Maciej Kmiecik: Wcześniej rozmawialiśmy o skoczkach narciarskich, jednak numerem jeden w sportach zimowych nie tylko w Polsce, ale i wśród biegaczek na świecie jest Justyna Kowalczyk. Przyzna pan, że mamy prawdziwą perełkę, królową nart. Skąd ona czerpie siłę do kolejnych sukcesów?
Apoloniusz Tajner: Oczywiście. Justyna Kowalczyk jest niesamowitą sportsmenką. Najbardziej w niej podziwiam umiejętność wykonywania tych ogromnych obciążeń treningowych. To jest największa wartość w Justynie Kowalczyk. Zwycięstwa są konsekwencją ciężkiej pracy na treningach. Te sukcesy z niczego się nie biorą. Okupione są ogromnymi wyrzeczeniami. Jej sukcesy są wręcz nie wyobrażalne, bo przecież nigdy w historii polskich biegów nie mieliśmy tej klasy zawodniczki. Owszem, był Józef Łuszczek, ale on przez krótki czas notował sukcesy. Justyna już od kilku sezonów dominuje w światowych biegach.
I chyba z roku na rok jest lepsza?
- Nie wykluczone, że tak. Jest przede wszystkim dojrzalsza i bardziej doświadczona. Podziwiam ją jednak za tę pracę. Trzeba być naprawdę wyjątkowym człowiekiem, posiadać niezwykłe cechy charakteru, żeby lubić walkę z bólem. To trwa przecież miesiącami w trakcie każdego roku, a pewnie jeszcze ładnych kilka lat Justynę nadal to czeka. To niebywała osobowość, którą trzeba podziwiać i chylić przed nią czoła.
W Tour de Ski Justyna Kowalczyk nie miała swojej wielkiej rywalki Marit Bjoergen, ale w Oslo możemy spodziewać się niesamowitej walki Polski z reprezentantką gospodarzy...
- Z pewnością będzie to wielki pojedynek. Moim zdaniem Justyna jest obecnie dalej niż w zeszłym roku na tym samym etapie sezonu. Przed rokiem Bjoergen także odpuściła Tour de Ski, a nasza zawodniczka wystartowała we wszystkich najważniejszych imprezach. Na Igrzyskach Olimpijskich Justyna Kowalczyk także ścigała się z Norweżką i w końcu na dystansie 30 kilometrów wygrała z nią.
Która metoda jest lepsza - dochodzić do formy na imprezę docelową poprzez starty czy odpuszczać niektóre imprezy, wykorzystując je na treningi?
- Nie ma reguły. Justyna, bazując na potężnej pracy, którą wykonuje, startami dochodzi do optymalnej formy. Bjoergen ma to inaczej poukładane. Też pracuje, ale najwyraźniej potrzebuje okresu spokojnego treningu, bez eksploatacji startami. Być może organizm Norweżki lepiej w ten sposób znosi obciążenia i fizjologowie uznają, że ten rodzaj przygotowań jest dla niej korzystniejszy.
Adam Małysz jest od dekady motorem napędowym skoków narciarskich w Polsce. Justyna Kowalczyk też pociągnie biegi narciarskie? Nie mówię, że od razu doczekamy się tak wybitnych jednostek, ale czy będzie więcej Polaków w czołówce?
- Trudno powiedzieć, kiedy i czy doczekamy się następców naszych wybitnych sportowców. Nie można mówić, że tacy jak Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk rodzą się raz na sto lat. Być może już ktoś taki się urodził. Trzeba go odnaleźć i oszlifować. Wydawało się przecież, że po Małyszu nie będziemy mieli takiego zawodnika, który powtórzy lub nawet przebije sukcesy Adama w narciarstwie, a jednak pojawiła się Justyna Kowalczyk.
Programy realizowane przez Polski Związek Narciarski przyniosą efekty?
- Zaczynamy systemowo szukać tych diamentów. Mamy program "Bieg na Igrzyska", który na razie realizujemy od roku. Żeby jednak przyniósł oczekiwane efekty, musi on funkcjonować 8-10 lat. Trzeba czekać innej drogi nie ma.
Ile osób obejmuje ten program?
- Szkolimy w tej chwili 22 osoby w dwóch kadrach. Dwunastu chłopców i dziesięć dziewcząt. Już widać pierwsze efekty, gdyż szóste miejsce odmłodzonej sztafety było wielką niespodzianką. Agnieszka Szymańczak, Ewelina Marcisz, do tego Paulina Maciuszek i Justyna Kowalczyk. Sztafeta mocno osłabiona w porównaniu z poprzednim rokiem, a zajęła szóste miejsce, wcale tak dużo nie tracąc do czołówki.
Za rok będą jeszcze lepsze. Do Soczi powinniśmy mieć silną sztafetę. Musiałaby jednak wrócić Sylwia Jaśkowiec, która jednak wciąż boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Wiadomo, kiedy może ona wznowić treningi?
- Nie wiem. Ona sama tego nie wie. Jest pod opieką specjalistów, którzy robią co mogą, by wróciła do zdrowia, ale są problemy z nerwem w kontuzjowanej ręce i trudno powiedzieć, kiedy Sylwia wróci do pełnej sprawności.
Na koniec naszej rozmowy zapytam jeszcze o Adama Małysza. Rozmawia pan z nim często o Igrzyskach Olimpijskich w Soczi czy temat został odłożony na bliżej nieokreśloną przyszłość?
- Często wypowiadałem się nawet publicznie przy Adamie Małyszu, że widziałbym go na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi i życzyłbym sobie go tam zobaczyć jako nadal czynnego sportowca. Gdy słyszy te słowa, on się tylko uśmiecha. Adam już taki jest. On nie powie nic przedwcześnie. Decyzja należy tylko i wyłącznie do niego i pewnie, gdy ją podejmie, ogłosi ją nam.
A może wszystkich zaskoczyć i na finale Pucharu Świata w Planicy w tym roku powiedzieć, koniec?
- Wszystko może, ale myślę, że Adam Małysz przynajmniej jeszcze jeden rok skakania ma w planach.