Sebastian Szczęsny przepytywał Bartosza Zmarzlika po dekoracji Grand Prix Szwecji w Malilli, w którym Polak triumfował. Już wcześniej jednak, po pierwszym półfinale, stało się jasne, że został on w tym roku Indywidualnym Mistrzem Świata.
Zmarzlik powtórzył to, co mówił wcześniej w rozmowie ze Scottem Nichollsem, czyli że sięgnięcie po złoto na rundę przed końcem cyklu było jego marzeniem (zobacz szczegóły ->>). Wszystko po to, by do Torunia jechać z większym spokojem. - Chciałem to też zrobić na oczach mojego Antka - powiedział Zmarzlik, a następnie zwrócił się do syna, którego trzymał na rękach: - Jeden tytuł był, jak byłeś w brzuszku, a drugi zobaczyłeś i może będziesz to pamiętał.
W trakcie rozmowy nad kameralnym obiektem w Malilli rozpoczął się pokaz sztucznych ogni, wieńczący całe wydarzenie. Sebastian Szczęsny zauważył, że hałas w ogóle nie przeszkadza małemu Antoniemu. - Antek się nie boi, motory też odpalamy. Dźwięku się nie boimy! - zapewnił Bartosz Zmarzlik.
Potem opowiadał już o samych zawodach. - Cały czas sobie tłumaczyłem, że jak nie dzisiaj, to nic się nie dzieje i będę na maksa walczył w Toruniu. To jednak niesamowite uczucie jechać do Torunia na zupełnym luzie - mówił odnosząc się do faktu, że 1 października na Motoarenie zawita już jako nowy mistrz.
Na koniec dodał, że motywacji, by sięgać po kolejne sukcesy mu nie zabraknie: - O to się nie bójcie. Mam jeszcze wiele marzeń i celów do zrealizowania.
Czytaj również:
- Wielkie słowa Janowskiego o Zmarzliku
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Dymek i Kuźbicki gośćmi Musiała