, ale nigdy nie przesadza. Jeśli ma znakomity sprzęt i dobrze wychodzi spod taśmy, to jest nie do zatrzymania.
W wywiadzie dla Radia Freee mówił, że jedna z tych rzeczy, których nauczył się od pana, to że trzeba być cwaniakiem na starcie.
Tak, teraz wielu o tym pamięta, że wygranie startu jest niezwykle istotne. Na pewno łatwiej ci się jeździ, gdy jesteś najlepszy spod taśmy i uciekasz przeciwnikom. Warunki torowe mogą sprawić, że wyprzedzanie staje się niemożliwe. Gdy był młody zdawał sobie z tego sprawę, chciał się poprawiać i robić to w takim stylu jak ja to robiłem.
W pewnym sensie Hampel to pana wychowanek, który miał szansę zostać IMŚ. Nie startuje w Grand Prix już od kilku sezonów. Czy uważa pan, że zasługiwał na złoty medal?
Był na tyle dobrym zawodnikiem, że był w stanie ten medal zdobyć. Trzeba pamiętać, że było wielu żużlowców, którzy byli na wysokim poziomie, ale nie zrobili finalnego kroku, by być mistrzem. Tu wchodzą wszystkie istotne elementy. Talent, ciężka praca, sprzęt, łut szczęścia i brak kontuzji. Coś ekstra. Musisz być zdeterminowany, by to zgarnąć.
Nie mam pewności, co dokładnie mu zabrakło. Nie było mnie wiele lat w żużlu i nie rozmawialiśmy tak często, ale te kontuzje były ważną częścią tego, że tego nie dokonał. Może w niektórych sytuacjach był zbyt ostrożny? Nie odpowiem na pewno. W GP był na tyle dobrym żużlowcem, by zostać mistrzem, ale rzeczy nie potoczyły się tak jak trzeba.
Porównałby go pan do Leigh Adamsa?
Leigh Adams gdyby był troszeczkę bardziej zdeterminowany i twardszy na torze, wówczas mógł być mistrzem. Był tak samo dobrym, skutecznym i stylowym jeźdźcem jak Hampel, ale troszkę mu zabrakło. Elegancki styl jazdy i bezpieczna jazda to nie wszystko.
Greg Hancock był dżentelmenem na torze, a tytułów ma tyle samo, co pan.
To dość zabawne, Greg rzeczywiście taki był, ale gdy stał się mocniejszy i twardszy wobec innych, to zdobył kolejne złote medale. Jeździło się z nim bardzo bezpiecznie i mogłeś mieć do niego pełne zaufanie.
Czy uważa pan, że Motor stać na obronę tytułu w przyszłym roku, bez Michelsena, Drabika i Lamparta, który kończy wiek juniora. Szczególnie teraz, gdy wracają Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta, a Betard Sparta Wrocław i For Nature Solutions Apator Toruń wyglądają na znacznie mocniejsze zespoły niż rok temu.
Sezon zapowiada się naprawdę ciekawie. Jest wiele mocnych drużyn. Lublin ma mistrza świata w składzie czy Fredrika Lindgrena. To ekipa stworzona z doświadczenia i młodości. Na papierze wyglądają dobrze i będą bardzo silni. Wszystko będzie się jednak odnosić do braku kontuzji i dyspozycji w odpowiednim miejscu i czasie. Wyniki będą bardzo zbliżone, a spotkania na styku. Lublin ma wielkie szanse i życzę im powodzenia i fajnie jeśli zdobędą kolejne mistrzostwo. Powrót Sajfutdinowa i Łaguty sprawia, że dobrze będzie zobaczyć ich w lidze, szkoda, że nie w Grand Prix.
Gdyby miał pan wymienić dwóch zawodników klubu z Lublina, którzy najbardziej zrobili na panu wrażenie w ostatnim sezonie?
Mikkel Michelsen, najbardziej efektowny. Był liderem tej ekipy i miał bardzo dobry sezon. Jeszcze lepszy niż poprzedni. Dodam jednak, że na mistrzostwo nie pracuje jeden zawodnik, ale to wysiłek całego zespołu. Jeden żużlowiec, choćby był mistrzem świata, tego nie wygra. Jest Dominik Kubera, który z pewnością ma za sobą dobry sezon i prezentuje wysoki poziom. Był dużą częścią wygranego tytułu z Motorem.
