Od Freitaga do Ammanna - podsumowanie 31. edycji PŚ w skokach cz.2

Mistrzostwami świata w lotach w słoweńskiej Planicy zakończył się kolejny narciarski sezon w skokach na "deskach". Oczywiście głównym wydarzeniem były igrzyska olimpijskie w kanadyjskim Whistler. Miniona zima zdaje się, że bohaterów miała tym razem niewielu, bo dość często na podium stawali ci sami zawodnicy, a mianowicie Gregor Schlierenzauer, Adam Małysz i oczywiście zdobywca Kryształowej Kuli - Simon Ammann. Szwajcar był też największą gwiazdą najważniejszej sportowej imprezy w Kraju Klonowego Liścia, a ponadto w znakomitym stylu wygrał Turniej Nordycki. W drugiej odsłonie podsumowania owego cyklu obyło się jeszcze bez jakiś większych gwiazd, choć niektórzy zawodnicy mają już na swoim koncie naprawdę wartościowe wyniki.

60. Denis Kornilov ( 1986 - Rosja ), Anders Fannemel ( 1991 - Norwegia ), 59. Marcin Bachleda ( 1982 – POLSKA ), 58. Primoż Pikl ( 1982 - Słowenia ). Liczba punktów: 26, 32, 33.

W tej grupie mamy do czynienia aż z dwoma rozczarowaniami. Pierwszym z nich jest bez wątpienia Denis Kornilov. Niespełna 24-letni Rosjanin w pełni dostosował się do poziomu swoich kolegów z drużyny, a punkty do klasyfikacji łącznej ostatniej edycji Pucharu Świata wywalczył jedynie w trzech konkursach. Reprezentant naszych wschodnich sąsiadów jeszcze nie tak dawno regularnie zajmował miejsca w najlepszej dwudziestce. Sytuacja z zawodnikiem z Niżnego Nowogrodu jest bardzo ciekawa, gdyż podczas ubiegłej Letniej Grand Prix prezentował się doskonale i był czwarty w ogólnej tabeli, "lądując" w niej tuż za Małyszem. Wówczas między innymi na słynnym obiekcie w Hinterzarten stanął na najniższym stopniu podium. I choć jeszcze w finale, który został rozegrany dopiero w październiku na nowoczesnej "Vogtland Arenie" w Klingenthal należał do ścisłej czołówki, to wraz z początkiem zimy nastąpił u niego niebywały spadek formy. Dość podobny los spotkał Bachledę. "Diabełek" już nie pierwszy raz zadziwiał nas dobrymi występami na igelicie. Tym razem zakopiańczyk świetnie skakał w drugiej lidze i dwukrotnie okazał się najlepszy w zawodach w Wiśle, gdzie pokonał Polaka, który aż czterokrotnie zdobywał Kryształowe Kule. Na śniegu podopieczny Łukasza Kruczka ponownie zawiódł na całej linii i udany start zanotował tylko w Lillehammer, czym zaprzepaścił swoje szanse na wyjazd do Kanady. Warto również wspomnieć o Andersie Fannemelu - utalentowanym Norwegu, który posiada jeden z najlepszych bilansów z całej stawki, ponieważ pokazał się nam zaledwie raz przed własną publicznością i sensacyjnie przypadła mu wtedy w udziale wysoka, jak na debiutanta dziesiąta lokata, co spowodowało, że uzyskał niesamowitą średnią 26 "oczek" na konkurs.

57. Pavel Karelin ( 1990 - Rosja ), 56. Andreas Stjernen ( 1988 - Norwegia ), 55. Olli Muotka ( 1988 - Finlandia ), 54. Georg Spaeth ( 1981 - Niemcy ), 53. Jan Matura ( 1980 - Czechy ), 52. Borek Sedlak ( 1981 - Czechy ), 49. Michael Hayboeck ( 1991 - Austria ), Taku Takeuchi ( 1987 - Japonia ), Janne Happonen ( 1984 - Finlandia ). Liczba punktów: 34, 36, 41, 42, 45, 51, 54.

W tym gronie bardzo łatwo rozpoznać postacie, które mogą pochwalić się już naprawdę niezwykle wartościowymi rezultatami, choć minionej zimy z różnych powodów z pewnością nie mogą zaliczyć do udanych. Na pierwszy rzut oka można w tej grupie zauważyć drużynowego medalistę mistrzostw świata w Oberstdorfie i w lotach na mamucim obiekcie w Bad Mitterndorf, a także dziewiąta skoczka sezonu 2003/2004, czyli Georga Spaetha. Tym razem jego słaba forma pozwoliło mu na zaledwie sześć startów w pierwszoligowych rozgrywkach, z których najwyżej, bo na dziesiątym miejscu uplasował się podczas rozgrywanych tradycyjnie przy mizernej obsadzie zmagań w Sapporo. Popularny "Schorschi" ma obecnie 29 lat i można przypuszczać, że jest bardzo blisko odwieszenia nart na przysłowiowy kołek, a swoje najlepsze chwile ma już za sobą, choć w sporcie jeszcze wszystko może się zdarzyć. Kolejne firmowe nazwisko, a mianowicie Janne Happonen z dość imponującym rekordem życiowym, bo 227,5m również powinien jak najszybciej zapomnieć o poprzedniej edycji pucharowej karuzeli. Trzeba jednak usprawiedliwić go pechowymi kontuzjami, jakie podobnie jak w przypadku Ville Larinto często go prześladują, a na pocieszenie można dodać, że niewątpliwie utalentowany Fin ponownie pnie się w "górę", bo w marcu razem z kolegami z ekipy Suomi wywalczył brązowy krążek na imprezie w słoweńskiej Planicy. Ponadto w omawianej przeze mnie grupie nie brakuje Pavela Karelina - Rosjanina, który podobnie jak wszyscy byli podopieczni Wolfganga Steirta nie zaprezentował się ani razu z dobrej strony, ale jest jeszcze młody, ma potencjał, a więc wszystko przed nim. Należy też wspomnieć o następnym talencie z Austrii – Michaelu Hayboecku, który został prawdziwą gwiazdą najważniejszych juniorskich konkursów, w których zarówno indywidualnie, jak i w zespole nie miał sobie równych. Urodzony w Linz Hayboeck doskonale radził sobie także w rywalizacji z seniorami, bo pomimo zaledwie trzech występów zdołał uciułać aż 54 "oczka", z czego większość zdobył w niemieckim Willingen.

