Romain Grosjean od pewnego czasu mówił, że jest zainteresowany startami w IndyCar. Francuz w grudniu przeżył jednak fatalny wypadek w GP Bahrajnu w Formule 1 i pojawiły się wątpliwości, co do jego występów w Stanach Zjednoczonych. Poziom bezpieczeństwa na tamtejszych obiektach jest bowiem niższy niż w F1.
Ostatecznie Grosjean zdecydował się podpisać kontrakt z Dale Coyne Racing. - Rozmawialiśmy z Romainem od pewnego czasu, jeszcze przed wypadkiem w Bahrajnie. Jesteśmy szczęśliwi, że zdecydował się kontynuować karierę i to akurat w naszych barwach. Cieszymy się, że możemy powitać kierowcę z takim dziedzictwem i to akurat w naszym zespole - powiedział Dale Coyne, którego cytuje motorsport.com.
Grosjean w F1 startował przez dekadę. W tym czasie punktował dla takich zespołów jak Renault, Lotus czy Haas. Jest kolejnym kierowcą z rodowodem w królewskiej serii wyścigowej, który dołączył do IndyCar. Od roku 2019 na amerykańskich torach oglądamy Marcusa Ericssona.
- Miałem przed sobą różne opcje na nadchodzący sezon. IndyCar było moim preferowanym wyborem. Chociaż nie jestem gotowy na to, by zmierzyć się z torami owalnymi - stwierdził 34-letni Francuz.
Zdaniem Grosjeana, IndyCar ma znacznie bardziej wyrównany poziom niż F1, przez co jego szanse na dobre rezultaty będą większe. - Walka o podium i wygrane będzie czymś ekscytującym. Moja lewa ręka wciąż się goi, ale jestem już niemal gotowy, by wrócić do bolidu wyścigowego i rozpocząć kolejny etap mojej kariery - dodał Grosjean.
Czytaj także:
Ekolodzy wygrali z F1
Mercedes ma bolid, ale nie ma kierowcy
ZOBACZ WIDEO: Czesław Lang o Ryszardzie Szurkowskim: Do samego końca był pozytywny, kochany i dawał radość ludziom