Amerykanka przez zamknięte baseny musiała trenować w jednym z jezior niedaleko Las Vegas, w którym roiło się od robaków i pasożytów. - Wszędzie były kupy kaczek. W dobrym dniu woda była mętna i brązowo-zielona. To było obrzydliwe - wspomina Erica Sullivan, cytowana przez Yahoo! News.
Przez pływanie w takich warunkach Amerykanka nabawiła się świądu pływaków - choroby skórnej wywołanej pasożytami żyjącymi w słodkich wodach. - One zarażają niektóre ptaki, najwyraźniej lubią gnieździć się w kaczych odchodach. Wchodziliśmy do wody i byliśmy pogryzieni. To było paskudne - dodała.
Fatalne warunki nie przeszkodziły Sullivan w odpowiednim przygotowaniu się do igrzysk olimpijskich. 20-letnia Amerykanka wywalczyła srebro na dystansie 1500 metrów stylem dowolnym. - Warunki treningowe zbudowały charakter - nie ukrywała.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"
W związku ze światową pandemią nie tylko Amerykanka borykała się z wielkimi problemami przed IO w Tokio. Pływak Brendon Smith podczas zimy w Australii zakładał piankę i trenował w lodowatym oceanie, co doprowadzało go do wielkich bólów głowy. - Przeszedłem przez piekło, aby się tu dostać - mówił Smith dziennikarzom po zdobyciu brązu na 400 m stylem zmiennym.
W Polsce głośnym echem odbiły się treningi Wojciecha Wojdaka, który w zeszłym roku, w trakcie lockdownu, pływał w stawie (więcej TUTAJ). Ostatecznie wicemistrzowi świata na 800 metrów stylem dowolnym nie udało się wywalczyć przepustki do Tokio.
Czytaj też: Kontrowersje wokół nagród finansowych dla Polaków! Rozwiewamy wątpliwości