Dwie wspomniane sytuacje to bieg 3. z udziałem Krzysztofa Buczkowskiego i Mateusza Szczepaniaka oraz wyścig barażowy i walka Bartosza Zmarzlika z Januszem Kołodziejem. W obu z nich zawodnicy równo wpadali na metę. Z powtórek telewizyjnych trudno było jednoznacznie ocenić, komu należałoby przyznać większą zdobycz punktową.
- Czytałem w mediach społecznościowych krytyczne opinie kibiców, że nie było telemetrii, bo było kilka biegów, w których zawodnicy niemalże równo wjeżdżali na metę - mówi nam Piotr Szymański. - Na tej imprezie jest tzw. wóz VAR, na linii start-meta zamontowana jest dodatkowa kamera. Ona nie jest powiązana z kamerami Canal+, podglądu do obrazu z tej kamery nikt oprócz osób z wozu nie widzi. W wozie siedział Leszek Demski i wszystkie sporne sytuacje były podjęte na podstawie właśnie tej dodatkowej kamery - dodaje przewodniczący GKSŻ.
Walkę na dystansie zawodnikom ułatwiło przygotowanie krośnieńskiego toru, który nie słynie z dużej ilości mijanek. - Pracowaliśmy nad tym dość długo. Tor byłby jeszcze lepszy do walki, gdyby przez kilka dni nie było zagrożenia pogodowego. Nie udało się tego zrobić, bo baliśmy się, że jakby spadł deszcz, bo takie były prognozy, to zawodów mogłoby nie być - kontynuuje nasz rozmówca.
- Każdy tor, jeżeli przygotowuje się go na spokojnie, to można go zrobić do walki tak, jak w Krośnie. Co innego, jeśli wszyscy chcą, żeby zawody udały się i by było dużo walki, a czym innym jest robienie tor pod siebie. Jeśli traktujemy wszystkich równo, to jesteśmy w stanie zrobić fajny tor - podsumował Piotr Szymański.
Ostatnia finałowa runda cyklu IMP odbędzie się w 5 września w Rzeszowie.
Zobacz także:
Zmarzlik bez złota w IMP?
Sparta ma talent w zanadrzu
ZOBACZ WIDEO Oskar Fajfer otrzyma wsparcie Stali Gorzów, ale musi spełnić warunki klubu