In memoriam. Rok pożegnań wybitnych narciarzy

Getty Images
Getty Images

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy odeszło wielu wybitnych przedstawicieli dyscyplin narciarskich. Na zawsze pożegnano m.in. złotych medalistów olimpijskich.

27 grudnia 2015 roku zmarł Stein Eriksen, legenda narciarstwa alpejskiego, jeden z najwybitniejszych zawodników w całej historii dyscypliny. Startował stosunkowo krótko, ale zdążył wygrać wszystko co było do wygrania, z tytułami mistrza świata i mistrza olimpijskiego na czele - ten ostatni, najważniejszy w dorobku, zdobył w ojczystej Norwegii, podczas igrzysk rozgrywanych w Oslo Holmenkollen, a więc kolebce narciarstwa. Eriksen miał 88 lat.

Zaledwie 56 lat przeżył za to Bill Johnson, mistrz olimpijski w zjeździe z Sarajewa z 1984 roku. Amerykański alpejczyk był jedną z najbarwniejszych postaci na narciarskich stokach. Jego olimpijski sukces był sporym zaskoczeniem, ale Johnson już przed igrzyskami prezentował wysoką formę. Dalsze życiowe losy Amerykanina nie były jednak tak radosne jak chwile przeżyte w Sarajewie - w 2002 roku próbował wrócić do sportu, ale ciężki wypadek zakończył się wielotygodniową śpiączką i późniejszymi udarami mózgu. Ostatnie lata życia Johnson spędził w domu opieki.

Tragicznie potoczyły się także losy innego znanego alpejczyka, Drago Grubelnika. Były słoweński slalomista po zakończeniu kariery rozpoczął pracę jako trener. Tuż przed inauguracją sezonu 2015/2016 samochód którym jechał spadł z urwiska. Grubelnik zginął w wieku zaledwie 39 lat.

Z pokolenia wspomnianego Steina Eriksena byli rywale z biegowych tras, Martin Lundstroem i Tapio Maekelae. Fin i Szwed również rywalizowali w latach 40. i 50. i obaj mieli w dorobku olimpijskie laury wywalczone w sztafetach, odpowiednio w Sankt Moritz i w Oslo. Zmarły w wieku 98 lat Lundstroem na igrzyskach w 1948 roku był najlepszy także w biegu na 18 km.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka w ogniu przygotowań, czyli mistrz olimpijski odzyskuje moc (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W sierpniu na zawsze odszedł inny mistrz olimpijski w biegach, Harald Groenningen. Jeden z najpotężniejszych i najwyższych narciarzy był gwiazdą lat 60. Ukoronowaniem jego kariery były igrzyska w Grenoble, gdzie wywalczył dwa złote medale i był najlepszych biegaczem.

Trzy dni przed Groenningenem zmarła jego rodaczka Berit Moerdre, również mistrzyni olimpijska z Grenoble, triumfatorka biegu sztafetowego. Wspólnie z koleżankami z reprezentacji była jedną z pierwszych Norweżek, które znalazły się w światowej czołówce

Narciarskie środowisko pożegnało także wybitnych skoczków. Dwukrotnie żałobą okrywała się Finlandia - najpierw w listopadzie 2015 roku, gdy zmarł Veikko Heinonen. Był z jednych wielkich fińskich skoczków lat 50., a więc okresu, gdy zawodnicy z jego kraju dominowali we wszystkich najważniejszych zawodach. Heinonen osiągnął życiowy wynik w 1954 roku, gdy był drugi na mistrzostwach świata rozegranych w Falun.

Na tych samych zawodach występował także Igino Rizzi. Nestor włoskich skoków zmarł w wieku 91 lat. Wielkich sukcesów nie odnosił, jednak zdążył wystartować nie tylko w Falun, ale i na pierwszych powojennych igrzyskach w Sankt Moritz.
[nextpage]Mniejsze osiągnięcia niż wspomniany Heinonen miał na swym koncie jego rodak Juhani Routsalainen, ale i on w świecie skoków potrafił uzyskać całkiem sporo. W sezonie 1966/1967 był bezsprzecznie jednym z najlepszych zawodników, co udowodnił poprzez wygranie prestiżowego Turnieju Szwajcarskiego. Tamtej zimy zajmował wysokie lokaty jeszcze wielokrotnie w rozmaitych konkursach z udziałem światowej czołówki.

W Finlandii pożegnano także Mattiego Pulli. Był jednym z najwybitniejszych trenerów skoków narciarskich w historii. Prowadzona przez niego kadra zdobyła wszystkie możliwe laury, a jej Matti Nykaenen przez wielu uznawany jest za skoczka wszech czasów. - Nie mogę uwierzyć, że mój mistrz i mentor nie żyje - powiedział Nykaenen na wieść o śmierci legendarnego szkoleniowca.

Bardzo bolesną i niespodziewaną stratę poniosły polskie biegi narciarskie na początku września bieżącego roku. W wieku niespełna 61 lat odszedł Stanisław Michoń, były znakomity zawodnik, trzykrotny triumfator Biegu Piastów i pierwszy polski narciarz, który zaczął specjalizować się w rywalizacji w światowych narciarskich maratonach. Po zakończeniu startów prowadził m.in. swoją żonę Dorotę Dziadkowiec, która pod jego okiem trzykrotnie triumfowała w klasyfikacji generalnej długodystansowego Pucharu Świata, a także pracował jako trener klubowy.

Zasłużonym szkoleniowcem był również Wiesław Dygoń. Były skoczek pracował nie tylko z młodzieżą uprawiającą tę samą dyscyplinę co on, ale także z biathlonistami i biegaczami. Włożył wiele wysiłku w doprowadzenie do renowacji i ponownego udostępnienia adeptom skoczni narciarskiej na Kruczej Skale w Lubawce. Choroba nowotworowa zabrała go tuż przed otwarciem obiektu.

W wieku 91 lat zmarł honorowy członek Polskiego Związku Narciarskiego Władysław Jagiełło. Był świetnym działaczem, przez lata organizował bardzo liczne zawody. Sprawdzał się także w roli sędziego - pracę w tej roli rozpoczął jeszcze w latach 50. i spełniał się w niej jeszcze stosunkowo niedawno.

Maria Gąsienica Daniel-Szatkowska była specjalistką od narciarstwa alpejskiego. Przez wiele lat zaliczana do grona najlepszych polskich zawodniczek, dzięki czemu należała do kadry narodowej i uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich w Cortinie d'Ampezzo i Innsbrucku. Po zakończeniu kariery pracowała jako trener.

Również w Cortinie d'Ampezzo występował zmarły w sierpniu bieżącego roku Józef Szymański, polski bobsleista i saneczkarz. Był członkiem naszej czwórki, która podczas włoskich igrzysk została sklasyfikowana na czternastym miejscu. Wszechstronny sportowiec latem uprawiał liczne dyscypliny motorowe. Żył 90 lat.

Cześć Ich Pamięci!

Źródło artykułu: