Żużel. Chce radykalnych decyzji. Liderzy mogliby zmieniać drużyny w trakcie sezonu

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow (z lewej) i Daniel Bewley
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow (z lewej) i Daniel Bewley

- Paradoksalnie wielkie pieniądze mogą niszczyć żużel w kilku ośrodkach szybciej niż ewentualny brak pieniędzy. Jestem przekonany, że władze patrząc na obecne poziomy cen zawodników, mają problem na oku - mówi żużlowy ekspert, Jacek Frątczak.

W tym artykule dowiesz się o:

Gigantyczne kontrakty oraz likwidacja limitów finansowych sprawiają, że należy bardzo skrupulatnie przeciwdziałać bankructwom klubów niż kiedykolwiek wcześniej.

Władze ligi oczywiście zdają sobie sprawę z zagrożenia, ale deklarują, że jedyne co mogą zrobić, to zadbać o rzetelny audyt po zakończeniu kolejnego sezonu, dokładnie zbadać finanse każdego z klubów, a w razie wykrycia niezapłaconych zobowiązać, wyrzucić zespół z rozgrywek. Z takim postawieniem sprawy zgadza się były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia, Jacek Frątczak, choć obawia się, że może to nie wystarczyć.

- Moim zdaniem można przeprowadzać weryfikacje częściej niż raz w sezonie, ponieważ zdarzyć się mogą przypadki, w których audyt po sezonie będzie spóźniony i nie spełni swojej funkcji. Być może zdarzą się sytuacje, w których trzeba będzie decydować się na radykalne posunięcia także w trakcie sezonu - przyznaje ekspert.

ZOBACZ Polskie obywatelstwo dla Tarasienki "na biurku Prezydenta". Prezes mówi o szczegółach

Jego zdaniem dobrym pomysłem na zatrzymanie ewentualnego narastania zadłużeń mogłyby być regularne audyty, odbywające się przed każdym oknem transferowym. Biegli sprawdzaliby płynność finansową klubów i kontrolowali ich płatności. Gdyby na jednym z etapów sezonu wykryto poważne problemy finansowe, każdy z niespłaconych zawodników mógłby rozwiązać kontrakt bez żadnych konsekwencji i wzmocnić inną drużynę. Nie liczyłyby się przy tym limity zdobytych punktów.

- Każdy powinien płacić swoje zobowiązania na czas i dotyczy to również klubów żużlowych. Jeśli ktoś zalega z płatnością za kilka miesięcy, to zawodnik powinien mieć prawo opuścić taki zespół w trakcie sezonu. Na takim rozwiązaniu skorzystają nie tylko zawodnicy, ale także kluby. Nawet w najgorszym wypadku dany ośrodek skończyłby sezon z niewielkim zadłużeniem i za rok znów mógłby jeździć w elicie, jeśli tylko po sezonie zapłaciłby swoje zobowiązania. Konsekwencje ponosiłby za to już w trakcie trwania rozgrywek. Chodzi zarówno o konsekwencje sportowe, jak i wizerunkowe - dodaje Frątczak.

W historii dyscypliny nie brakuje przykładów zespołów, które nie wywiązały się z podjętych zobowiązań, szczególnie tych poza kontrolą władz ligi i nie poniosły z tego tytułu konsekwencji. Najbardziej stratni byli zawodnicy, którzy nie mieli szans na odzyskanie pieniędzy i po czasie orientowali się, że część sezonu ścigali się za darmo. Proponowany system wyeliminowałby takie ryzyko i sprawił, że konsekwencje swoich działań musiałby podjąć ten sam zarząd, który podpisał kontrakty.

- Ten rok potwierdza tezę, że wielkie pieniądze też mogą być problemem dla żużla, a prezesi klubów na kontrakty zawodników są w stanie przeznaczyć każde pieniądze. Jestem przekonany, że nawet jeśli kolejny kontrakt telewizyjny będzie gwarantował wypłatę nie 60, a 100 milionów złotych, to znów będziemy mówić o możliwych kłopotach. Wszystko zależy bowiem od nastroju działaczy, a te w tym roku wyglądają nader optymistycznie, zwłaszcza gdy porównamy to do sytuacji gospodarczej w kraju. Wierzę głęboko, że wypracowane zostaną odpowiednie bezpieczniki, które zapewnią stabilność dyscypliny, a praca tych, którzy wznieśli żużel w Polsce na najwyższy poziom, nie zostanie zdeprecjonowana brakiem rozsądku - dodaje Frątczak.

Czytaj więcej:
Bartosz Zmarzlik dziękuje fanom Motoru Lublin
Po bandzie: Zaskoczył panią Krysię

Źródło artykułu: