Potrzebujemy większych skoczni - rozmowa z Andreasem Kuettelem, mistrzem świata w skokach narciarskich

W Pucharze Świata startuje już od 1995 roku. W lutym na mistrzostwach świata w Libercu osiągnął swój największy jak dotąd sukces, czyli złoty medal na dużym obiekcie. Andreas Kuettel, bo o nim mowa, tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl, w którym przedstawia swoje cele na najbliższe miesiące, a także wyjaśnia, dlaczego w jego ojczyźnie wciąż tylko dwóch zawodników osiąga naprawdę dobre wyniki.

W tym artykule dowiesz się o:

Daniel Ludwiński: Andreas, przed tobą olimpijski sezon. Jak oceniasz swoje przygotowanie do rywalizacji? Gdzie trenowałeś wraz z kolegami z kadry?

Andreas Kuettel: W Szwajcarii mamy bardzo dobrze rozwinięty system treningu fizycznego, który teraz udało się nam jeszcze lepiej niż dotąd zsynchronizować z ćwiczeniami związanymi z techniką skoku. Ponadto w ciągu ostatnich miesięcy poświęciliśmy więcej czasu niż w ubiegłych latach na relaks i regenerację. Obozy treningowe mieliśmy w Lillehammer, Garmisch-Partenkirchen i Bischofshofen. Najwięcej czasu spędziliśmy jednak u siebie w Szwajcarii w Einsiedeln.

Co jest dla ciebie najważniejszym celem w nowym sezonie? Zapewne szczególnie liczysz na dobry występ na igrzyskach?

- Tak, ale w tym sezonie w kalendarzu jest wiele ważnych zawodów. Chciałbym dobrze skakać od samego początku, gdyż już w grudniu czeka mnie start w Engelbergu, czyli w moim kraju. Później jest Turniej Czterech Skoczni, a następnie przyjdzie czas skupić się już na igrzyskach w Vancouver. Ale nawet po nich jest kolejna ważna impreza, czyli mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Nie mam więc jednego konkretnego celu, który przesłaniałby inne.

Skocznię w Whistler miałeś okazać poznać ostatniej zimy, gdyż rozegrano tam konkursy Pucharu Świata w ramach próby przedolimpijskiej. Jak oceniasz ten obiekt?

- Zarówno skocznia, jak i cały teren wokół niej, są świetne. Po zakończeniu zawodów zostaliśmy tam jeszcze przez parę dni i trenowaliśmy. Mam stamtąd dużo dobrych wspomnień.

Ubiegły sezon przyniósł ci największy sukces w karierze – mistrzostwo świata zdobyte w Libercu. W Polsce nie brakowało jednak głosów, że miałeś dużo szczęścia, gdyż w pierwszej serii pomógł ci wiatr, a drugiej nie udało się już rozegrać. Jak skomentujesz takie opinie?

- Uważam, że pierwsza seria odbyła się w dość równych i uczciwych warunkach. Z pewnością każdy chciał oddać w niej jak najlepszy skok; udało się to akurat mnie, a na dodatek był on nie tylko daleki, ale i poprawny stylowo, co dało mi najwyższą notę. To były już moje siódme mistrzostwa świata i wcześniej wiele razy nie miałem szczęścia. Moja cierpliwość została więc w końcu wynagrodzona.

A jak wspominasz ten dzień gdy zdobyłeś tytuł?

- Tuż po wybiciu się z progu wiedziałem już, że to będzie daleki skok i wyląduję na granicy rozmiaru obiektu, więc mogłem cieszyć się lotem. Później odczuwałem duży przypływ adrenaliny i zarazem dumę, że udało mi się tak dobrze skoczyć. Wiedziałem również, że mój wyczyn jestem w stanie powtórzyć. Moment odwołania drugiej rundy był dla mnie dość dziwny, gdyż nie miałem możliwości radowania się ze zwycięstwa tuż po oddaniu udanego skoku w drugiej serii. Ale oczywiście nie byłem smutny.

Latem w cyklu Grand Prix testowany był nowy system oceniania skoków. Obecnie wiadomo już, że w Pucharze Świata będzie stosowany tylko w siedmiu konkursach. Jak oceniasz tę reformę?

- Wciąż nie mam sprecyzowanej opinii. Z pewnością będzie jeszcze wiele do przedyskutowania na temat wiatru i punktów. Bez tego wszystkiego skoki narciarskie byłyby jednak nudne.

A czy jest coś innego co zmieniłbyś w swojej dyscyplinie sportu?

- Powinniśmy mieć większe skocznie, gdyż zawodnicy, jak i oczywiście publiczność, chcą nowych rekordów. Dziś granica to 240 metrów, gdyż później w Planicy jest już płasko i nie da się tam ustać dalszych skoków. Ale my z obecną techniką moglibyśmy bez problemów skakać nawet 300 metrów, gdyby tylko obiekt był odpowiednio duży i miał wystarczające nachylenie.

Nowa mamucia skocznia ma powstać w Finlandii. Wkrótce powinna ruszyć budowa obiektu, gdzie będzie można uzyskać ponad 250 metrów.

- Tak, i bardzo dobrze. Nasz sport musi się rozwijać w wielu aspektach, a duże skocznie to jeden z nich.

Mijają lata, a w Szwajcarii wciąż brak dobrych skoczków narciarskich poza tobą i Simonem Ammannem. Jak uważasz, dlaczego tak właśnie jest?

- Skoki narciarskie nie są sportem dla każdego. Nie chcę, żeby to zabrzmiało że jestem zbyt pewny siebie, ale taki talent jaki otrzymaliśmy ja oraz Simon, połączony z pasją oraz ze zrozumieniem skoków, nie zdarza się każdego dnia. Gdy zaczynałem skakać, warunki do uprawiania tej dyscypliny były znacznie gorsze. Obecnie mamy więcej skoczni i znacznie większą wiedzę, co daje młodym zawodnikom możliwość korzystania z tego wszystkiego, co nam udało się zbudować przez ostatnich dziesięć lat. Muszą oni jednak wiedzieć, jak stworzyć z tego swą własną drogę do sukcesów.

Na koniec powiedz kto twoim zdaniem będzie się liczył w walce o najwyższe cele w nowym sezonie?

- Jest wiele istotnych nazwisk ...

Komentarze (0)