48. Lukas Hlava ( 1984 - Czechy ), 47. Vincent Descombes Sevoie ( 1984 - Francja ), 45. Andrea Morassi ( 1988 - Włochy ), Krzysztof Miętus ( 1991 - POLSKA ), 44. Mitja Meznar ( 1988 - Słowenia ), 43. Lukas Mueller ( 1992 - Austria ), 42. Severin Freund ( 1988 - Niemcy), 41. Łukasz Rutkowski ( 1988 - POLSKA ). Liczba zdobytych punktów: 56, 59, 60, 64, 71, 75, 79.

To towarzystwo z wyjątkiem Freunda i Muellera można nie bez powodu określić typowymi przeciętniakami. Wspomniani Niemiec i Austriak idą w dobrym kierunku i rozwijają się coraz lepiej. To samo można też powiedzieć o naszym rodaku - Krzysztofie Miętusie, który z powodzeniem bierze udział w tegorocznym cyklu letniej Grand Prix. Warto odnotować, że trenerem pierwszego z wymienionych trzech zawodników jest były szkoleniowiec polskiej reprezentacji - Heinz Kuttin

39. Mario Innauer ( 1990 - Austria ), Manuel Fettner ( 1985 - Austria ), 38. Fumihisa Yumoto ( 1984 - Japonia ), 37. Sebastian Colloredo ( 1987 - Włochy ), 36. Anders Bardal ( 1982 - Norwegia ), 35. Peter Prevc ( 1992 - Słowenia ), 34. Kalle Keituri ( 1984 - Finlandia ), 33. Andreas Kuettel ( 1979 - Szwajcaria ), 32. Shohhei Tochimoto ( 1989 - Japonia ), 31. Jernej Damjan ( 1983 - Słowenia ). Liczba zdobytych punktów: 82, 84, 96, 99, 106, 110, 111, 124, 134.

Wreszcie przyszedł czas na skoczków z wyższej półki. Rozbieżność wiekowa w tej grupie jest dość duża, a to ze względu na słabiutki sezon w wykonaniu wciąż aktualnego mistrza globu – Andreasa Kuettela, który w Oslo będzie bronił wywalczonego na dużym obiekcie "Jested" w Libercu medalu z najcenniejszego kruszcu. Zdaje się, że na powtórzenie tego sukcesu z 2009 roku nie ma najmniejszych szans. Szwajcar, choć bardzo sympatyczny i utalentowany, to jednak cały czas szuka recepty na powrót do świetnej dyspozycji. Czy kiedykolwiek ją znajdzie? Raczej nie, bo prawdopodobnie po najbliższej zimie druga siła Kraju Helwetów zdecyduje się zakończyć karierę. W zeszłym sezonie "Andi" ani razu nie znalazł się w czołowej dziesiątce, a często zdarzało mu się nie kwalifikować do finałowych serii. Jeszcze gorzej wypadał podczas PŚ na igelicie, nie zdobywając w nim nawet jednego "oczka". Słynnemu sportowcowi z Einsiedeln nie powiodło się również na igrzyskach olimpijskich, gdzie był odpowiednio trzydziesty piąty i dwudziesty czwarty. W przeciwną stronę niż Kuettel podąża natomiast młodziutki Peter Prevc. Słoweńca śmiało można nazwać wielkim objawieniem ostatniej zimy. W klasyfikacji łącznej Turnieju Skandynawskiego zajął dziesiątą lokatę, a w Kanadzie zaszokował narciarski świat, plasując się na siódmym i szesnastym miejscu. Ponownie średni rok ma za sobą Manuel Fettner, który cały czas nie potrafi przełożyć swoich znakomitych rezultatów w drugiej lidze na zmagania najwyższej rangi. Wielki zawód sobie, ale i Mice Kojonkoskiemu sprawił zapewne Anders Bardal, który ma na swoim koncie między innymi triumf na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Trzeba jednak przyznać, że znalazł się w składzie drużyny Kraju Wikingów, która stanęła w Whistler na najniższym stopniu podium. Ciekawe, jak potoczy się jego dalsza kariera. Obecność Mario Innauera, Japończyków - Fumihisy Yumoto i Shohhei Tochimoto oraz Sebastiana Colloredo nie powinna nikogo dziwić. Nieco zaskakiwać mogą natomiast nie najlepsze wyniki Kalle Keituriego i Jerneja Damjana.

CDN

Źródło artykułu: