Międzynarodowy Komitet Olimpijski zdecydował w tym tygodniu, że reprezentanci Rosji nie wezmą udziału w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Będą tam mogli wystąpić ci Rosjanie, którzy nigdy nie byli zamieszani w żadną aferę dopingową i są w każdy możliwy sposób "czyści". I tak jednak pojawią się tam w neutralnych barwach.
W ostatnich miesiącach nad sprawą skali dopingu w Rosji pracowały setki urzędników i śledczych. Jedna ze specjalnych komisji, której przewodniczy były prezydent Szwajcarii Samuel Schmidt, zajmowała się głównie kwestią ingerencji tamtejszego państwa na fałszowanie wyników badań.
Jak wynika z najnowszych słów Szwajcara, komisja była szpiegowana przez rosyjskie służby specjalne. Oznakę tego Schmidt zauważył podczas konferencji Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
Jego zdaniem na komputery członków komisji przeprowadzony został atak hakerski.
- W trakcie konferencji w tym samym hotelu co my zostali zakwaterowani przedstawiciele rosyjskich służb specjalnych. Mimo że podejmowaliśmy środki bezpieczeństwa, na nasze komputery został przeprowadzony atak hakerski - powiedział Schmidt.
- W hotelu nie korzystaliśmy z internetu, nie używaliśmy sprzętów elektronicznych, zamykaliśmy biura, sprawdziliśmy wszystkie pokoje w kontekście podsłuchu, mieliśmy cały czas zasłonięte żaluzje - dodał.
To właśnie wyniki prac komisji Schmidta miała duży wpływ na ostateczną decyzję MKOl. Dodajmy, że oprócz dyskwalifikacji sportowców ukarany został także rosyjski minister sportu Witalij Mutko, którego dożywotnio wykluczono ze struktur MKOl.
ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z igrzysk