Dominik Kubera bardzo dobrze wkomponował się w drużynę i rozwinął. Jest skuteczny i urósł do miana jednego z liderów. Czy pana zdaniem to zawodnik, który powinien jeździć w GP w niedalekiej przyszłości?
Śledzę jego poczynania od wieku juniora, już wtedy pokazywał, że jest bardzo dobry. Jeździ bezpiecznie i pewnie. Ma dobre starty i jest szybki, nie wykonuje żadnych niepotrzebnych ruchów. Ma sporo atutów. Nie mam wątpliwości, że jeśli jego rozwój będzie szedł w takim tempie, to będzie miał argumenty, by walczyć o mistrzostwo świata już niedługo.
Pamiętam, że po skończonej karierze, gdy pojawiał się pan w Lublinie, to można było pana spotkać z kijem golfowym. Nadal ma pan czas na to by spędzić trochę czasu na polu golfowym? Dlaczego akurat ten sport tak pana urzekł?
Sprawiało i sprawia mi to wiele radości. Gdy byłem zawodnikiem, to podróże czyniły to, że chciałeś odpocząć, dać sobie chwilę wytchnienia, zająć się czymś innym. Tak się składało, że było wiele klubów golfowych, do których miałeś łatwy dostęp. Gdy był dzień wolny, to przyszła okazja, by zagrać, poruszać się i spędzić czas na świeżym powietrzu. Moja żona, dzieci i ja staramy się znajdywać czas, by trochę pograć i spędzić czas ze sobą.
Czy można znaleźć jakieś podobieństwo między żużlem a golfem?
To zupełnie inne sporty, ale największa rzecz, która nasuwa mi się na myśl to skupienie. Tu koncentrujesz się na piłce, a w żużlu na taśmie. Jeśli jesteś wystarczająco skupiony, to wyjdziesz dobrze ze startu, jak i dobrze uderzysz w piłkę.
Nie jest pan jedynym żużlowcem, który upodobał sobie golf. Co pana zdaniem ten sport ma w sobie wyjątkowego, że wielkie tuzy tego sportu jak np. Greg Hancock, Ove Fundin, Brian Crutcher, Barry Briggs grały i grają w golfa?
Jak popatrzysz na ten sport z perspektywy piłkarzy, czy innych sportowców, to bardzo chętnie w tym uczestniczą. Jesteś cały czas w ruchu. Zaletą golfa jest dobre towarzystwo, budowanie relacji, to sport bezpieczny, nie noszący ryzyka, odstresowujący. Możesz kontynuować grę, pomimo upływu wieku, a chcesz być nadal w dobrej formie. Nie widzę czegokolwiek złego w golfie.
Czy udało się panu zagrać z kimś sławnym? Brian Crutcher grał z Seanem Connerym, a Olle Nygren z królem Szwecji, Karolem XVI Gustawem.
Co roku mamy w Danii turniej golfowy dla gwiazd sportu, gdzie możemy wymienić się opiniami i spędzić trochę czasu. Grałem m.in. z Prebenem Eljaerem (piłka nożna), Brianem Nielsenem (boks) czy Sorenem Keldsenem (golf). Spotkałem Connery'ego wiele lat temu na polu golfowym w Hiszpanii. Chciałbym zagrać z najlepszym polskim golfistą, Adrianem Meronkiem. Wiem, że duński książę też gra w golfa, to może będzie ku temu okazja.
26 grudnia obchodzi pan swoje 63. urodziny. Proszę powiedzieć, co kibice czarnego sportu w Polsce mogą panu życzyć?
Chcę pozostać w dobrym zdrowiu i być szczęśliwym, to główna sprawa. I mam nadzieję, że wkrótce pojawię się znowu w Lublinie, szczególnie wyczekuje nowego stadionu. Przy okazji życzę wszystkim fanom żużla w Polsce pogodnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku.
To była pierwsza część rozmowy z Hansem Nielsenem. W drugiej 4-krotny IMŚ podsumuje swoją pracę w kadrze Danii oraz opowie o tym, gdzie chciałby obejrzeć Grand Prix.
[b]Spodobał ci się wywiad? Lubisz żużlowe historie? Zajrzyj TUTAJ
Zobacz także:
Kwiecień pod znakiem startu rozgrywek i pierwszych kontrowersji. Polski duet stanął na podium Grand Prix
Gdy wjeżdżał na stadion, panowało wielkie poruszenie. Sędzia śmiał się, że jest królem miasta
[/b]