Największym poszkodowanym zamieszania wokół Zdunek Wybrzeża Gdańsk został Jakub Jamróg. Klub zdecydował się potrącić zawodnikowi z wynagrodzenia ponad 60 tysięcy złotych z tytułu spadku w rankingu, a także dodatkowych rzeczy, które nie były doprecyzowane w kontrakcie. Takie postawienie sprawy odbiło się dość mocnym echem w żużlowym środowisku i wywołało spore kontrowersje. Już wiadomo, że sprawę będzie rozstrzygał Trybunał PZM.
Teraz okazuje się, że kilka miesięcy opóźnień w płatnościach wobec zawodników wcale nie musi być największym wizerunkowym obciążeniem gdańskiego klubu po ostatnim sezonie. Ze słów władz polskiego żużla wynika, że najwyższe władze gdańskiego zespołu nie znają regulaminu i jako jedyne w Polsce interpretują go we własny sposób.
Grozi im kompromitacja w Trybunale PZM?!
W tej chwili gdańszczanie są jedynym klubem, który publicznie przyznał się do zastosowania potrąceń wobec jednego ze swoich zawodników za spadek w rankingu o pięć miejsc. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta instytucja została... wycofana z regulaminu PZM przed tegorocznymi rozgrywkami.
ZOBACZ Jak rosyjscy żużlowcy otrzymają polskie licencje? Wyjaśniamy krok po kroku
- W ubiegłym roku dostałem potwierdzenie od przewodniczącego GKSŻ, Piotra Szymańskiego i wiceprezesa PGE Ekstraligi, Ryszarda Kowalskiego, że regulaminowe potrącenia zostają usunięte z regulaminu. Już od dłuższego czasu nie słyszałem, by jakikolwiek klub próbował obniżać w ten sposób wynagrodzenie zawodników. W tym roku nikt się nie skarżył, bo większość klubów jest świadoma, że ten przepis został wykreślony z korzyścią dla zawodników. Dziwię się, że Wybrzeże o tym nie wiedziało - mówi Krzysztof Cegielski, przewodniczący stowarzyszenia żużlowców "Metanol".
O potwierdzenie słów przedstawiciela zawodników poprosiliśmy także odpowiedzialnego za tworzenie regulaminów, Ryszarda Kowalskiego. Działacz nie tylko potwierdził słowa Cegielskiego, ale także wytłumaczył wszystkie wątpliwości związane z pozostawionym punktem w regulaminie, który wskazywał, że ranking jest "podstawą do modyfikacji wynagrodzenia zawodnika". To właśnie na podstawie tego zdania gdańszczanie, bez konsultacji z władzami GKSŻ, mieli zdecydować o obniżeniu wynagrodzenia Jamroga aż o dziesięć procent. Do dziś nie wiadomo, dlaczego brak czterech punktów (właśnie tyle zdecydowało o spadku w rankingu), wyceniono aż na 52 tysiące złotych.
Potrącenia tylko w umowie
- Przepis o regulaminowych potrąceniach za spadki w rankingu rzeczywiście został usunięty z regulaminu. Celowo zostawiliśmy jednak przepis, który pozwala stronom na zapisywanie w kontraktach ewentualnych potrąceń lub nagród związanych ze zmianami w rankingu. Podstawa do potrąceń lub nagród za każdym razem musi być jednak wyraźnie wskazana w ustaleniach zawartych w kontrakcie, a obie strony muszą wyrazić na to zgodę. Sam regulamin nie daje żadnej ze stron, prawa do jednostronnej modyfikacji wynagrodzenia. Gdyby regulamin miał być podstawą do nakładania potrąceń, to zostałyby w nim doprecyzowane zasady takich działań. Tak nie jest, gdyż pozostawiamy stronom swobodę w zakresie tych ustaleń - wyjaśnia Ryszard Kowalski, wiceprezes PGE Ekstraligi.
Taką interpretację potwierdza także przewodniczący GKSŻ, Piotr Szymański. To wszystko sprawia, że władze gdańskiego klubu mają jedynie iluzoryczne szanse na ugranie czegokolwiek przed Trybunałem PZM. Zdaniem władz polskiego żużla regulamin w tej kwestii jest klarowny i zrozumiały dla wszystkich działaczy. Dowodem na to jest także brak skarg żużlowców innych klubów.
Przedstawicieli Wybrzeża spytaliśmy, czy przed podjęciem decyzji o potrąceniu wynagrodzenia swojemu zawodnikowi dotarli do innej interpretacji oraz czy słyszeli, by na podobny ruch zdecydował się jeszcze jakiś klub. W odpowiedzi dostaliśmy jedynie informację, że zarząd Wybrzeża podjął decyzję, by zostawić nasze pytania bez komentarza.
O co chodzi Wybrzeżu?
To zresztą nie koniec, bo oliwy do ognia postanowił ostatnio dolać prezes Wybrzeża, Tadeusz Zdunek. W wywiadzie dla klubowych mediów działacz po raz kolejny wspominał o odpuszczeniu nałożenia na Jamroga kary finansowej za rzekomo nieregulaminowy strój podczas finału IMP.
- Już wiele lat temu kluby i zawodnicy umówili się, że w zawodach indywidualnych żużlowcy mogą startować w prywatnych strojach, a takie ustalenia są wpisane do wzoru kontraktu. W tegorocznym IMP praktycznie wszyscy zawodnicy startowali w swoich kevlarach. Od 2-3 lat nie zdarzyło się, by ktoś próbował to podważyć. W IMP Jakub Jamróg mógł startować nawet w stroju Myszki Miki i klub nie miał nic do tego - wyjaśnia Krzysztof Cegielski. Dodajmy, że dokładnie taką samą interpretację przedstawili nam przedstawiciele GKSŻ.
Wszystko wskazuje zatem na to, że gdańszczanie nie mieli żadnych podstaw, by wysuwać roszczenia wobec swojego zawodnika. Nawet gdyby chcieli go ukarać za inne przewinienie, to i tak nie mogli tego zrobić. Regulamin stanowi bowiem, że klub ma 30 dni na nałożenie kary, ale żeby móc sporządzić wniosek o nałożenie kary musi być rozliczony z zawodnikiem z wszelkich wymagalnych wierzytelności z tytułu kontraktu. Wybrzeże z kolei, z Jamrogiem i kilkoma innymi zawodnikami rozliczyło się praktycznie tuż przed upływem regulaminowego terminu.
To nie koniec zamieszania
Prezes Tadeusz Zdunek ani żaden z przedstawicieli Wybrzeża nie chciał odpowiedzieć na nasze pytania, czy klub znał te przepisy przed udzieleniem wywiadu dla klubowych mediów oraz czy ktokolwiek w Wybrzeżu dysponuje własną interpretacją tego przepisu. Bez odpowiedzi zostało także pytanie o to, czy podejrzliwości działaczy nie wzbudził fakt, że praktycznie wszyscy inni uczestnicy IMP nie startowali w klubowych kevlarach. Jeśli gdańszczanie zdecydują się odpowiedzieć na nasze pytania w późniejszym terminie, to natychmiast opublikujemy ich stanowisko w tej sprawie.
Sprawa przed Trybunałem PZM może potrwać nawet dwa miesiące, ale niewykluczone, że oprócz niej Wybrzeże będzie musiało odpowiedzieć za swoje działania także w sądzie powszechnym. Przypomnijmy, że taki krok bardzo poważnie biorą pod uwagę Jakub Jamróg oraz Marcel Krzykowski.
Czytaj więcej:
Prośba Czugunowa była dla nich zaskoczeniem
Był niedoceniony w Motorze?