Daniel Ludwiński: Twoje tegoroczne przygotowania do nowego sezonu zakłóciła kontuzja. Powiedz jak dokładnie doszło do tego wypadku?
Dario Cologna: Stało się to w trakcie treningu, gdy ćwiczyłem sprint. Upadłem i nabawiłem się kontuzji ścięgna udowego.
Jak zmieniło to twoje treningi? Gdzie odbyłeś zgrupowania?
- Miałem kilka tygodni przerwy. Jeśli chodzi o miejsca treningów, to były to Oberhof, Davos, Magglingen. Tuż przed początkiem sezonu byłem natomiast w Norwegii.
Jak oceniasz swoją obecną formę? Uważasz, że szybko będziesz w stanie dojść do optymalnej dyspozycji, tak jakbyś nie miał przerwy związanej z kontuzją?
- Nie wezmę udziału w najbliższych zawodach Pucharu Świata. Swoją formę będę mógł lepiej ocenić po kilku kolejnych biegach.
Jakie cele będą najważniejsze dla ciebie w tym sezonie? Igrzyska, czy również walka o obronę pierwszych pozycji w Tour de Ski i Pucharze Świata z ubiegłego roku?
- Mój główny zamiar to zdobyć medal w Whistler, ale drugie zwycięstwo w Tour de Ski też jest bardzo ważne.
Czy któryś z biegów na igrzyskach traktujesz priorytetowo? Będzie tam sześć konkurencji, w ilu chcesz wystąpić?
- Jeszcze tego nie wiem. Decyzję podejmiemy wspólnie z moim trenerem krótko przed rozpoczęciem igrzysk.
A jak oceniasz trasy przygotowane w Whistler? Nie brak opinii, że są łatwe jak na igrzyska i w biegach ze startu wspólnego zabraknie walki na dystansie, gdyż wszyscy dobiegną do mety razem, a o medalach rozstrzygnie finisz.
- Nie analizowałem jeszcze profilu olimpijskiej trasy. Ale myślę, że jeśli ktoś jest wystarczająco silny, i tak będzie miał możliwość, żeby wcześniej zaatakować.
Niedawno głośno było o ewentualnej możliwości utworzenia przez ciebie i Pettera Northuga wspólnego teamu, co oznaczałoby, że przygotowywalibyście się do sezonu razem, zamiast ze swoimi narodowymi reprezentacjami. Czy ten team faktycznie może powstać?
- W tej chwili nie myślę nad stworzeniem takiego teamu. Szwajcarski zespół jest bowiem prawdziwą drużyną, w dodatku bardzo silną i z dobrymi trenerami.
Jedno z twoich największych dotychczasowych osiągnięć to wygrana w Tour de Ski. Są to młode rozgrywki, odbyły się dotąd trzy razy, rok krócej odbywa się podobny w zamierzeniu World Cup Final. Czy twoim zdaniem Toury to przyszłość biegów narciarskich?
- Międzynarodowa Federacja Narciarska postępuje słusznie wprowadzając zmiany. Zarówno jedne, jak i drugie zawody są bardzo interesujące dla fanów biegów narciarskich.
Latem znów głośno było o dopingu w narciarstwie. Virpi Kuitunen zaproponowała, żeby wprowadzić mikrochipy wszczepiane zawodnikom jako jeden ze sposobów zwalczania nielegalnych środków. Co ty sądzisz o tym pomyśle?
- Nie wydaje mi się, żeby to było najlepsze rozwiązanie. Ale walka z dopingiem jest oczywiście bardzo ważna.
Wróćmy jeszcze do poprzedniego sezonu. Rok temu o tej porze byłeś mało znanym zawodnikiem. Czy zdawałeś sobie wówczas sprawę ze swojej formy i miałeś świadomość tego, że możesz w ciągu kilku miesięcy osiągnąć tyle sukcesów?
- Wiedziałem, że jestem silny. Muszę jednak przyznać, że i dla mnie było to pewną niespodzianką, iż wygrałem Tour de Ski i klasyfikację generalną Pucharu Świata.
Czy wpłynęło to na popularność biegów narciarskich w Szwajcarii? Wcześniej przez lata brakowało u was sukcesów, gdyż ostatni indywidualny medal zdobył w 1988 roku w Calgary Andy Gruenenfelder. Ponadto w sztafecie szwajcarskie biegaczki zdołały jeszcze stanąć na podium w 2002 roku w Salt Lake City. Lista poważniejszych osiągnięć w poprzednich latach nie była więc długa.
- Biegi narciarskie nie są w Szwajcarii tak popularne jak w Szwecji, czy Norwegii. Za sprawą dobrych wyników wszystkich członków naszej reprezentacji popularność zaczęła jednak wzrastać. Media oraz fani w mojej ojczyźnie zaczęli zwracać na nasz sport większą uwagę niż to było w poprzednich latach.