Magdalena Fręch po sukcesach w polskim tenisie: Zdobywamy respekt

Materiały prasowe / LOTOS PZT Polish Tour / Na zdjęciu: Magdalena Fręch
Materiały prasowe / LOTOS PZT Polish Tour / Na zdjęciu: Magdalena Fręch

- Trzeba wspierać polski tenis, niezależnie od tego, co, gdzie, jak i z kim. Tym bardziej na światowych kortach, największych turniejach - mówi Magdalena Fręch, która dobija się do Top 100 światowego rankingu.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Wszystkie siły rzuciła pani na przygotowania do Australian Open, a tymczasem tuż przed test wykazał zakażenie koronawirusem. To bolesne doświadczenie?

Magdalena Fręch, polska tenisistka: Było ciężko. Bardzo długo przygotowywałam się do eliminacji Australian Open, bo przez blisko dwa miesiące. Nagle strzał, że jednak nie mogę zagrać z przyczyn niezależnych. Kontuzja to inna sytuacja, a tu byłam przygotowana. Wiadomo, że to boli, ale trzeba się wziąć w garść i robić swoje.

Jak wyglądało przejście zakażenia i przede wszystkim czy były jakieś skutki po chorobie? 

Odczułam zakażenie koronawirusem, bo pierwsze dwa tygodnie po zakażeniu jednak są ciężkie. Szybciej się męczyłam, ale chyba było to bardziej spowodowane tym, że przez dwa tygodnie siedziałam w pokoju na kwarantannie bez świeżego powietrza. Gdybym teraz została zamknięta, to za dwa tygodnie moja wydolność też by spadła. Pewnie było to tym spowodowane niż samym zakażeniem. Nie przeszłam tego jakoś ciężko, był tylko jeden dzień bólów mięśni i to wszystko.

Ostatni występ w Charleston dał więcej powodów do optymizmu. 

O tak! Jestem zadowolona, bo Muguruza (Fręch przegrała z nią w II rundzie - przyp. red.) to w tej chwili najlepsza zawodniczka w tourze. Ma najwięcej wygranych spotkań w tym sezonie. Jej gra różni się od innych w czołówce. Bardzo się cieszę, że zaczęłam grać swój tenis, a to, co pokazywałam na treningach, przełożyło się na mecze. Pozycja rankingowa poprawia się, zdobyłam dużo punktów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę

Po takich meczach widać, że różnica do czołówki nie jest wcale taka duża?

Z każdym takim meczem, a trzeba ich zagrać więcej niż jeden, by coś zaskoczyło, zyskuję doświadczenie. To wszystko jest w zasięgu ręki, kilka meczów i w końcu ja będę odnosić zwycięstwa na wyższym poziomie.

Jest też was coraz więcej w dużych turniejach, a przypadki Igi Świątek i Huberta Hurkacza pokazują, że można wygrywać.

Dla polskiego tenisa to rewelacyjna sprawa. Po Agnieszce mamy Igę, Huberta, którzy grają na światowych kortach. Polska jest coraz bardziej rozpoznawalna w tenisowym światku. Zdobywamy respekt wśród innych, przestajemy być anonimowi, stajemy się rozpoznawalni. Trzeba wspierać polski tenis, niezależnie od tego, co, gdzie, jak i z kim. Tym bardziej na światowych kortach, największych turniejach.

Teraz czas na Billie Jean King Cup, czyli rozgrywki reprezentacyjne, a więc coś wyjątkowego dla każdego zawodnika?

Gra się raz czy dwa w roku dla kadry. Uważam jednak, że dla orzełka na piersi tak naprawdę gramy cały czas. Flaga widnieje przy naszych nazwiskach, więc cały czas czuję, jakbym grała dla kraju. Tu jesteśmy wszystkie razem, odpowiadamy za wynik. Nie jest tak, że jedna dziewczyna jest winna czemuś lub zasłużyła na zwycięstwo. Działamy wspólnie dla dobra drużyny.

Reprezentacja Brazylii nie jest obca, bo widujecie się na różnych imprezach. Ostatnio Weronika Falkowska pokonała chociażby Laurę Pigossi w Monastyrze.

Wiemy, znamy dwie pierwsze rakiety. Z Pigossi grałam 2-3 lata temu, choć to dawno. Patrzymy pozytywnie i wierzymy w zwycięstwo.

Nie gracie też na korcie ziemnym, który pewnie bardziej sprzyjałby Brazylijkom. 

Teraz jest sezon na mączce, więc większość drużyn tam gra. Przejście z mączki na hard zajmuje trochę czasu. To wyrwanie w sezonie. Jednak postaramy się to wykorzystać. Postaram się do piątku jak najlepiej przestawić, bo ostatnio grałam na zielonej mączce w Charleston. Z każdym treningiem jest lepiej.

Jakie indywidualnie stawia sobie pani cele w tym sezonie?

Chcę grać w turniejach głównych Wielkiego Szlema. Jednak awans do Top 100 to mój główny cel. Jestem coraz bliżej, zacznie się roszada, dziewczyny będą spadać w rankingu ze względu na powrót do normalności. Mam nadzieję, że będę grać coraz lepiej, a w przyszłym roku będę już w Top 100.

W cyklu podróżuje pani wszędzie z trenerem. Czy poza tym, że zajmuje się sprawami stricte sportowymi, jego obecność daje spokój? 

Mój trener pełni wszystkie funkcje w teamie w tej chwili, jest też trenerem od przygotowania fizycznego. Mam wszystko w jednym. Jest to o tyle dobre, że świetnie się rozumiemy, bo po tylu latach współpracy dobrze się czujemy ze sobą. Przeżyliśmy razem ciężkie chwile i momenty, np. kontuzje czy momenty słabszej gry. Mimo to cały czas byliśmy w stanie się dogadać, pozbierać. To jest fajna relacja na linii trener - zawodniczka.

Czytaj też: 
Novak Djoković wraca do rozgrywek. "Tęskniłem za tenisem"
Kacper Żuk gra dalej w Splicie. Wygrał już trzy pojedynki

Komentarze (0)