Robert Kubica zakończył sezon w długodystansowych mistrzostwach świata WEC. Był on słodko-gorzki dla prywatnej załogi AF Corse. Ekipa z numerem 83 wygrała wyścig w Austin, pozostawała w grze o zwycięstwo w 24h Le Mans - jednak nie dojechała do mety z powodu awarii samochodu, ale też zaliczyła kilka bardzo słabych rezultatów.
Kubica już w połowie roku mówił, że chciałby awansować do fabrycznej załogi, bo zwykle mają one priorytet i większe szanse na triumf w 24h Le Mans, na którym bardzo mocno zależy 39-latkowi. Włosi postanowili jednak po raz kolejny pozostawić niezmieniony skład ekip numer 50 i 51. Polakowi więc pozostaje liczyć jedynie na prywatne auto.
W ubiegły weekend, przy okazji wyścigu 8h Bahrajn, polski kierowca odbył "kluczowe spotkanie" z Amata Ferrarim. Założycielowi ekipy AF Corse bardzo zależy na dalszej współpracy z krakowianinem. - Nie przybyłem tu na rok - powiedział Kubica portalowi motorsport.com, gdy został zapytany o to, czy w sezonie 2025 znów poprowadzi żółto-czerwone Ferrari 499P.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Szczególna data. Żona Wasilewskiego pokazała wspólne zdjęcia
Kubica podkreślił, że zespół ma "dużo pracy do wykonania", aby dorównać fabrycznym załogom numer 50 i 51. - To nie jest łatwa decyzja, więc zobaczymy - dodał.
Z ustaleń motorsport.com wynika, że Kubica jest bardzo bliski decyzji, aby w sezonie 2025 nadal ścigać się samochodem włoskiego producenta. - Wszystko jest pozytywnej. Wszyscy chcemy tego, aby Robert do nas wrócił w przyszłym roku, ale kontrakt nie został jeszcze podpisany - ujawnił właściciel AF Corse.
Wcześniej o chęci dalszej współpracy z Robertem Kubicą mówił Antonello Coletta. Szef Ferrari ds. wyścigów długodystansowych podkreślał, że "marzeniem Ferrari jest zatrzymanie Roberta".
Problem Polaka polega na tym, że większość fabrycznych załóg ma już skompletowane składy na sezon 2025. Chociażby Porsche, które było blisko zdobycia tytułu mistrzowskiego w klasyfikacji konstruktorów, postanowiło nieco zmniejszyć wydatki i w przyszłym roku będzie dysponować mniejszą liczbą kierowców. Do startu w mistrzostwach przymierzają się Aston Martin i Hyundai, ale nie należy oczekiwać, aby w najbliższym czasie miały one duże szanse na triumf w 24h Le Mans.
Jedno jest pewne. Załogę numer 83 czekają zmiany, gdyż Robert Shwartzman postanowił zrezygnować z wyścigów długodystansowych. Rosjanin z izraelskim paszportem wybrał rywalizację w amerykańskiej serii IndyCar, gdzie związał się umową z Premą. Jego następcą w AF Corse będzie Phil Hanson.