Anthoine Hubert stracił życie w skutek wypadku, do którego doszło na drugim okrążeniu wyścigu Formuły 2. Do zdarzenia doszło w zakręcie Raidillon, a w samochód prowadzony przez Francuza z ogromną prędkością wjechał Juan Manuel Correa. Amerykanin również doznał poważnych obrażeń i pozostaje ciągle w belgijskim szpitalu (czytaj więcej o tym TUTAJ).
FIA postanowiła wszcząć śledztwo ws. wypadku Huberta. - Oficjalnie ruszyło ono w sobotę. Zaczniemy od pracy na torze. FIA razem z działami technicznymi i bezpieczeństwa zaczęła działać niemal natychmiast. Będziemy też współpracować z RACB (Automobilklub Belgijski - dop. aut.) - powiedział "Motorsportowi" Michael Masi, dyrektor wyścigowy F1.
Czytaj także: Motorsport nigdy nie będzie bezpieczny
Masi podkreślił, że na tym etapie trudno oczekiwać jak długo potrwa wyjaśnianie przyczyn wypadku Huberta. - Nie da się tego umieścić w konkretne ramy czasowe. Przejdziemy przez długi proces. To będzie kompletne dochodzenie. FIA działa w określony sposób w takich sytuacjach, niezależnie czy mamy do czynienia z wypadkiem na torze wyścigowym czy na trasie rajdu. Trzeba sprawdzić każdy aspekt tego wypadku - dodał Australijczyk.
Hubert po wypadku uderzył w bariery, a następnie jego samochód powrócił na tor. Dlatego jadący za nim Correa nie miał żadnych szans na uniknięcie kontaktu. Masi nie chciał jednak zbyt szybko wyciągać wniosków i sugerować zmian w zakręcie Raidillon. - Nawet nie oglądałem powtórek tego wypadku. Nie będę wchodził w detale tej sprawy, póki nie będę mieć całego obrazu - stwierdził.
Czytaj także: Renault i Francja płaczą. Czas na refleksję po śmierci Huberta
Co ważne, w tym miejscu pobocze było wyasfaltowane. Mogło to mieć wpływ na to, że Hubert mimo wypadnięcia z toru nie zdjął nogi z gazu. - Nie sądzę, aby to było zmartwienie na przyszłość. Musimy na takie sytuacje patrzeć indywidualnie. Każdy tor i każdy wypadek jest inny. Pobocze w zakręcie Raidillon nie jest czymś złym. Dlatego nie chciałbym uogólniać - podsumował Masi.
ZOBACZ WIDEO Championship. Bristol City - Middlesbrough. Emocje do samego końca. Promyk nadziei dla gości [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]