Max Fricke do samego końca walczył o awans do PGE Ekstraligi ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. I to dosłownie, bo o losach dwumeczu finałowego zadecydował dopiero ostatni wyścig konfrontacji z Cellfast Wilkami Krosno.
Jednak Australijczyk już wcześniej rozpoczął budowanie przyszłości w Polsce. Od początku było przesądzone, że Gród Bachusa zamieni na ZOOleszcz GKM Grudziądz.
- Myślę, że zaczęliśmy całkiem wcześnie, ale oczywiście nigdy tak naprawdę nie wiadomo do końca sezonu, więc wszystko przebiegło naprawdę świetnie dla obu stron. Negocjowaliśmy razem i to było dla mnie naprawdę świetne. Żadna ze stron nie naciskała. Podejmowaliśmy kolejne kroki, nawiązaliśmy dobre relacje i myślę, że zostanę tutaj na dłużej - powiedział Fricke w rozmowie z EkstraligaTV.
ZOBACZ Prezes GKM-u: Kasprzak? Zawód i rozgoryczenie. Mocno mu zaufałem
26-latek nie ukrywa, że jego celem był powrót do najlepszej żużlowej ligi świata i cały rok wykonywał pracę w tym kierunku, by tam się znaleźć. W minionym sezonie w 94 biegach wywalczył 209 punktów i osiem bonusów, co dało mu trzecią średnią w lidze - 2,309.
- Zostaliśmy w eWinner 1. Lidze z Zieloną Górą, a ja naprawdę chcę zrobić postęp i kontynuować poprawianie się w PGE Ekstralidze. Koniec końców byłem tam, gdzie chciałem być, a klub z Zielonej Góry świetnie mnie zrozumiał i docenił. Niestety nie osiągnęliśmy rezultatu, jaki chcieliśmy, ale wszystko skończyło się dobrze i oczekując nowej przygody jestem tutaj - dodał.
Przed ZOOleszcz GKM-em Grudziądz walka o awans do play-off, co nie wydaje się być nierealnym celem. Bardzo ważne dla Gołębi będą mecze wyjazdowe, ale kluczowe spotkania przy ul. Hallera.
- Ścigałem się tutaj kilka razy. Osiągałem różne wyniki. Miałem kilka upadków i kilka średnich spotkań. Nie mogę się doczekać jazdy na torze, poznania nowych ścieżek i mam nadzieję, że dobrze sobie będę radził - zakończył Fricke.
Czytaj także:
Kibice płacili jego rachunki w barze
Kusiła go PGE Ekstraliga, ale z tego powodu do niej nie trafił