W poniedziałek i we wtorek za zamkniętymi drzwiami miała miejsce żywa dyskusja nad udziałem Rosjan w zimowych igrzyskach olimpijskich. Dyskutowano we własnym gronie po tym jak 5 grudnia MKOl poinformował, że nie dopuści Rosji do ZIO w Pjongczang. Występ sportowców z tego kraju byłby tylko możliwy pod flagą neutralną i zawodnicy musieliby udowodnić, że "są czyści".
Istniała obawa, że Władimir Putin zakaże wzięcia udziału w ZIO, ponieważ w kraju nie zgadzają się decyzją MKOl-u. Pojawiały się głosy, że jest to "polityczna decyzja". Mimo takich obaw sportowcy dostali wolną rękę. We wtorek oficjalnie ogłoszono, że Rosyjski Komitet Olimpijski nie będzie robił im problemów.
- Zebraliśmy opinie naszych sportowców i wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że muszą się udać do Korei, aby wystartować i wygrywać. Jednomyślnie poparliśmy oświadczenie sportowców, chociaż decyzja MKOl jest do pewnego stopnia niesprawiedliwa. Jednocześnie wspieramy każdą decyzję sportowców - tych co jadą i tych co nie zdecydują się wziąć udział - powiedział Aleksander Żukow, przewodniczący Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego
Na spotkaniu byli sportowcy z co najmniej czterech dyscyplin: hokeja, short-tracka, curlingu i łyżwiarstwa figurowego. - Ilu rosyjskich sportowców weźmie udział w ZIO? Nie wiemy. Mamy 208 licencji na udział, ale muszą one jeszcze zostać potwierdzone - dodał Żukow.
Wiadomo, że MKOl będzie drobiazgowo przyglądał się każdemu sportowcowi i Rosjanie nie wykluczają, że zorganizują specjalne zawody dla tych, którzy nie polecą do Pjongczang. Dojdzie do dość podobnej sytuacji, jak w 1984 roku, gdy kraje socjalistyczne zorganizowały swoje zawody w ramach bojkotu igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Cykl turniejów nazwano "Przyjaźń-84".
ZOBACZ WIDEO 9-letni Polak podbija świat skoków narciarskich. W Europie nie ma sobie równych!