DTM. Coś drgnęło w jeździe Roberta Kubicy. Może być jeszcze lepiej

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / DTM / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / DTM / Na zdjęciu: Robert Kubica
zdjęcie autora artykułu

Robert Kubica w końcu ma za sobą dość udany weekend DTM. Poprawa tempa w kwalifikacjach, a do tego pierwszy zdobyty punkt. To napawa optymizmem przed kolejnymi rundami. Zwłaszcza że w weekend sezon 2020 dopiero osiągnie półmetek.

W tym artykule dowiesz się o:

W sobotę Robert Kubica w końcu dał swoim fanom powody do radości, po tym jak dojechał do mety na dziesiątej pozycji w pierwszym wyścigu DTM w Assen. Tym samym kierowca Orlen Team ART zdobył pierwszy punkt w niemieckiej serii wyścigowej.

- Gdybyśmy nie stracili tak wiele czasu na pit-stopie, to moglibyśmy być jeszcze wyżej. Na szóstym albo siódmym miejscu - analizuje Kubica w "Motorsport Total". Taka pozycja oznaczałaby miano najszybszego BMW w stawce DTM, a przecież Polak jest kierowcą prywatnego Orlen Team ART, więc znajduje się w gorszym położeniu niż zawodnicy fabryczni.

Kubica może być tylko lepszy

Sobotni występ DTM był słodko-gorzki dla Kubicy. Z jednej strony, pierwszy finisz w punktowanej dziesiątce. Z drugiej, jego pit-stop znów się przedłużył. Krakowianin stracił ok. 8 sekund podczas wymiany opon, bo jego mechanicy mieli problem z wymianą kół. To przełożyło się na dalsze losy wyścigu - Kubica wrócił na tor w innym momencie niż zakładał, za większą liczbą rywali.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała

Kibice oczekiwali, że Kubica potwierdzi swój progres również w niedzielnym wyścigu. Wtedy do rywalizacji wtrąciła się jednak pogoda. Chociaż reprezentant Orlen Team ART osiągnął najlepszy w tym sezonie wynik w kwalifikacjach (10. miejsce), to punktów nie było.

- Popełniliśmy błąd w garażu. Postawiliśmy na złe ciśnienie w oponach - tłumaczy Kubica niemieckim dziennikarzom. Polak jako pierwszy zjeżdżał na pit-stop w deszczowych warunkach, już na szóstym okrążeniu. Zwycięzca Sheldon van der Linde pojawił się u mechaników na ósmym "kołku". To dowód na to, że strategia z wczesnymi pit-stopami była właściwa w deszczowym Assen.

Skąd wziął się jednak błąd Kubicy z ciśnieniem w oponach? - Przed wyścigiem przygotowujesz różne komplety opon, ciśnienie w nich się różni. Wszystko zależy od tego, jak mokro jest na torze i jak mocno zmienia się pogoda. Tor wysychał, więc potrzebne było jak najniższe ciśnienie. Już po 1,5 okrążenia zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak - twierdzi kierowca Orlen Team ART.

Proces nauki trwa w najlepsze

Kubica ciągle uczy się DTM, podobnie jak jego Orlen Team ART. Błąd z ciśnieniem opon jest tego najlepszym dowodem. Van der Linde, który zmieniał ogumienie w podobnym okresie jak Polak, w kluczowym momencie wyścigu był w stanie osiągać czasy 1:36. Kubica w tym samym okresie notował wyniki po 1:39.

- Po dwóch okrążeniach moje tylne opony były skończone. Samochodem właściwie nie dało się jeździć - analizuje Kubica.

Van der Linde mógł liczyć na większą liczbę mechaników i doświadczenie fabrycznego teamu BMW, czego zabrakło Kubicy. - Dla mnie było jasne, że jazda w korku za innymi samochodami podczas deszczu nie ma sensu. Lepiej było jechać własnym rytmem, mając pusty tor przed sobą. Wtedy można nadrobić wiele czasu i pozycji - stwierdza 35-latek. To właśnie zrobił van der Linde, wykorzystując przesychający momentami tor.

Kubica w niedzielę miał też inne problemy. - Podczas czerwonej flagi, w momencie przerwania wyścigu, dużo wody dostało się do mojego silnika. Dlatego nie poszło mi najlepiej - zdradza reprezentant Orlen Team ART.

Kubica chce więcej

Ubiegły weekend DTM przyniósł zatem najlepszy wynik Kubicy w wyścigu (w sobotę) i kwalifikacjach (w niedzielę). Mimo to, Polak nie jest zadowolony i uważa, że ciągle stać go na więcej. Jego zdaniem, główne problemy z jego BMW M4 DTM nie zostały rozwiązane.

- Już na Lausitzringu poczyniliśmy kilka postępów z autem. Wydajność się poprawiła - mówi Kubica i ma na myśli zarządzanie oponami Hankook, które poprawił względem pierwszych weekendów. - Poza tym, sytuacja się nie zmieniła - dodaje.

Kubica ma ten problem, że w Orlen Team ART jest osamotniony. Jego koledzy z fabrycznego BMW mają zespołowych partnerów, więc zbierają więcej danych do analizy. Do tego dochodzi kwestia doświadczenia. - My używamy samochodu w zupełnie innym oknie roboczym. Nie mamy wyboru, bo inaczej nie da się nim jeździć i ma to wpływ na osiągi. Wiemy, że tak jest, ale nie rozumiemy przyczyny tego - stwierdza Kubica.

Przed Kubicą kolejne dwa intensywne weekendy - DTM we wrześniu wizytować będzie jeszcze tor Nurburgring. Po raz pierwszy w historii tej serii odbędą się trzy wyścigi z rzędu. 35-latek ma na nie jasny cel. Tak popracować nad swoim BMW M4 DTM, aby wycisnąć z niego jeszcze więcej. - Teraz jest tak, że jak poprawimy samochód na jednym okrążeniu, to zużywamy mocniej opony i potem się ślizgamy - podsumowuje kierowca z Polski.

Jeśli Kubica z dwóch weekendów na Nurburgringu wróci z kolejnymi punktami - będzie można ogłosić, że Polak jest już bliski rozgryzienia tego, na czym polega DTM.

Czytaj także: Hamilton nieobecny na proteście. Poszedł do toalety Ferrari zmieni malowanie bolidów

Źródło artykułu: