- Latem ciężko trenowałem. Dużo zmieniłem, byłem w dobrej formie już wcześniej, ale dopiero teraz treningi pokazały efekty. Przed sezonem chciałem zwyciężyć chociaż w jednym konkursie, ale wygrałem już cztery. Nie wiem, jak to robię - powiedział triumfator zawodów, Wolfgang Loitzl.
Nieco gorzej Austriak zaprezentował się podczas konkursu lotów. Już wcześniej powtarzał, że nie są one jego najmocniejszą stroną. - W ostatnim tygodniu u mnie w domu w Bad Mitterndorf rozegrano konkursy lotów narciarskich. Zająłem 7. i 10. miejsce, co było moim najlepszym wynikiem na skoczni mamuciej w karierze. W tym sezonie zostały jeszcze 3 konkursy na "mamutach" i mam nadzieję, że będę w nich skakał jeszcze lepiej - zakończył Loitzl.
Oczywiście nie zabrakło pytań o jego pamiętny upadek. W 2004 roku, zamiast bezpiecznie zjechać w dół, Loitzl przewrócił się na rozbiegu, udało mu się jednak wyhamować przed progiem. - Oczywiście, wciąż pamiętam ten upadek. Na szczęście w dniu dzisiejszym mogę się już z tego śmiać. Wtedy myślałem, ze to straszny obciach i najgorsze, co może się stać przed tak liczną publiką. Dość szybko o tym zapomniałem, ale ludzie wciąż mi o tym przypominają. Mimo wszystko Wielka Krokiew to jedna z moich ulubionych skoczni - powiedział austriacki skoczek.
Wygrana Loitzla jest niespodzianką, bowiem podczas wcześniejszych prób na Wielkiej Krokwi nie spisywał się aż tak dobrze. - W treningach i w kwalifikacjach nie uzyskuję tak dobrych wyników, bo nie potrafię się do końca zmotywować. Z reguły lepiej skaczę w konkursach, bo wtedy daje z siebie wszystko - wytłumaczył.
W klasyfikacji generalnej prowadzi Simon Ammann (1062 punkty) przed Gregorem Schlierenzauerem (1020) i Wolfgangiem Loitzlem (901). Czwarty, Martin Schmitt, ma 487 punktów, zatem walka o kryształową kulę najprawdopodobniej stoczy się pomiędzy czołową trójką. - Nie wiem, czy uda mi się utrzymać taką formę aż do Planicy. Mam taką nadzieję, ale nie ma żadnej gwarancji. Na razie chciałbym być w takiej dyspozycji przede wszystkim na Mistrzostwa Świata w Libercu - zakończył Loitzl.
Zakopane co roku zmaga się z problemami z wiatrem. Podobnie było podczas piątkowego konkursu. Organizatorzy zmuszeni byli rozegrać zawody z obniżonej belki startowej. Wszyscy zawodnicy byli zgodni, że była to odpowiednia decyzja. - Myślę, że belka nie była ustawiona zbyt nisko. Nie było łatwo z wiatrem, jednak pokazałem, że można skoczyć i 130 metrów - powiedział Gregor Schlierenzauer. - Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że jestem bardzo zadowolony z moich skoków i z miejsca na podium. Jury wykonało dobrą pracę. W pierwszej serii coraz mocniej wiało pod narty, z kolei w drugiej przeszkadzał zmienny wiatr. Decyzja sędziów była słuszna - ocenił Martin Schmitt. Poparł go zwycięzca zawodów. - Nie zawsze chodzi o to, żeby konkurs był jak najbardziej widowiskowy i żeby możliwe były skoki poza granicę hill size skoczni - powiedział Loitzl. Jury zadbało o zdrowie zawodników i ze względu na ich bezpieczeństwo zdecydowano się przeprowadzić zawody z niższego najazdu.
Martin Schmitt po wielu latach w dołku powrócił do czołówki i po raz drugi w tym sezonie stanął na podium konkursu Pucharu Świata. - Moją dobrą formę zawdzięczam przede wszystkim ciężkim letnim treningom, które pomogły mi odzyskać moc. Myślę, że Adam Małysz też zdoła powrócić do dobrej dyspozycji, to w końcu jeden z najlepszych sportowców w historii - powiedział Niemiec.
Konkursy w Zakopanem słyną z niezwykłej atmosfery, którą tworzą polscy kibice. Pomimo słabszej formy Małysza, tegoroczny Puchar Świata także przyciągnął tłumy fanów. - Jest parę takich imprez, gdzie atmosfera jest równie dobra, na przykład Turniej Czterech Skoczni, ale przed laty, gdy Małysz był w formie i na konkursy przychodziło i 50 tysięcy kibiców, Zakopane było wyjątkowe. Teraz też jest super - ocenił Loitzl.
Czołowa trójka zawodów była zadowolona ze swojej dyspozycji i w sobotnim konkursie chcieliby zaprezentować się przynajmniej tak samo dobrze.