Rozpędzony częstochowski Włókniarz zatrzymał się na Moje Bermudy Stali Gorzów. Przegrany półfinał PGE Ekstraligi był bolesnym ciosem dla biało-zielonych, ale nie ma już czasu na rozpamiętywanie porażki.
- Jestem profesjonalistą i po przegranym meczu nie mogę się załamywać. To dla mnie dodatkowa motywacja, aby jeszcze ciężej pracować, trenować, by stawać się lepszym zawodnikiem. Oczywiście szkoda, że nie udało nam się wejść do finału. Mielibyśmy już medal zagwarantowany i walczylibyśmy o złoto. Teraz musimy się napocić, aby zdobyć brąz - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Mateusz Świdnicki.
Junior Włókniarza, podobnie jak jego partner z młodzieżowej pary Jakub Miśkowiak, nie może mieć sobie nic do zarzucenia. W półfinale obaj wywiązali się ze swojej roli, a w Gorzowie pojechali ponad stan. Obaj poskromili tam Bartosza Zmarzlika. - Ten mecz jest już za nami i skupiamy się na walce o trzecie miejsce - stwierdza Miśkowiak.
ZOBACZ WIDEO Największe gwiazdy PGE Ekstraligi korzystają z nowinki technicznej. "Niedługo wszyscy będą go mieć"
To właśnie juniorzy zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa mogą zrobić różnicę na korzyść swojej drużyny w dwumeczu o trzecie miejsce z For Nature Solutions Apatorem Toruń. Ich przewaga nad rówieśnikami z grodu Kopernika jest olbrzymia. - Na pewno przygotujemy się tak, jakbyśmy jechali finał - przekonuje Świdnicki.
- Wszystko to, co mamy najlepsze, najszybszy sprzęt jakim dysponujemy, zabierzemy do Torunia, by wspólnymi siłami sięgnąć po brązowe medale. Fajnie byłoby wygrać spotkanie w Toruniu i właśnie z takim nastawieniem tam pojedziemy - wtóruje mu Jakub Miśkowiak, który w przeszłości pokazywał, że potrafi być na Motoarenie bardzo skuteczny.
- Wynikało to z tego, że trafiałem z ustawieniami. Teraz pogoda jest inna, więc zobaczymy, jak to się ułoży w niedzielę. Mam nadzieję, że ponownie dobrze odczytamy tor i dopasujemy sprzęt. Liczę, że pojedziemy dobry mecz jako Włókniarz - komentuje aktualny mistrz świata juniorów.
Źle z kolei na toruńskim owalu w meczu rundy zasadniczej, w którym Apator pokonał Włókniarz 48:42, wypadł Świdnicki. Zdobył on wtedy tylko punkt. - W tamtym meczu jechałem w biegach numer 2, 7 i 13. Jak się ma takie przerwy, to nie jest łatwo utrzymywać się w rytmie meczu. Dla przykładu, w Gorzowie zacząłem od zera, ale trener mi zaufał i później już zrobiłem "dwójkę" z bonusem i trójkę. Ta ciągłość startów mi pomogła. Wtedy dużo łatwiej się jedzie - tłumaczy nowy młodzieżowy mistrz Polski.
W niedzielę obaj juniorzy Włókniarza najpewniej wystartują przynajmniej po pięć razy, bo wszystko wskazuje na to, że będą zastępować Jonasa Jeppesena, który w ostatnich trzech meczach Lwów nie dostał ani jednej szansy od trenera Lecha Kędziory. Trudno spodziewać się, by nagle ta taktyka się zmieniła.
- Oczywiście do każdego meczu jesteśmy maksymalnie przygotowani, ale zdarza się tak, że coś nie zagra. Zawiedzie sprzęt, ktoś będzie miał gorszy dzień. Wystarczy spojrzeć na mnie. W Gorzowie potrafiłem wygrać z Bartoszem Zmarzlikiem, a na częstochowskim torze byłem zagubiony. Dopiero na ostatni wyścig poczułem się szybki, mimo że przyjechałem trzeci. Taki jest ten sport. Gdy trafi się z ustawieniami i później się to kontroluje, to wtedy jest "okej" - mówi z pokorą przed rywalizacją o brązowe medale Świdnicki.
Początek niedzielnego meczu na Motoarenie zaplanowano na godzinę 17. Relacja LIVE ->>
Czytaj również:
- Sięgnął po tytuł w ostatnim możliwym momencie
- Miśkowiak miał prawo czuć niedosyt