Justyna Kowalczyk: To był bardzo ciężki bieg

Dzięki wygranej w sobotnim biegu na dochodzenie w Oberhofie Justyna Kowalczyk objęła prowadzenie zarówno w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jak i w cyklu Tour de Ski po dwóch etapach tej imprezy. Nasza reprezentantka po zawodach komentowała swój występ.

Międzynarodowa Federacja Narciarska jak zwykle zorganizowała konferencję prasową, jednak tym razem z czołowej trójki zakończonego chwilę wcześniej biegu uczestniczyła w niej tylko Justyna Kowalczyk. Oprócz Polki była wprawdzie obecna również Petra Majdić, która jednak tym razem była dziesiąta. - Jest taka piosenka "Black Magic Woman" - zaczęła swoją wypowiedź Słowenka nawiązując do czarnego kombinezonu Polki.

Ta chwilę później dzieliła się wrażeniami ze swojego biegu. - Było bardzo ciężko. Zaczęłam bardzo szybko i dogoniłam Petrę po dwóch kilometrach, ale później czułam zmęczenie. Dostawałam tylko informacje - dziesięć sekund przed Saarinen, pięć sekund, i nie było to łatwe. Jak się jednak okazało, nie byłam tak zmęczona jak Saarinen czy Steira i wygrałam. Niedzielny sprint? Pewnie będę walczyła z Petrą (śmiech). Mam nadzieję, że nie będę zbyt zmęczona. Trasa jest dobra, są dwa podbiegi, to dla mnie korzystne. Później będzie gorzej, w Pradze jest bardzo, bardzo niewielkie wzniesienie, wolę więc następny bieg do Toblach. Nie myślę na razie o finałowym etapie, na razie skupiam się dzień po dniu na kolejnych biegach i dopiero po nich wszystkich przyjdzie czas na ten ostatni - powiedziała Kowalczyk.

O ile Polka miała powody do zadowolenia, o tyle wspomniana Petra Majdić była dopiero dziesiąta. Słowenka przyznała, że szybko zdała sobie sprawę z tego, że tym razem nie będzie sklasyfikowana wysoko. - Nie zaczęłam tego biegu dobrze. Moja taktyka, w przeciwieństwie do Justyny, to rozpocząć spokojnie i później walczyć. Już na pierwszej pętli wiedziałam jednak, że mogę mieć tego dnia problemy. Początkowo byłam jeszcze wysoko, ale na koniec praktycznie przestałam pracować i musiałam zrezygnować z walki o czołowe miejsca. Ale tak bywa. Nie patrzę zbytnio naprzód, szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam, że w sobotę będzie bieg na dochodzenie, spodziewałam się biegu masowego jak rok temu. Teraz też skupiam się tylko na kolejnym, najbliższym etapie, zatem wieczorem pomyślę o niedzielnym sprincie.

Na konferencji prasowej po biegu mężczyzn pojawił się tylko Petter Northug. Na Norwega czekali przede wszystkim dziennikarze z jego ojczyzny. On sam mimo piątego zwycięstwa w sezonie, na dodatek po wyjątkowej walce, wciąż zachowywał spokój i bez większych emocji komentował sobotni występ. - Starałem się zacząć dość spokojnie i zachować siły na ostatnią rundę gdy inni atakowali. Matti Heikkinen wyglądał dziś naprawdę mocno, ale spodziewałem się, że pójdzie kontra z mojej grupy i czekałem na finisz. Miałem dobrze posmarowane narty, ale tak naprawdę ciężko jest zyskać bardzo wiele tylko dzięki nartom. W sprincie chcę zajść tak daleko jak to będzie możliwe. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć jakieś sekundy bonifikaty - powiedział Northug.

Tour de Ski powoli rozkręca się na dobre. Już w niedzielę trzeci etap i pożegnanie z Oberhofem, czyli sprinty techniką klasyczną. Faza finałowa rozpocznie się o 17:30.

Źródło artykułu: