Alexander Zverev w drodze do finału turnieju ATP w Montpellier deklasował kolejnych rywali i stracił zaledwie 13 gemów. W niedzielnym meczu o tytuł zmierzył się z Aleksandrem Bublikiem i był zdecydowanym faworytem. Spotkanie zakończyło się jednak sensacyjną wygraną Kazacha 6:4, 6:3.
Bublik przez cały tydzień imponował skutecznym serwisem i tak też było w niedzielę. Kazach posłał osiem asów, po trafionym pierwszym podaniu zdobył 25 z 29 rozegranych punktów i tylko raz został przełamany. Sam natomiast odpowiedział aż czterema breakami i to dało mu zaskakujący triumf.
Dla 24-letniego Bublika to pierwszy w karierze tytuł rangi ATP Tour. Za tytuł w Open Sud de France otrzyma 250 punktów do rankingu oraz 45,8 tys. euro premii finansowej.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
Pokonując aktualnie trzeciego w światowej klasyfikacji Zvereva, Bublik odniósł największe zwycięstwo w karierze. Został także pierwszym reprezentantem Kazachstanu, który wygrał imprezę głównego cyklu, od września 2010 roku i triumfu Michaiła Kukuszkina w Petersburgu.
Z kolei Zverev poniósł dziesiątą porażkę w 29. finale rangi ATP Tour. Niemiec nie powtórzył sukcesu z 2017 roku, kiedy to wygrał turniej w Montpellier. Za występ zainkasuje 150 "oczek" oraz 32,1 tys. euro.
W finale zmagań w grze podwójnej najwyżej rozstawieni Francuzi Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut obronili meczbola i pokonali 4:6, 7:6(3), 12-10 parę Lloyd Glasspool / Harri Heliovaara i zdobyli 21. wspólny tytuł. Ogółem dla 30-letniego Herberta to 23. deblowe trofeum w głównym cyklu, a dla 40-letniego Mahuta - 36.
Open Sud de France, Montpellier (Francja)
ATP 250, kort twardy w hali, pula nagród 427,6 tys. euro
sobota, 5 lutego
finał gry pojedynczej:
Aleksander Bublik (Kazachstan, 6) - Alexander Zverev (Niemcy, 1/WC) 6:4, 6:3
finał gry podwójnej:
Pierre-Hugues Herbert (Francja, 1) / Nicolas Mahut (Francja, 1) - Lloyd Glasspool (Wielka Brytania) / Harri Heliovaara (Finlandia) 4:6, 7:6(3), 12-10
Łzy na konferencji prasowej Juana Martina del Potro. "To bardziej pożegnanie niż powrót"