Dwóch minut zabrakło Robertowi Kubicy i załodze WRT numer 41, by odnieść zwycięstwo w 24h Le Mans w kategorii LMP2. Na kilka kilometrów przed metą samochód Oreca 07-Gibson, prowadzony przez Yifei Ye, zatrzymał się na środku toru. Dramat Kubicy i zespołowych kolegów wywołał szereg spekulacji, co do przyczyn awarii.
Ze względu na niewielką odległość do mety, początkowo spekulowano, że WRT popełniło błąd i wlało zbyt mało paliwa do zbiornika samochodu. Kilka godzin później, bazując na pierwszych analizach, Belgowie poinformowali o awarii czujnika przepustnicy, przez którą pedał gazu nie reagował na jakikolwiek ruch ze strony kierowcy.
Sytuację wyjaśniał później Vincent Vosse. Szef WRT zdradził w jednym z wywiadów, że samochód w poniedziałek po wyścigu normalnie odpalił, co wskazuje na prawdopodobne zwarcie w elektronice. Po kolejnych analizach belgijska ekipa nie ma już, co do tego wątpliwości.
"Szokiem dla WRT było, gdy pracownicy zespołu przybyli w poniedziałek, by zabrać samochód z parc ferme i samochód odpalił natychmiast po pierwszym wciśnięciu guzika. Silnik brzmiał normalnie i zdrowo. Kolejne analizy wykazały, że spięcie w elektronice doprowadziło do tymczasowej awarii systemu zarządzania ECU" - napisał zespół Kubicy w oświadczeniu.
"Silnik i wszystkie inne części są w perfekcyjnym stanie, podobnie jak system paliwowy, a w zbiorniku po wyścigu pozostało 20 litrów paliwa" - dodała ekipa WRT.
Dokładna analiza przyczyn awarii pokazuje, jak ogromnego pecha miał Robert Kubica wraz z załogą WRT podczas tegorocznego 24h Le Mans. Być może krakowianin spróbuje podbić legendarny wyścig długodystansowy w roku 2022, choć on sam nie chce jeszcze przesądzać, czy po raz kolejny ustawi się na starcie na torze Circuit de la Sarthe.
Czytaj także:
Kolejny sezon serialu o F1. Znane szczegóły
Wyjaśniła się przyszłość Fernando Alonso w F1
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: prezentacja jak z horroru! Tak klub pochwalił się nową gwiazdą